Artykuły

W poszukiwaniu Prusta

- Niezwykły jest ten spektakl z jednej strony przez rodzaj melancholii, plastyczne, muzyczne piękno, a z drugiej - lekkość, jest bardzo dowcipny - mówi Maja Ostaszewska, która w najnowszym spektaklu Krzysztofa Warlikowskiego gra Odettę. Warszawska premiera "Francuzów" w sobotę.

Pierwsze pokazy "Francuzów", przedstawienia zbudowanego wokół "W poszukiwaniu straconego czasu" Marcela Prousta, odbyły się w sierpniu na festiwalu Ruhrtriennale w niemieckim Zagłębiu Ruhry. Krytycy pisali, że Krzysztof Warlikowski stworzył na scenie diagnozę dzisiejszej Europy. - Nie było naszą silną intencją, żeby stawiać diagnozę. To chyba bardziej wynika z literatury. Proust opisał Europę bardzo dobrze i w bardzo szczególnym momencie: I wojna światowa, upadek arystokracji, przejęcie roli lidera w społeczeństwie przez burżuazję. Udało mu się też pokazać skutki dużych zdarzeń i ich oddziaływania na jednostkę, człowieka, jakim był on sam - mówi Piotr Gruszczyński, który razem z Krzysztofem Warlikowskim przygotował adaptację powieści.

Dodaje: - Magia tych salonów, wspaniałego życia, Ritza, książąt, balów, koncertów, rozmów, obiadów, była przemożna. Natomiast uważna lektura pokazuje, że te salony są upiorne, a wszystkie sytuacje nie do wytrzymania. Narrator pod koniec powieści mówi o tym, że opisze swoich współczesnych choćby okazali się potworami. Myślę, że my też dziś przeżywamy rodzaj wymiany elit, gdzie miejsce inteligencji zajęli celebryci, a miejsce mędrców - rozmaitego gatunku nuworysze, więc to są procesy, które chyba się nigdy nie kończą. Możemy powiedzieć za Janem Kottem - "Proust współczesny".

Kiedy Odetta spotyka Swanna

- Krzysztof ma genialną intuicję. Tak było z "Burzą", której akcja została osadzona w katastrofie samolotowej czy z "Aniołami w Ameryce" - podczas prób nie sądziliśmy, że w Polsce będzie tak straszna fala homofobii, że to wszystko stanie się tak aktualne. Tutaj jest chyba podobnie. Ale niezwykły jest ten spektakl z jednej strony przez jakiś rodzaj melancholii, plastyczne, muzyczne piękno, a z drugiej - lekkość, jest bardzo dowcipny - mówi Maja Ostaszewska. W przedstawieniu gra Odettę, jak opowiada "ekskokotę", rasową uwodzicielkę, postać tragiczną i wielobarwną. - Jest najbardziej z nich wszystkich wolna, ma w pogardzie konwenanse, snobizm, opakowania, w których są damy z tzw. lepszego towarzystwa. Jej największą przeciwniczką i w gruncie rzeczy rywalką jest Oriana de Guermantes (Magdalena Cielecka) - czuje do niej ogromną pogardę, mówi o niej "guermancka kukła". Ale jest też w Odetcie wielki kompleks i marzenie, żeby być do tego świata arystokracji przyjętą - opowiada aktorka.

Kiedy Odetta spotyka Swanna (Mariusz Bonaszewski) - nie przyjmuje od razu jego zalotów, ale go zwodzi. Proust poświęcił wiele miejsca opisom męki miłości i zazdrości. - Jej relacja ze Swannem jest perwersyjna. Trzeba pamiętać, że Odetta to wielka klasa, błyskotliwość; jest bardzo dobrym, świadomym graczem. Kiedy znajduje się w salonie u Verdurinów, wygłasza rozpaczliwy monolog. W pierwszej chwili można pomyśleć, że jest pełen kompleksów wobec wyrafinowanego i wielkiego towarzystwa. Jednak kiedy się w niego wsłuchać, dostrzega się, jak ona z nich wszystkich kpi, obnaża ich rodzaj egzaltacji, przeintelektualizowania, śmieszności, akademickość - dodaje Maja Ostaszewska.

W proustowskiej gmatwaninie

Poza zespołem aktorskim na scenie wystąpi też muzyk, wiolonczelista Michał Pepol, na co dzień członek Royal String Quartet. W recenzjach niemieccy krytycy podkreślali siłę tego fragmentu przedstawienia. - Scena koncertu to połączenie dwóch motywów z Prousta: kiedy pani Verdurin zaprasza do swojego salonu młodych muzyków oraz aluzja do Sonaty Vinteuila, która towarzyszy miłości Swanna. Właściwie nie gram roli, jestem sobą, jestem przedstawiony jako Michał Pepol. W Niemczech dostawałem oklaski, jakbym wchodził na własny koncert, robił się wyłom w tej teatralnej sytuacji, widzowie zastanawiali się, czy to jest spektakl czy prawda? To jest prawda. W tej całej proustowskiej gmatwaninie, grze pozorów, cynizmie, smutku, samotności nagle pojawia się coś, co nie jest udawane, zmusza bohaterów do wyjścia ze swojej skorupy. Wyzwolenie dokonuje się przez sztukę - opowiada Michał Pepol.

Muzyk gra kompozycję Pawła Mykietyna "Kartka z albumu. Utwór na wiolonczelę i taśmę". - Kiedy słuchałem tego utworu po raz pierwszy, po prostu się rozkleiłem, chwyciło mnie za gardło, dla mnie jest to czyste piękno - przyznaje Michał Pepol.

Dodaje, że to zarazem bardzo trudne do wykonania dzieło. - Składa się niejako z dwóch części. Pierwsza - pojedyncze dźwięki wiolonczeli grane live, a multiplikowane na nagraniu elektronicznym. Brzmi jakbym grał z echem. Dźwięki się zmieniają i harmonia moduluje. Tworzy się niezwykła, gęsta mozaika pojedynczych dźwięków, które układają się w całe akordy. Potem jest fragment muzyki elektronicznej i zaczyna się liryczne solo wiolonczeli. Ta część z kolei jest niezwykle emocjonalna, subtelna, ale też mocna, oddaje literaturę Prousta - mamy długie akapity opisów i nagle krótkie zdanie, puentę, zastrzyk emocji. W pierwszej części trzeba być bardzo precyzyjnym, co do milisekundy, natomiast w drugiej trzeba się otworzyć i popłynąć, znaleźć w sobie wrażliwość, zagrać najszczerzej jak się da - opowiada.

Premiera "Francuzów" miała być połączona z otwarciem siedziby Nowego Teatru na Mokotowie, przy ulicy Madalińskiego. Jednak remont zabytkowej hali, w której będzie mieścił się teatr, opóźnił się. Artyści zaproszą tam widzów wiosną. Do tego czasu "Francuzi" będą pokazywani w ATM Studiu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji