Artykuły

Rafał Królikowski: Człowiek z innej epoki

- Swoje poglądy zachowuję jednak dla siebie. Jako aktor, artysta, wolę patrzeć z boku niż podpisywać się pod poparciem dla jednej partii - mówi aktor Rafał Królikowski.

Otwarcie przyznaje, że jest nieco staroświecki. "Nie czuję pulsu internetu" , mówi. Żonę uwiódł jak na przedwojennego amanta przystało - zaczarował ją rozmową.

Wdzięk osobisty oraz dowcip, z których słyniesz, bronią się w dzisiejszych czasach?

- Jeśli takowe jeszcze można spotkać, to tak - mają kolosalne znaczenie w relacjach międzyludzkich. Myślę, że najłatwiej zrozumieć drugiego człowieka i się z nim komunikować, kiedy się jest na niego po prostu otwartym.

Jako amant pewnie łatwo nawiązujesz kontakty, zwłaszcza z kobietami...

- Bez przesady, piszą tak o mnie tylko kolorowe gazety. Lubię z ludźmi rozmawiać, lubię ich poznawać. Płeć nie ma tu większego znaczenia.

Ale swoją żonę Dorotę oczarowałeś, kiedy przeprowadzała z tobą wywiad o uwodzeniu.

- Tak, rozmawialiśmy po premierze "Ślubów panieńskich" Aleksandra Fredry. Fajnie nam się wtedy gadało i tak nam się gada do dzisiaj (śmiech).

Dziś coraz trudniej poznać kogoś tak po prostu. Życie przenosi się do internetu.

- To znak czasu. Sam nie mam Facebooka, nie jestem z tym na bieżąco, nie czuję pulsu internetu. Mam adres mailowy, przez który się kontaktuję z ludźmi. Staram się też filtrować informacje, które do mnie docierają. Myślę, że jest to problem dzisiejszych czasów, aby w natłoku newsów wybierać te, które są dla nas najważniejsze.

Niedawno wyjechałeś w tournee po Stanach Zjednoczonych. Graliście spektakl "Polityka".

- W sztuce wcieliłem się w postać prawicowego polityka zakochanego po uszy w lewicowej posłance, którą gra Małgosia Socha. Zadziwiające jest, że ta sztuka była napisana sto lat temu, a relacje i układy między ludźmi oraz styl uprawiania polityki i jej zasady, są takie same jak w ubiegłej epoce. Mało się zmieniło. Jest to zwierciadło i po przejrzeniu się w nim możemy dojść do zabawnych, albo smutnych wniosków.

Interesujesz się polityką?

- Oczywiście, jak każdy. Swoje poglądy zachowuję jednak dla siebie. Jako aktor, artysta, wolę patrzeć z boku niż podpisywać się pod poparciem dla jednej partii. Dzięki temu mam odwagę wytknąć potem, że jakaś partia popełnia błędy. Bo gdybym był uwikłany w układy partyjne, byłoby mi już trudno krytykować kogokolwiek.

Kiedy obserwujesz polską scenę polityczną, coś cię śmieszy czy tylko załamuje?

- To śmiech przez łzy. Pewne sytuacje nas wszystkich śmieszą, ale to często są zdarzenia niekorzystne dla nas wszystkich. Obserwując więc poczynania naszych polityków, raczej zmartwiony patrzę na to, jak to u nas wszystko wygląda.

Polski parlament jest jak teatr?

- Tak, bo czasami tamci panowie nas bawią, innym razem przyprawiają nas o zgrzytanie zębami. Ale takie jest życie. Poza tym dziś jesteśmy w o tyle lepszej sytuacji, że wiemy, co się naprawdę dzieje w polityce. Za komuny był fikcyjny parlament i wszyscy mówili, że było dobrze, a było źle. Teraz przynajmniej widzimy, że jest bardzo niedobrze i wiemy, że musimy zacząć działać. Żyjemy w takich czasach, że możemy o tym mówić głośno.

Jaki masz stosunek do imigrantów, którzy masowo napływają do Europy?

- Na pewno rządzący muszą to rozwiązać, ale i my jako społeczeństwo powinniśmy tym ludziom pomóc. Bardzo prawdopodobne, że wśród tych imigrantów znajdzie się terrorysta, ale powinniśmy jakoś umieć ich zidentyfikować. Na pewno asymilacja z uchodźcami wymaga czasu. Polacy w ostatnich latach nie byli przyzwyczajeni do obcowania na co dzień z inną kulturą czy religią. Ale przecież przed wojną żyliśmy z innymi narodami. W Polsce mieszkały mniejszości narodowe: żydowska, cygańska i inne. Pochodzę ze Zduńskiej Woli, gdzie różne narodowości potrafiły ze sobą koegzystować. Musimy się tego znowu jakoś nauczyć, a imigranci muszą przestrzegać pewnych zasad współżycia z nami. Jedno jest pewne: nie można ich zostawić samym sobie. Musimy im pomóc.

Co najbardziej cię teraz ekscytuje?

- Mam próby do spektaklu pióra Christophera Hamptona, guru współczesnego dramatu. W Teatrze Na Woli pracujemy nad "Niebezpieczną metodą". Gram Carla Junga, ucznia Zygmunta Freuda. Premiera już 4 grudnia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji