Artykuły

ROMULUS WIELKI

Jest rok 476 naszej ery - ostat­nie dni istnienia dawnego Rzy­mu. Germańscy wojownicy pod wodzą Odoakra zalewają w niepowstrzymanym pochodzie cały Półwysep Apeniński,podchodzą już pod mury Wiecznego Miasta. Nikt się nie broni - państwo jest w całkowitej rozsypce. Nie zdobyte dotąd twierdze poddają się jedna po drugiej, dotychcza­sowe władze - szykują się go­rączkowo do ucieczki; palą się bezcenne archiwa państwowe. Wśród całego tego chaosu, w obliczu klęski "totalnej" jeden tylko człowiek zachowuje abso­lutny spokój, poświęca uwagę jednej tylko sprawie stanowiące pasję całego jego życia: hodowli kur. Ten człowiek, to - cezar, ostatni cezar rzymskiego impe­rium, osobliwym trafem noszący to samo imię, co legendarny za­łożyciel Rzymu: Romulus. Pod­czas gdy całe jego otoczenie w panice i rozpaczy, szuka schro­nienia przed nadchodzącym wro­giem - cesarz w szlafroku, z ob­ręczą królewską na skroniach - obręczą pozbawioną już złotych listków, którymi płaci długi - zajada ulubione jaja i popija je palermem... Obłąkaniec, zdrajca czy błazen? Tak zaczyna się sztuka Fryde­ryka Dürrenmatta. Jednego z najwybitniejszych dramaturgów współczesnych, autora słynnej "Wizyty starszej pani". "Romu­lus Wielki", to jeden z jego wcześniejszych utworów: ze­wnętrznie biorąc - znakomita komedia, czy nawet farsa, pełna błyskotliwych paradoksów, iskrzą­ca się dowcipem, wywołująca niemal bezustanny śmiech; w gruncie rzeczy - głęboka i wca­le niewesoła przypowieść. Przypowieść ukazująca zasadniczy dy­lemat: wierność wobec praw, którym musi ulegać każdy czło­nek jakiejś społeczności - i zwykłe ludzkie uczucia, potrzeba szczęścia osobistego, miłości ro­dzinnej, sympatii do każdego istnienia, tęsknota do pokoju... Autor nie rozwiązuje tego dy­lematu: przedstawia tylko pro­blem. Oczywiście, nie należy brać fa­buły, ani racji, którymi autor obdarza każdą ze "stron" w swo­jej sztuce, zbyt dosłownie. Moż­na się nad nimi zadumać i we­stchnąć po cichu nad tym, że są one w życiu nierozwiązalne. Ale to następuje już po wyjściu z teatru, kiedy się w samotności rozmyśla o różnych aspektach sztuki. W czasie, przedstawienia widz po prostu pozwala się wcią­gnąć w absurdalne, a jednak fa­scynujące perypetie sytuacji i dialogu scenicznego. Zwłaszcza, jeżeli są tak frapu­jąco ukazane, jak to ma miej­sce w Teatrze Dramatycznym. Chodzi tu przede wszystkim o znakomitą rolę głównego boha­tera - Romulusa - w wykona­niu Jana Świderskiego. Jest to wielka kreacja, znana nam już sprzed kilku lat - obecny spek­takl jest wznowieniem. Ale w poprzedniej wersji ujmowała właśnie tylko rolą Świderskiego; całe widowisko nie było wówczas zbyt udane. Obecna realizacja stoi bez porównania wyżej, za­równo dzięki poszczególnym oso­bom sztuki, ucieleśnionym obec­nie przez innych artystów, jak dzięki odmiennej, dużo ciekaw­szej scenografii (Jana Kosińskie­go). Reżyserem dzisiejszego wi­dowiska jest Ludwik René .

Niewątpliwie jednak nadal nad wszystkim góruje znakomita ro­la Romulusa, w której Świderski objawia świetny instynkt kome­diowy, nerw charakterystyczny, dowcip i zadziwiającą prostotę - a obok tego przejmujące tony dramatyczne.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji