Artykuły

Tylko mnie poproś do tańca

- Jakiś czas temu powzięliśmy wspólne postanowienie, że będziemy udzielać się medialnie tylko z istotnych dla nas powodów, takich jak premiera spektaklu czy płyty - mówią KATARZYNA GRONIEC, aktorka i piosenkarka oraz aktor i piosenkarz JACEK BOŃCZYK.

Życie dało im nieźle w kość. Rozpadły się ich poprzednie związki, a media długo rozdrapywały rany. Teraz KATARZYNA GRONIEC i JACEK BOŃCZYK chronią swoją miłość przed światłami fleszów. Kochają się w życiu, zdradzają tylko na scenie. Nam po raz pierwszy opowiadają o emocjach i uczuciach.

Namówić ich na wspólną rozmowę to sztuka. I choć Kasia przyznaje, że "media przyprawiły mi twarz smutnej, refleksyjnej, samotnej matki, a Boni to ponury depresjonista, trudny w kontaktach z innymi", to jednak nie zabiegają specjalnie, by ten obraz sprostować. Spotykamy się na warszawskiej Saskiej Kępie w przerwie między próbami do spektaklu. Za oknem zimowa zawierucha, a jednak zamiast dwójki ponuraków widzę ciepłego, dowcipnego mężczyznę i roześmianą kobietę. Są parą. Dzielą ze sobą aktorską pasję i zwyczajną prozę wspólnego życia. Wystąpili razem w tangu operita "Szare kwiaty" w reżyserii Jarosława Stańka. Dramatycznej historii o najsilniejszych emocjach. Takich, jakich sami doświadczają. Czy Katarzyna Groniec zdolna jest, by z miłości zabić ukochanego? Ile z demona ma w sobie Jacek Bończyk? Oni to o sobie wiedzą. Wiedzą też dobrze, co znaczy zawód w miłości. Katarzyna Groniec ma za sobą nieudany związek z Olafem Lubaszenką. Jacek Bończyk po siedmiu latach zdawałoby się idealnego małżeństwa rozwiódł się z żoną, też aktorką, Olgą Bończyk. Dziś Katarzyna i Jacek tragedię przeżywają już tylko na scenie. Na dalsze wspólne życie mają zupełnie inny scenariusz.

GALA: Wspólny dom, wspólna praca. Trudny egzamin dla dwojga?

JACEK BOŃCZYK: Nie ukrywam, że bałem się sytuacji, w której oboje będziemy chodzić do tej samej pracy. Być ze sobą w tak intensywny sposób. Przed premierą przez trzy i pół miesiąca spędzaliśmy na próbach po osiem godzin dziennie. Wychodziliśmy z teatru po dziesiątej wieczorem.

KATARZYNA GRONIEC: Okazało się, że się spisujemy. Nie doprowadzamy się do szaleństwa.

GALA: Zamknęliście w tym czasie dom na skobel? Kasia ma przecież córkę. To obowiązki, lekcje...

KATARZYNA: Wymienialiśmy się z Jackiem. Ale było to rzeczywiście zadanie fizycznie wyczerpujące. W przerwie między próbami musieliśmy pędzić przez zaśnieżone miasto, odebrać Manię ze szkoły, wyprowadzić psa i za chwilę wejść znów w klimat tanga. Przywołać emocje.

JACEK: Cudem uratowaliśmy święta.

KATARZYNA: Prawda jest taka, że święta przygotowała moja siostra.

JACEK: A my i tak mieliśmy nie lada kłopot, by znaleźć moment na kupienie prezentów. Groziła nam Gwiazdka bez choinki. Urwałem się z teatru. Powiedziałem reżyserowi: "Jarek, nie będzie mnie na wieczornej próbie!". Pojechałem po Manię i rzutem na taśmę kupiliśmy drzewko.

KATARZYNA: W środku próby dostałam MMS-a ze zdjęciem ubranej już choinki.

GALA: Nie boicie się kusić losu. Premiera trzynastego w piątek?

JACEK: Nie jestem przesądny. A cień niepokoju, jaki początkowo odczuwałem, wypływał nie z wyboru feralnej daty, a z faktu, że porwaliśmy się na prapremierę. "Szare kwiaty" są w pewnym sensie awangardowe. Nie jest to tango z konfekcyjną różą w zębach. Jarek Staniek, reżyser i choreograf, mocno popracował, żeby ten tangowy ruch złamać, uwspółcześnić.

GALA: Zdawałoby się, że "Taniec z gwiazdami" to nie wasze klimaty, a wy tańczycie przez całe półtorej godziny spektaklu.

KATARZYNA: Nie przesadzaj z tym tańcem... Nauczę się kroków i za pięć minut zapominam. Ciało odrzuca wszystko, co jest związane z ruchem i koordynacją. O ile nie wypływa ze mnie, nie jest spontaniczne, to nauczenie się czegoś, co ktoś wymyślił, jest szatańskim pomysłem. Zwykle nie podpieram ścian, nawet chętnie tańczę, ale bawię się po swojemu.

JACEK: To specyficzne ruchy z gatunku "taniec św. Wita".

KATARZYNA: Ale pełen wdzięku i o to chodzi. A na scenie występują obok nas świetni tancerze, mistrzowska para tanga argentyńskiego Anna Iberszer i Piotr Woźniak. Niezwykli. Tego, co sama robię, nie śmiem nazwać tańcem.

GALA: Kasia walczyła ze słabościami ciała, co było wyzwaniem dla ciebie, Jacku? JACEK: Grając, musiałem wydobyć z siebie całe pokłady zła, wyrachowania.

KATARZYNA: Boni, świetnie to robisz.

JACEK: Po raz pierwszy w życiu mogłem w stu procentach wymyślić postać. A ona jest dla mnie kwintesencją zła i manipulacji, iście szatańska. Doprowadzam kobietę do samobójstwa. Pociągam za wszystkie sznurki.

GALA: To ekscytujące grać emocje, na które nie pozwalasz sobie w życiu?

JACEK: Często ludzie mówią, że bywam siłą spokoju, a tu mogę się bezkarnie wywrzeszczeć i rzeczywiście pokazać nerw, a nawet pazur. To fascynujące. Choć nie zawsze jestem aniołem. Przyznam, że strasznie wściekam się za kierownicą samochodu. Krzyczę, złorzeczę. Gdy jedzie przede mną "baran", który nie używa kierunkowskazów, z rozkoszą wyprowadziłbym go na zewnątrz i wybatożył przy wszystkich. Przygotowując się do spektaklu, zagłębiałem się w tych i innych pokładach uczuć, często tłumionych, i to było niezwykłe. Bywa, że w teatrze możesz zabawić się formą, schować za nią, w przypadku takich trudnych emocji nie ma wyjścia, trzeba je wyciągnąć spod skóry, bo najmniejszy cień fałszu grozi utratą wiarygodności.

KATARZYNA: Kobieta, którą gram, pokochała, została zdradzona, zabiła w afekcie, ale kochała swojego kata i cierpi. Chwila przesłuchania, w której opowiadam o morderstwie, wymagała poszukania w sobie głębokich, przykrych doświadczeń. Proste to nie jest.

JACEK: Czasem puszczały nerwy...

GALA: Jak potem bezpiecznie zejść na ziemię? Macie swoje sposoby na uspokojenie nerwów czy trzyma was to rozedrganie?

JACEK: Do domu wracamy w ciszy. Żadne nie włącza radia ani muzyki w samochodzie. Jedno z nas wychodzi z psem, drugie sprawdza z dzieckiem lekcje. Nie da się zejść z tak wysokich obrotów natychmiast, od pstryknięcia palcami. Dajemy sobie czas na ich rozprowadzenie. Czas, by nalać sobie kieliszek wina, wlać wodę do wanny i w okolicach północy położyć się spać. Nie ze zmęczenia, bo cały czas jesteśmy nakręceni, tylko z rozsądku.

KATARZYNA: Na próbach doprowadzamy się do różnego rodzaju stanów, więc w życiu staramy się nad sobą panować. Kiedy ostatni raz puściły mi nerwy?

JACEK: Parę dni temu. O to, że w sklepie nie ma żadnych butów, które by ci się podobały. Kasia pojechała między próbami na zakupy, ja w tym czasie robiłem rundkę domową. Mania, obiad, lekcje, pies. Mieliśmy spotkać się na wieczornej próbie. Zobaczyłem ją w żałosnej formie. Usłyszałem: "Nie ma żadnych butów, które by mi się podobały, jestem stara, brzydka". I rozpłakała się. Jak dziecko. Musiałem ją ugłaskać, uspokoić, że jest fantastyczna, piękna, młoda, wygląda niezwykle, i ma fajne, stare buty. A ludzie z zespołu patrzyli na nas i zastanawiali się, czy właśnie ją zbiłem, czy powiedziałem coś okropnego. A chodziło o durne buty.

GALA: Kasia może wypłakać swoje napięcie. Tobie też puszczają nerwy?

JACEK: Nakręcam się w ciągu sekundy, wybucham, schodzi ze mnie cała złość i natychmiast jest mi przykro.

KATARZYNA: To prawda, ale na całe szczęście Jacek potrafi powiedzieć przepraszam.

GALA: Co zmienia się po premierze?

KATARZYNA: Na premierze nie będę nic czuć, tylko trząść się jak galareta. Tak jest zawsze.

JACEK: Jak jej powiesz, że było świetnie, nigdy ci nie uwierzy. Taki jest Groniec. Może dwa razy w życiu widziałem Kaśkę zadowoloną. Zwykle mówi: "Mogłam lepiej".

KATARZYNA: Kieruje mną złudne przeświadczenie, że to, co robię, mogłabym robić lepiej. Klasyczny przerost ambicji. Jest też dobra strona tej przypadłości - potrafię ocenić, co zrobiłam źle. Czasem zdarza się mi nie udźwignąć emocji. Powiem tak: tylko w wyobraźni udało mi się dać koncert marzeń. A po premierze ucieka ze mnie powietrze jak z przekłutego balonika. Marzę nie o wystawnym bankiecie, tylko by znaleźć się w domu i tępo patrzeć w telewizor.

JACEK: Dla mnie najgorsze jest to, że następnego dnia nie idzie się na próbę. Dzień po premierze nagle czuję się przejmująco sam, nagle wokół mnie jest totalna pustka. Coś zostało dopełnione, ocenione i odwieszone.

KATARZYNA: I przychodzi myśl: a kogo to wszystko obchodzi?

JACEK: A kiedy oglądam w dzienniku przegląd powodzi, wojen, kataklizmów, znów jestem blisko tego realnego świata i myślę: jakie to ma znaczenie, że zrobiliśmy premierę pierwszej tango operity w Polsce? Po czym dociera do mnie, ilu ludzi chciałoby tak żyć, jak my, i szybko wracam na ziemię.

KATARZYNA: Ale zaraz zaczynamy nowe próby. Tym razem w różnych teatrach.

JACEK: I znowu będziemy mogli się pytać: co u ciebie na próbie, kochanie?

GALA: Żadnych wakacji? Przecież przez kilka ostatnich miesięcy nie mieliście nawet czasu, by spokojnie poczytać książkę?

JACEK: Wakacje mieliśmy w tym roku niesamowite, całe dwa miesiące. To dzięki nim pod koniec roku nie padliśmy z wyczerpania.

KATARZYNA: Miesiąc siedzieliśmy na wsi. Dla mnie nie ma sensu jechać gdzieś na tydzień. Nie potrafię w tym czasie nawet przestawić się z tego szaleńczego tempa życia, jakie prowadzę w Warszawie, na wiejski rytm. Zanim to wolne tempo stanie się moim rytmem, muszę przez dwa tygodnie tylko patrzeć w przestrzeń.

GALA: Unikacie mediów? Nie było łatwo zaprosić was do wspólnej rozmowy. KATARZYNA: Jakiś czas temu powzięliśmy wspólne postanowienie, że będziemy udzielać się medialnie tylko z istotnych dla nas powodów, takich jak premiera spektaklu czy płyty. W innych przypadkach nie ma takiej potrzeby. Media i tak przyprawiły mi twarz smutnej, refleksyjnej, samotnej matki, a Boni to ponury depresjonista, trudny w kontaktach z innymi. Może lepiej, gdy nie mówi się o sobie za wiele? Dostałam kiedyś list od szaleńca, wstrząsający. Podarłam go w emocjach, teraz żałuję. Chętnie pokazałabym go wszystkim jako drugą stronę bycia osobą publiczną.

JACEK: Dlatego tak bardzo chronimy swoją prywatność. Wolę być postrzegany poprzez pryzmat mojej pracy czy twórczości, niż czytać w gazetach o tym, jakie upiekłem ciasto, czy też że zbudowałem piękną pergolę. Zawsze od tego uciekałem.

GALA: Jacek zbudował pergolę?

KATARZYNA: Nie, ale pięknie dba o rośliny, obsadził nimi cały taras.

GALA: O kobiety też chyba całkiem nieźle.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji