Artykuły

Elektroniczny morderca za 150 PLN

Jednym z bohaterów "Prezydentek", oprócz trzech emerytek: skąpej zrzędy, morowej baby i nieco opętanej dewotki, jest telewizor.

Transmitowana przez telewizję msza staje się według Schwaba pretekstem zda­rzeń, z którymi nie radzą sobie bohater­ki. Być może z jej często dość tandetny­mi mitami, które upowszechnia nie tyl­ko w telenowelach, wszyscy sobie nie ra­dzimy.

- Miał to być grający telewizor, nie ze śmietnika - mówiła nam przed piątkową premierą Jadwiga Ziemińska, kierownik techniczny Teatru Polskiego. - Lupa chciał model amerykański z lat 50.-60. Nie mamy takiego. Mogliśmy zresztą wydać na ten telewizor nie więcej niż 150 zł. Może się zdarzyć, że postawimy na ja­kimś prostszym modelu szklaną rybę na koronkowej serwetce - żartowała. - Sam Krystian jest teatralną anegdotą - opowiadała pani Jadwiga. - Często przerywa aktorom, pokazując, jak trze­ba grać. Gdy trzeba na scenie krzyczeć, robi to tak głośno, że aż kurczymy się w fotelach.

Krystian Lupa jest fanem giełd staroci, złomowisk i ogrodowych altanek oraz kuchni wegetariańskiej. Stare linoleum na podłogę do "Prezydentek" teatralni rekwizytorzy odnaleźli w jakiejś altance.

- Stare muszą być też kostiumy. Wszyst­kie rzeczy powinny być przepracowane, znoszone, spatynowane przez użytkow­ników, nie przez pracownie teatralne - opowiada pani kierownik.

Jeśli w spektaklu są drzwi, Lupa żąda starych. Muszą być oryginalne, z obłażącą farbą, najlepiej z niemytymi szybami. - Przywieźliśmy z wytwórni filmów fabu­larnych 12 skrzydeł drzwiowych. Trzy były "zrobione" dla potrzeb filmu. Wy­glądały autentycznie, ale on momental­nie wyczuł, że są "nieprawdziwe" - wspo­mina pani Jadwiga.

Jej zdaniem życie scenografii teatral­nej to proces. W "Prezydentkach" deko­racje i rekwizyty są skromne. Dominuje stary kredens kuchenny, z którego łusz­czy się farba. - Raz pojechaliśmy na zło­mowisko. W spektaklu wcale nie miało być tego elementu scenograficznego, ale on zachwycił się starą szafą rozdzielczą, więc trafiła na scenę.

Dla Jadwigi Ziemińskiej każdy spek­takl zaczyna się od tytułu i od informa­cji, kto będzie scenografem - ponieważ każdy z nich - tak jak muzyk - ma za sobą jakąś szkołę. - Gdy wiem kto, wiem czego się spodziewać. Po projekcie na­stępuje omówienie, potem weryfikacja. - Dekoracje ożywają w miarę prób. Za­wsze są za aktorami, na drugim planie, ale dla mnie to naprawdę ważny plan - mówi pani kierownik.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji