Artykuły

Zbyszek Cybulski. W 25 rocznicę śmierci

Był 8 stycznia 1967 r. Jak zwykle, w ostatniej chwili, spóźniony, usiłował dogonić uciekający pociąg. Pędząca masa stali przerwała romantyczne życie. Miał tylko czterdzieści lat. Był mitem, legendą młodych popaździernikowych pokoleń.

Urodził się w 1927 r.. w Kniażach koło Śniatynia. Wojna opóźniła mu normalny cykl edukacji, maturę zdawał jako 20-latek. Zanim zdecyduje się na studia aktorskie, trafia najpierw na Wydział Konsularny Wyższej Szkoły Handlowej, następnie na Dziennikarski, Uniwersytetu Jagiellońskiego. Krakowską PWST, w której wreszcie znajdzie swe miejsce, ukończył w 1953. Później był gdański Teatr Wybrzeże, debiutancka rola Ferdynanda w "Intrydze i miłości" Schillera, herszta anarchistów w "Tragedii optymistycznej" Wiszniewskiego, Mazepy. Założony i prowadzony wspólnie z Kobiela "Bim-Bom" i pierwszy kontakt z filmem. Niewielki epizod w "Pokoleniu" Andrzeja Wajdy. Rólką Kostka, chłopca z Woli zwraca na siebie uwagę filmowców. Wkrótce Stanisław Lenartowicz zaproponuje mu udział w "Trzech startach", Antoni Bohdziewicz w "Końcu nocy", Petelscy we "Wrakach", Ford w "Ósmym dniu tygodnia".

Znakomita kreacja Maćka Chełmickiego, w "Popiele i diamencie" Andrzeja Wajdy, we­dług powieści Andrzejewskie­go , uczyniła go mitem, wiążącym legendę akowskich dziejów i powojenne doświadczenia . Stylem, modą.

- "Jeśli gdzieś, w odległych zakątkach kuli ziemskiej, znany jest film polski - to znajomość ta opiera się głównie na "Popiele i diamencie" , a w nim - roli Maćka Chełmickiego. Jest to z pewnością, jak dotąd, najwybitniejsza rola filmowa polskiego aktora" - pisał biograf Zbyszka Cybulskiego, Konrad Eberhardt.

- Film mówił o wojnie, o walce, o śmierci, o moim pokoleniu (...) Polubiłem bardzo tę postać, za jej tragedię, za dużą dozę romantyzmu, za pasję życia, którą w sobie zawierała. Ta pasja życia zawierała taką, a nie inną koncepcję śmierci - mówił Zbyszek Cybulski sam o tej kreacji.

Czy mógł po roli Maćka kreować nowe postacie-mity? Zyskać powszechny aplauz widowni? Niełatwo przecież wyzwolić się ze stereotypu funkcjonującego w powszechnej świadomości, z młodzieńczych reakcji, uniformu, ciemnych okularów. Każda z późniejszych ról mogła być tylko skokiem z Olimpu. A przecież wiedział, że musi grać przeciwko sobie. "W kinematografii produkującej dwadzieścia siedem filmów rocznie odrzucenie roli jest jednoznaczne z samobójstwem..." - próbował odpierać zarzuty widzów oczekujących na kolejne "Popioły i diamenty". Proponowane mu role nie zawsze pozwalały zademonstrować kunszt aktorski, pokazać własną indywidualność. Przeciwnie, groteskowa postać zootechnika w "Krzyżu Walecznych" Kutza, mitomana i alkoholika w "Jak być kochaną" Hasa, kapitana MO w "Zbrodniarzu i pannie" Nasfetera, pospolitego pantoflarza w "Ich dniu powszednim" Aleksandra Ścibora-Rylskiego budziły niechęć widowni, oczekującej serialu z Maćkiem Chełmickim. Okrutny czas zaokrąglał sylwetkę, czynił z wiotkiego młodzieńca w dżinsach coraz poważniejszego pana.

"Tryb życia jaki prowadził, ten sam tryb życia, który zjednywał mu przyjaciół wśród knajpowych szatniarzy, kolejarzy w nocnych zajezdniach, ludzi wszystkich życiowych marginesów - sprzyjał owej fizycznej metamorfozie" - wyjaśniał gasnącą moc mitu Krzysztof Teodor Toeplitz.

Znakomite komediowe role Staszka w filmie "Giusseppe w Warszawie" Lenartowicza, Alfonsa van Wordena w " Rękopisie znalezionym w Saragossie" Hasa, urok Fredrika w szwedzkim filmie Jórna Donnera "Kochać", prawda ekranowa postaci Kowalskiego-Malinowskiego w "Salcie" Konwickiego przypomniały czas świetności utalentowanego artysty. Na krótko. Roli gangstera-Radeckiego w sensacyjnym obrazie "Morderca zostawia ślad" Ścibora-Rylskiego nie zdołał zagrać do końca.

6 stycznia 1967 r. stanął na planie po raz ostatni.

- Zbyszek był niepowtarzalny. Rozsadzał wszystko swoją osobowością. Grał siebie. Zarówno w filmie jak i w teatrze. Rolę wyrażał poprzez swoją indywidualność. Tchnął świeżością, poszukiwał. Wbrew schematom i stereotypom występował z osobistą, oryginalną interpretacją!...). Powinien był zagrać o wiele więcej w swoim życiu, nie został w pełni wykorzystany - wspominał Janusz Morgenstern w jednym z wywiadów.

- Z moich kolegów on pierwszy w sposób integralny umiał stopić to, co ma na co dzień, z tym co go zachwyciło - napisał Tadeusz Łomnicki.

- Czy był wielkim aktorem? - nie. Czy miał talent - na pewno. Czy był genialny? - kto wie. Ale przede wszystkim był fascynujący i nie dokończony - powiedział o Zbyszku Cybulskim Jan Kreczmar.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji