Artykuły

Umyj ręce

Józef Szajna - malarz, grafik, scenograf, reżyser - obchodzi jubileusz 70-lecia urodzin i 40-lecia pracy twórczej. W związku z jubileuszem przygotowano cykl spotkań z jego twórczością. Kulminacyjny ich moment przypadnie 28 marca, wtedy to w Teatrze Studio odbędzie się prapremierowa, autorska inscenizacja utworu "Dante 1992", a także otwarta zostanie retrospektywna wystawa jego prac. Oto skrócony, nie autoryzowany zapis myśli artysty, jakie wygłosił w trakcie spotkania z dziennikarzami w Fundacji Kultury Polskiej.

O polskiej chorobie

Jestem chory na Polskę, ale ciągle obawiam się, żebyśmy tylko nie rozmienili się na drobne, żebyśmy nie zostali karzełkami w tej części świata. Jeżeli chcemy być w Europie, to tylko dzięki kulturze, bo przecież nie za sprawą gospodarki. W takiej roli żebraczej ja siebie nie widzę.

O pływaniu

Ciągle wolę pływać pod prąd niż z prądem. Jestem przecież spod znaku Ryby. Dobrze pływam, a moim pierwszym młodzieńczym sukcesem było mistrzostwo Polski w skokach z trampoliny. Miałem wtedy 16 lat. Byłem juniorem rzeszowskiej "Resovii". Jak więc widać, nie tylko Gustaw Holoubek był wielkim sportowcem. Ale przecież nie tylko o to dosłowne pływanie pod prąd mi chodzi. Nigdy nie ustawiałem się koniunkturalnie - tylko wtedy można wydobyć z siebie jakieś wartości.

W życiu trzeba być przynajmniej raz pokonanym. Ja byłem pokonany i dopiero człowiek pokonany, który potrafi podnieść się, jest bogatszy od tego, który nigdy nie poznał klęski. To, co było kiedyś moją klęską, stało się później moją siłą.

O szczęśliwych "9"

Bardzo pragnąłem realizacji "Repliki" w Izraelu i byłem ciekawy, jak ona zostanie tam przyjęta, jak będzie brzmiała, w sytuacji kiedy to państwo było i jest w konflikcie zbrojnym z Palestyńczykami. l właśnie w Izraelu, w trakcie prób, powiedziano mi, że jestem urodzony pod szczęśliwą gwiazdą. Odczytali mój obozowy numer, który zaczynał się na 18, a 1 i 8 dają w sumie 9, a dziewięć w ich kabale znaczy życie. Liczą dalsze cyfry a tam 7 i 2. Znów dziewięć, a więc dwa razy życie. - To pan dlatego się uratował w obozie - powiedzieli. A ja miałem jeszcze jedną dziewiątkę w swoim numerze.

O "Dantem"

"Dante 1992" jest najbardziej mój, najbardziej osobisty i najbardziej polski. Jeżeli tamten pierwszy "Dante" miał charakter uniwersalny, skierowany do świata, to ten jest właśnie polski. Oczywiście w pewien sposób będę nawiązywał do tamtego "Dantego" z 1974 roku. Też będą te słowa: "umyj ręce", ale w imię Polski. Bardziej też eksponuję rolę Judasza i sprawę fałszywych srebrników, złodziejstwa. Rzecz będzie się działa nie tylko wśród aktorów na scenie, ale również wśród nas, widzów, wśród tych cieni pasywnych, śpiących, byle jakich. Nie chciałbym, żeby ludzie byli byle jacy, ale każdy ma powód, by "umyć ręce". Ja też. W tym spektaklu obrzęd mycia rąk będzie ciekawy, ponieważ miednice będą nosiły dziewice. A takie w Polsce trudno dziś znaleźć.

O pesymizmie

Nie rozmawiajmy tylko o tym czy ja jestem pesymistą, choć uważam za wielki komplement jak ktoś powiedział: "Oto mamy katastrofistę na miarę Franza Kafki". Ale czy naprawdę do końca można być tylko pesymistą? W "Dantem" duchy wieczyste mówią: "Żegnaj się z nadzieją". Człowiek żegna się, ale tak naprawdę i do końca nie może pożegnać się z nadzieją.

Co z tego, że tyle razy mówiłem przeciw wojnie. Wojny trwają. Barbarzyńcy są po jednej stronie, a kultura po drugiej. Świat dzieli się na tych, którzy są mordercami, i tych, którzy są samobójcami. Mam więcej wspólnego z tymi ostatnimi

O wędrówkach

Niewielu artystów musiało, ta jak ja, żegnać się z tak wieloma miejscami. Bardzo sobie cenię wszystkie. Początki w Opolu może nie były jeszcze tak istotne, ale całe jedenaście lat w Nowej Hucie najpierw jako scenograf, późnię jako dyrektor i reżyser, to był ważny okres w moim życiu. Dalej cały okres krakowski, śląski. Wydaj mi się, jakbym rozprzestrzeniał się i był uwolniony od tego, co ograniczało wielu artystów. Jestem troch taki jak Jan bez Ziemi - wędrownik, artysta, który dotknął całej Polski, a i trochę świata.

Teatr ma duszę swojego widza, a my mamy tyle prowincji w kraju, a największą z prowincji jest stolica. To jest miasto niczyje. I w rezultacie zrobić coś awangardowego, skonstruować jakiś teatr na miarę indywidualności w Warszawie jest najtrudniej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji