Artykuły

Roman Pawłowski: Najmniejszy teatr Warszawy

Mariańska róg Twardej. Nigdy tu nie byłem, chociaż w Warszawie mieszkam przeszło ćwierć wieku. Nie kusiło mnie, aby zapuszczać się między postpeerelowskie garaże i pawilony, biurowce III RP i bary o dziwnych szyldach i jeszcze dziwniejszym menu. Do minionej środy, kiedy na zaproszenie reżysera Michała Zadary poszedłem na otwarcie siedziby teatralnego kolektywu Centrala przy Twardej 7 - pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.

Centralę mogą państwo znać z kilku głośnych projektów teatralnych, takich jak dokumentalna "Awantura warszawska" w Muzeum Powstania Warszawskiego, "Szapocznikow" w Muzeum Sztuki Nowoczesnej czy "Wszyscy byli odwróceni" według Marka Hłaski w Muzeum Historii Żydów Polskich. Zadarze i jego grupie udało się stworzyć unikalny w polskim życiu kulturalnym model działania: teatr bez siedziby i etatowego zespołu, który z powodzeniem wystawia spektakle w dużych instytucjach. Ich "Chopin bez fortepianu", brawurowe wykonanie koncertów fortepianowych Fryderyka Chopina, w których partię głównego instrumentu zastępuje monolog Barbary Wysockiej, podbił festiwale w kraju i za granicą. Równie dobry był grany w MSN spektakl dokumentalny "Dziesięć politycznych piosenek" o warszawskich sprzedawcach z kebabów, emigrantach z Syrii, Bangladeszu, Indii i Jemenu. Dzisiaj ten portret Obcych, przeglądających się w zwierciadle polskiej większości, nabiera nowej aktualności wobec fali nienawiści przeciwko uchodźcom wzbierającej w polskim internecie.

Teatr w przerobionym garażu

Nowa siedziba Centrali jest z pewnością najmniejszym teatrem w mieście: mieści się w przerobionym garażu, którego więcej niż połowę zajmują regały z papierami. Zostaje nieco przestrzeni na kanapę i kilka krzeseł. Miejsc dla gości szybko zabrakło, na szczęście ktoś przyniósł leżaki z sąsiedniej knajpy i wylegliśmy na parking. Z tego miejsca Warszawa wygląda jak fotomontaż, posklejany z przypadkowo wybranych zdjęć. Peerelowskie bloki obok połamanych fasad postmodernistycznych wieżowców, dawny budynek Żydowskiej Szkoły Pielęgniarek, w której uczyła się Alina Margolis, późniejsza żona Marka Edelmana, i włoskie knajpy w betonowych pawilonach, urząd dzielnicy i gejowski klub w garażach naprzeciwko.

Nic nie pasuje do siebie, tak jak w całej północnej części Śródmieścia, zbudowanej na ruinach getta. Mimo to czuję, że to dobre miejsce dla teatru. Traumatyczna historia krzyżuje się tutaj ze współczesną korporacyjną Warszawą. Z wieżowców przy Świętokrzyskiej i Jana Pawła II wylewa się tłum korpopracowników śpieszących na lunch, ktoś wywiesza pranie w oknie w bloku, pracownicy restauracji popalają fajki na tyłach pawilonów, z głośników leci muzyka Johna Coltrane'a. Nagle nie wiadomo skąd podjeżdża samochód z Gołdą Tencer, dyrektorką Teatru Żydowskiego. Przecieram oczy, mam wrażenie, że znalazłem się w cudzym spektaklu, który nie wiadomo kto wyreżyserował. Patrzę badawczo na Michała Zadarę, ale ten się tylko śmieje. To miasto samo jest teatrem.

Ekspansja na inne przestrzenie

Centrala nie planuje na razie przedstawień w swojej mikrosiedzibie, zapowiada za to ekspansję na inne przestrzenie. W styczniu przyszłego roku w kebabie Aden na rogu Chmielnej i Jana Pawła II pojawi się wystawa fotografii Krzysztofa Bielińskiego. Trwają też prace nad internetową operą kompozytora Jana Duszyńskiego, premiera zapowiadana jest na rok 2017.

W połowie drogi między Muzeum Sztuki Nowoczesnej a Teatrem Żydowskim, na tyłach biznesowego centrum Warszawy, zakotwiczyła grupa artystów, którzy starają się dotknąć warszawskiego chaosu i go opisać. Zaglądajcie na Twardą, bo warto śledzić działalność tego małego-wielkiego teatru.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji