Artykuły

Od samograja po ambitną nowość

Chlubą każdego teatru, a więc takie operowego, są niewątpliwie oryginalne, ambitne pozycje repertuarowe, które obudzą żywe zainteresowanie środowiska, podniecą snobów i pomnożą splendor placówki poprzez szerokie odbicie w środkach przekazu.

Wiadomo jednak, że na co dzień widownię zapełnia głównie tzw. nowy odbiorca, zwykły meloman (jeśli i to określenie nie jest po prostu na wyrost...) o niezbyt wysublimowanych gustach, a do niego trafiają przede wszystkim znane pozycje tzw. żelaznego repertuaru i to prezentowane bez specjalnych udziwnień. Zaspokoić te raczej sprzeczne dążenia jest na ogół bardzo trudno; rozsądna dyrekcja musi więc szukać wyjścia kompromisowego, czyli znaleźć w planach na dany sezon miejsce na jedno i drugie, we właściwych proporcjach.

Taką drogę obrał z powodzeniem Teatr Wielki w Łodzi realizując ostatnio dwie, diametralnie różne pozycje premierowe. Najpierw była to "Madame Butterfly" Pucciniego, można powiedzieć - samograj, któremu w zasadzie wystarczy przyzwoite wykonawstwo, logiczna reżyseria, odpowiednie dekoracje oraz dobry poziom muzyczny - i problem z głowy (a co ponadto - będzie już znaczącym sukcesem, o czym za chwilę). Drugą premierą były nie grane dotąd nigdy w Polsce "Dialogi karmelitanek" Francisa Poulenca - jedna z najwybitniejszych pozycji operowych drugiej połowy XX wieku.

Sukces łódzkiej "Butterfly" w reżyserii Jarosława Marszewskiego, pod sprawną batutą Jacka Bonieckiego, przedstawienia pod każdym względem "zwyczajnego" w sensie pozytywnym, zapewnili bardzo dobrzy soliści, na czele z Danutą Dudzińską-Wieczorek w roli tytułowej (to wielce obiecujące odkrycie pięknego głosu utalentowanej, także aktorsko, młodej sopranistki) oraz z doskonałym w roli Sharplessa Andrzejem Niemierowiczem. Ważne role Pinkertona i Suzuki z powodzeniem kreowali Krzysztof Bednarek i Małgorzata Borowik; obsada wszystkich partii drugoplanowych była wyrównana i także godna pochwały.

Znakomity francuski kompozytor Francis Poulenc (zmarły w r. 1963, w ub. r. przypadało 100-lecie jego urodzin) niezwykle trudny temat swej opery zaczerpnął z dramatu znanego pisarza Georgesa Bernanosa: tragiczne losy karmelitanek z klasztoru w Compiégne, zgilotynowanych w czasach Rewolucji Francuskiej był zresztą faktem historycznym. Wydawałoby się, że tak "nieoperowa" treść - rozważania i dialogi XVIII-wiecznych zakonnic zmuszonych sytuacją do moralnych wyborów - obudowana w dodatku współczesną muzyką nie przyciągnie uwagi dzisiejszego widza i słuchacza. Otóż - nic bardziej mylnego! Dzieło, sensacyjnie przyjęte na prapremierze w roku 1957, zostało wprawdzie później trochę zapomniane, obecnie jednak wraca na światowe sceny w pełnym blasku. "Nowoczesność języka muzycznego tej opery jest raczej względna, za to jej walory dramaturgiczne niewątpliwe.

Umiał je też świetnie wydobyć i rozegrać reżyser i zarazem autor interesującej scenografii Krzysztof Kelm; po niezbyt zręcznie przeprowadzonym początku (dziwne, że i finałowe rozwiązanie konfliktu psychologicznego dwu głównych postaci także niezbyt się udało reżyserowi...), akcja, a raczej poszczególne obrazy konstruowane są z coraz większym napięciem, muzyka zagęszcza dramat, opera - bez arii i schematycznych "numerów" - staje się przejmującym spektaklem teatralnym. Walnie przyczynia się do tego polska wersja językowa utworu oraz napisy świetlne. Głęboką ekspresyjność muzyki Poulenca znakomicie rozumie - i egzekwuje w orkiestrze - dyrygent Tadeusz Kozłowski, szef artystyczny TW w Łodzi. Doskonałe chóry przygotował Marek Jaszczak, ruch sceniczny wypracowała z dużym smakiem lliana Alvarado.

Frapujące w wielu momentach, zarówno scenicznie jak muzycznie, widowisko zawdzięcza swój nieprzeciętny poziom całej plejadzie świetnie dobranych solistek, wśród których wyróżnia się zdecydowanie Monika Ci-chocka jako Blanche. Kreacje Dona-ty Hoppel, Jolanty Gzella, Krysty­ny Korbach i Agnieszki Makówki są również do zapamiętania.

Zaskakująco obfite i wielostronne są też dalsze plany repertuarowe Łódzkiego Teatru Wielkiego. Dyrektor naczelny Marcin Krzyżanowski, za którego "panowania" w ubiegłym sezonie odbyło się 7 premier (w bieżącym zaplanowano ich 9!), zamierza wystawić już w kwietniu, znowu po raz pierwszy w Polsce, współczesną operę amerykańskiego kompozytora Phillipa Glassa "Echnaton", następnie "Purytanów" Belliniego i balet "Coppelia" - w klasycznej choreografii Laury Alanso z Kuby.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji