Artykuły

TELEWIZJA

Prof. Jerzy Bralczyk, prasoznawca:

Mamy nowy serial, oczywiście historyczno-martyrologiczny. Wielu dobrych aktorów, dobre zdjęcia i niezłe dialogi. Dużo lepsze niż "Panny i wdowy". Mamy też nowy program państwowej telewizji, słusznie bazujący na dawnych polskich filmach, zwłaszcza serialach. Można więc w ciągu tygodnia urządzić sobie korepetycje z najnowszej historii, co da nam ciekawy, zupełnie sprzeczny ideologicznie, faktograficznie i interpretacyjnie, choć dość jednolity formalnie, obraz. Zaludniona bohaterami seriali odwołujących się zwłaszcza do okresu po wyzwoleniu (czy nowym zniewoleniu) Polska jest krajem, rządzonym przez cynicznych sadystów, szlachetnie kretyńskich naiwniaków, targanych wątpliwościami wrażliwców, prostych i ludowo-rozumnych żołnierzy, patriotów i sługusów obcej władzy. Poddani też zróżnicowani. W nowym serialu wprowadzono np. ciekawe sylwetki świadomych klasowo ziemianina i masarza. W PRL-owskiej interpretacji dziejów najnowszych ta była wygoda, że czarne, wrogie charaktery, były niemal wyłącznie pozapolskie (choć i teraz nazwisko Bergman może być użyteczne), a przy tym pokazywanie budowania nowego, lepszego ustroju, łatwiej umożliwiało nuty optymistyczno-ludyczne. Nowa słuszna interpretacja historii dopiero sobie wypracowuje popsymbole i stałe momenty gry, tak w serialach konieczne.

Całe szczęście, że "Przygody pana Michała" są zawsze na czasie.

Andrzej Kuśniewicz, pisarz:

Program minionego tygodnia zdominowany był przez obchody rocznicy Powstania w Getcie Warszawskim. Choć zdawałoby się, że jesteśmy już uodpornieni na wspomnienia dotyczące minionych lat wojny, to pamięć zagłady Żydów polskich pozostanie otwartą raną na wieki. W poniedziałek słuchałem rozmowy z Markiem Edelmanem, który wspominając walkę sprzed 50 lat, widzi problemy z nią związane na tle współczesnych cierpień całych narodów. Poprzez analogię z Jugosławią nadaje nowy sens obchodom i wspomnieniom z przeszłości. "To, co się stało w getcie, niech będzie przestrogą dla wszystkich pokoleń" - to wiodąca myśl Edelmana.

Widowisko Harveya Farmera "A i B" poświęcone było fikcyjnej rozmowie generała Andersa z Menachemem Beginem, prowadzonej w Londynie w 1946 roku. Sama rozmowa ciekawa, świetni aktorzy (Fronczewski, Talar), niestety całość popsuta wprowadzeniem postaci komentatorki, patosem i banalnym rozważaniem nad sensem historii. Nawet Budzisz-Krzyżanowska nic tu nie pomogła. Ciekawie zapowiada się serial "Kuchnia polska" o niemal dokumentarnym charakterze, dotyczący procesów z lat powojennych. "Mgiełki" Józefa Hena nie oglądałem, mimo ulubionych aktorów (Fronczewski, Gajos), nie jestem bowiem w stanie oglądać filmu zaczynającego się po drugiej w nocy. Ciekaw jestem, ile osób ogląda te nocne programy i jak potem wygląda ich praca następnego dnia. Bo chyba jednak większość społeczeństwa jakąś pracą się zajmuje?

NASZYM OKIEM

Telewizja cicho i powoli bije kolejne rekordy. Ostatnio w reklamie. Bloki reklamowe osiągnęły wreszcie granicę dziesięciu minut. Otrzymujemy kilkanaście spotów reklamowych pod rząd, niektóre kilkakrotnie. Nawet przed programami dla dzieci bloki te osiągają pięć do siedmiu zleceniodawców, zmniejsza to również telewizji. Wstawki reklamowe stają się samoistnymi pozycjami w programie, mają wręcz swoje regularne godziny, w czasie których można spokojnie wyłączyć odbiornik (np. tuż po "Wiadomościach" czy przed "Kołem fortuny"). Można tłumaczyć to zapewne dużą atrakcyjnością tego czasu antenowego, jego wysoką ceną, a co za tym idzie, skłonnością TV do rozbudowywania tych właśnie bloków, ale trzeba tu jednak przyjąć jakieś ograniczenia, zwłaszcza że TYP utrzymuje się nie tylko z reklam, ale przede wszystkim z abonamentu. Telewidz też ma zatem swoje prawa. W niemieckiej czy francuskiej telewizji reklam jest zatrzęsienie, ale są one praktycznie niewidoczne (tym bardziej skuteczne), bo umiejętnie rozmieszczane w zmiennym rytmie w czasie programu, i nie w takiej liczbie naraz. Nie bez znaczenia jest zapewne fakt, że jest tam znacznie większy wybór, i po raz tysięczny oglądany Roch Kowalski nie musi doprowadzać do szewskiej pasji. Notabene: co się stało z innymi reklamami "Polleny 2000", skradziono je?

Nie jest to atak na same reklamy. Chodzi tylko o głębsze przemyślenie tej kwestii, zwłaszcza że reklam będzie raczej więcej niż mniej. Kupię już tę "Lanzę", jak trzeba, ale dlaczego ma mnie jeszcze denerwować jej reklama pięć razy w ciągu pół godziny?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji