Artykuły

Szemrana powojenna Warszawa

"Zły" wg Leopolda Tyrmanda w reż. Wojciecha Kościelniaka w Teatrze Muzycznym w Gdyni. Pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej.

Wojciech Kościelniak zrobił z powieści Leopolda Tyrmanda spektakl pełen rozmachu i energii. W Teatrze Muzycznym w Gdyni oglądamy zarówno brawurowe sceny zbiorowe - jak gęsto okraszona bluzgami bójka w "czerwonym autobusie", jak i bardziej kameralne dowcipne sekwencje. Choreografia jakością przewyższa jednak libretto.

Dzieło Tyrmanda przeżywa - wraz z modą na powojenną Warszawę - kolejną młodość. Były już dwie adaptacje w teatrach dramatycznych, ciągle czekamy na film Xawerego Żuławskiego. Cieszy nas zabawa z gatunkiem kryminału i "warsiaski" koloryt: nieoficjalny obieg bikiniarskich ciuchów, tajemniczy warszawski mściciel, wojny gangów, nielegalny handel biletami na mecz Polska - Węgry. A w tym wszystkim charakterystyczne typy: król półświatka działający pod przykrywką spółdzielni wyrobów kartonowych, dzielny reporter jak z amerykańskiego kina u boku szlachetnej milicji.

"Zły" szybko zyskał status pierwszej po wojnie kultowej powieści warszawskiej. Tyrmand był zresztą wybornym miejskim felietonistą; pisał o odbudowie stolicy, o bruku na Nowym Świecie, o knajpach i dzikich bazarach. Zestawiał Warszawę starą z nową, opisywał wojenne blizny. Postulował m.in., by kościół na placu Trzech Krzyży pozostawić w formie zakonserwowanych ruin jako pamiątkę zniszczenia stolicy. Jego teksty z "Tygodnika Powszechnego", "Przekroju" i "Stolicy" przeczytać można w wydanym parę latu zbiorze "Tyrmand warszawski".

U Wojciecha Kościelniaka powojenna stolica to mroczne miasto grzechu, którego nastrój reżyser stara się budować z fragmentów przemówień z epoki, projekcji wideo, nagłówków gazet i gadżetów. Ten reżyser to niekwestionowany lider polskiego musicalowego rynku, artysta rzemieślnik o wielkiej produktywności. W Gdyni wystawił ostatnio z sukcesem "Chłopów" Reymonta. Przez dwa wieczory ich telewizyjną wersję pokazała później TVP. A w Capitolu we Wrocławiu Kościelniak wystawił "Mistrza i Małgorzatę". Często wraca do prozy: "Ziemia obiecana", "Lalka", "Idiota" - długa jest lista zrealizowanych przez niego klasycznych tytułów.

W "Złym" wrażenie robi pełna rozmachu choreografia Jarosława Stańka, jak zawsze u Kościelniaka mocnym punktem przedstawienia jest też muzyka Piotra Dziubka. W kategoriach rozrywkowego spektaklu - ambitna i złożona, brakuje tylko zapadającego w pamięć motywu przewodniego - hitu, który nuciłoby się po wyjściu z teatru, jak w amerykańskich klasykach gatunku.

W gdyńskim spektaklu są zarówno brawurowe sceny zbiorowe - jak gęsto okraszona bluzgami bójka w "czerwonym autobusie", jak i bardziej kameralne dowcipne sekwencje - np. spotkanie "Hawajki z Mogielnicy" (Sylwia Wąsik), warszawskiej barmanki z szemranego lokalu, z dzielnym redaktorem Kolanką (Tomasz Steciuk).

Pewnym problemem jest za to libretto - autorska adaptacja Kościelniaka. Galopada pomysłów sprawia, że spektakl zmienia się w ciąg scen, owszem, często efektownych, ale pozbawionych wiodącej linii. Zaskakuje też długi monolog wieńczący całość.

No właśnie - w cieniu dynamicznych kawałków i choreograficznych układów pozostają sceny mówione. By pchnąć do przodu akcję kultowego kryminału, potrzebne są dialogi. A z grą dramatyczną gdyńscy aktorzy radzą sobie gorzej niż ze śpiewem i tańcem. Nie przeszkadza to jednak specjalnie widzom, którzy na wielką widownię Muzycznego walą tłumnie. Aż dziwne, że "Zły" dopiero teraz doczekał się musicalu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji