Artykuły

Produkt z Brodwayu

Amerykanie najpierw wymyślili - mowa o teatrze bulwarowym - komedie interesu jako przeciwstawienie francuskiej bulwarowej komedii łóżkowej... i mieli sukces. Potem wymyślili - wciąż mowa tylko o teatrze bulwarowym - musical oraz dramat z psychoanalizą, czarny jak smoła lub przełamany odcieniami czarnego humoru.

Utwór pod tytułem "Kto ura­tuje Wieśniaka?" należy do kategorii sztuk "duszoszczipatielnych", posępnych jak deszcz w grudniu, a zarazem odwołujących się do amerykańskich upodobań w dociekaniach duszoznawczych, z pogranicza psychoz,sztuk,którym tak szeroką drogę utorował przede wszystkim Tennessee Williams, zresztą znakomity spadkobierca wielkich tradycji amerykańskiego realizmu scenicznego. Dużo tu - u Gilroya - naturalizmów i brutalizmów oraz tzw.prawd życiowych, zrodzonych z wcale wnikliwej obserwacji ale też skąpanych w roztworze melodramatu i w mgliście zaryso­wanej tendencji antywojennego humanitaryzmu. Wszystko to ra­zem zrobione jest zręcznie - zwolennik powie: bardzo zręcz­nie - zdialogowane sprawnie (zwolennik powie: nader spraw­nie) - nic dziwnego,konkurencja w branży dramatopisarskiej jest duża i partacz czy choćby nied­bały rzemieślnik odpadają od ra­zu w przedb:egach. Gilroy, scenopisarz dla filmu i telewizji, jest podobno wzięty na Broadwayu: chętnie temu wierzę, skoro rów­nież teatralny jego produkt wy­kazuje znaczne opanowanie rze­miosła. Oczywiście Gilroy to ani Williams ani Miller; ale z Gib­sonem ("Dwoje na huśtawce") i analogicznymi dostawcami może skutecznie iść w zawody.

Wielu widzów, zwłaszcza z płci pięknej, daje się zawojować ta­kim sztukom jak Gilroya, rów­nież i u nas znajdzie się dla niej zapewne życzliwa publiczność. Chociaż autor co miał do powiedzenia powiedział w pierwszym akcie, w drugim piętrząc tylko dalsze, zbędne już szczegóły w ta­kiej ilości, że znowu się przypo­mina nieśmiertelne westchnienie Franciszka Józefa "nic mi nie zo­stało oszczędzone". Niemniej sztuka jest zagrana wyśmienicie, do­brych ról takim produktom nie brak. Zwłaszcza WIESŁAW GO­ŁAS dał pełny i pełen szczegó­łów psychicznych i psychofizycz­nych portret nieokrzesanego, zmarnowanego "Wieśniaka", któ­rego uczucie męskiej przyjaźni może jeszcze ocali od zguby; jest to przy tym portret realistyczny, bez żadnych skłonów w stronę groteski. Najwięcej ujęła mnie rola Gołasa. ale także EDMUND FET­TING zaznaczył interesująco gi­nącego intelektualistę w ostatnim stadium nieuleczalnej choroby, a HALINA DOBROWOLSKA ostro zarysowała rezygnację i zgorzk­nienie żony gruboskórnego Wieś­niaka, jej kostyczną złośliwość i odpychające nawet w nieszczęś­ciu cechy charakteru. Grają tak­że TERESA MARECKA. STANI­SŁAW BIELIŃSKI i STANIS­ŁAW WYSZYŃSKI. Tłumaczenie jest chropawe. Reżyseria JANA ŚWIDERSKIEGO trafnie uwydat­niła mały realizm i duszną atmo­sferę sztuki. Scenografia ZENOBIUSZA STRZELECKIEGO dała się uwieść, "światłom wielkiego miasta" i chyba przeoczyła po części ciasnotę i brzydotę miesz­kania małżeństwa Cobb, tak już bliskich również materialnej ka­tastrofy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji