Artykuły

"Moje" i "nasze"

Środowisko ma współdecydować o polityce kulturalnej w Polsce. O losach teatru w kraju. O tego teatru dniu dzisiejszym, o jego przemianach, o jego przyszłym kształcie. Istotnie, jest to sprawa dużej wagi. Dlatego między innymi, że inaczej być nie może. Albo - inaczej być nie powinno. Poprawka ta stąd się bierze, iż nie zawsze o tym pamiętano. Ani samo środowisko się o to za bardzo nie upominało, ani dawny mecenas nie zawsze o tym pomyślał. W tej chwili sytuacja się odmieniła. Sam teatr ma również głos zabrać. Nie tylko będzie ten głos wysłuchany; głos ten mieć będzie znaczenie decydujące.

Środowisko? Teatr? Któż to jest? Mówi się: Zarząd Główny SPATiFu. Jego prezes i prezydium. Rada programowa. Może jeszcze - zarządy oddziałów. Kilku aktywnych działaczy z każdego teatru. A także - rady artystyczne. Kolektywy twórcze. Każdy członek społeczności teatralnej. Zespoły.

Stop. Zagalopowaliśmy się. Nie ma jednolitego, zwartego "środowiska" w polskim teatrze, nie ma wspólnego głosu wszystkich współtworzących sztukę w sprawach samej sztuki. Nie ma bowiem zespołów. Nie ma także szerokiej społeczności teatralnej, która mogłaby i chciała współkształtować politykę kulturalną. Są twórcy przywiązani do swojego "teatru" żyjącego w ich wyobraźni. Są nieliczne jednostki, chcące służyć sztuce nie tylko własnym talentem i pracą artystyczną, ale także działaniem organizacyjnym, programowym, społecznikowskim. I jest wielka rzesza pracowników sceny, którzy gotowi są poprzeć różne inicjatywy (albo je zbojkotować), którzy oddadzą mandat zaufania wybranym przez siebie przedstawicielom (albo go wycofają), którzy przyklasną słowom i działaniom swoich kolegów (albo je wyśmieją) - jeżeli będzie to działanie popularne, odpowiadające interesom jednostkowym, zapewniające zmiany korzystne.

Nie ma w tym nic niezwykłego ani nagannego. Taka jest struktura każdej zbiorowości, której siłą i motorem działania bywa z reguły zjednoczenie celów i pragnień osobistych we wspólny program działania zbiorowego. W której świadomość środowiska jest wypadkową pragnień, interesów i myśli jednostek.

Otóż właśnie. Czy zbiorowość teatralna w Polsce jest świadoma celów teatru współczesnego? Czy każdy członek tej społeczności zna i umie nazwać po imieniu potrzeby i problemy dziedziny sztuki, której jest współtwórcą, czy zna wystarczająco dobrze mechanizmy działania i strukturę życia teatralnego, które współkształtuje - i które jednocześnie decyduje o sprawach jego samego, o losach, działaniach, samopoczuciu i stanie psychicznym jednostki? I wreszcie - czy umie cele i interesy własne, jednostkowe utożsamić z celami i interesami zbiorowości? A przede wszystkim - czy dostrzega tę współzależność, czy rozumie, że "moje" będzie takie, jakie stanie się "nasze"; że "moja" rola będzie taka, jaki jest "nasz" teatr, że "moje" przedstawienie jest zawsze cząstką "naszej" sztuki?

Pytania są retoryczne. I znowu nie ma nic w tym nagannego, że tak nie jest jak mogłoby być w idealnej społeczności, gdzie zharmonizowane są cele i pragnienia wszystkich, gdzie dziełem wspólnym jest program działania i zawarta w tym programie idea czy ideologia. W sztuce wszelka sztucznie stworzona wspólnota nosiłaby nazwę uniformizacji. I pewnie prowadziłaby - jako zjawisko sprzeczne z naturą procesu tworzenia, będącego aktem działania jednostkowego, samolubnego, egocentrycznego - do skutków opłakanych. Znamy dobrze przykłady, które to potwierdzają.

A jednak brak wspólnego programu działania w środowisku, które chce uczestniczyć we współrządzeniu i współkierowaniu losami przedsiębiorstwa, instytucji czy organizmów społecznych, które chce zgłaszać własne postulaty i podejmować decyzje, wydaje się czymś absurdalnym. I nic dobrego nie zapowiada, jeżeli będzie się chciało dokonać czegoś więcej niż uzyskanie poprawy warunków własnej pracy, albo gdy zgłaszać przyjdzie postulaty mniej oczywiste i z pozoru ogólnikowe, jak uznanie zawodu aktora za zawód twórczy. Wtedy trzeba już wiedzieć, po co i dlaczego zmiana jakaś jest przeprowadzana. Jakie pociąga za sobą skutki w życiu jednostki, a jakie w życiu całego teatru. I jaki będzie miała wpływ na rezonans społeczny sztuki, na skuteczność jej społecznego oddziaływania. Działania w sferze ekonomicznej - etaty, normy, plany, budżety, unormowanie zasad współpracy z filmem, radiem i telewizją - mają wpływ bezpośredni na organizację, na model życia teatralnego. A te z kolei kształtują oblicze teatru jako zjawiska ideowego. Od środka i w zderzeniu z otaczającą ten teatr rzeczywistością.

Wiemy, wywód ten ma charakter odkrycia banalnego. Powiedziane zostały rzeczy, które znane są każdemu i dla zrozumienia których nie trzeba odbywać długoletnich studiów nad marksizmem. Działanie każdej zbiorowości znajdzie wcześniej czy później swój wyraz w idei, która porządkuje owe działanie, pozwala zobaczyć i zrozumieć jego sens z perspektywy nieco szerszej niż interes jednostki. Czasem dzieje się nawet odwrotnie: dla realizacji jakiejś idei podejmuje się konkretne działania praktyczne. Na ogół to drugie jest skuteczniejsze, szybciej prowadzi do celu. Jest bowiem busolą, która wskazuje kierunek.

Otóż - czy mówiąc "środowisko" moglibyśmy dziś powiedzieć, jakie są tego środowiska cele, w jakim kierunku środowisko to chciałoby zmierzać, jaka idea porządkująca kieruje jego działaniami? Idzie o sprawę elementarną: o to, by program naprawy rzeczpospolitej teatralnej był nie tylko programem postulatów ekonomiczno-organizacyjnych, ale także dawał świadectwo tego, że wiemy, jaki teatr - lepszy, sprawniej działający, potrzebniejszy - chcielibyśmy stworzyć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji