Artykuły

Śmietnik i władza

Czytając ponad ćwierć wieku temu "Generała Barcza" J. Kadena-Bandrowskiego (powieść wydana jeszcze w r. 1923) - dostrzegałem w książce sporo momentów dramatycznych, głównie w dialogach - ale nie wyobrażałem sobie jej przeróbki na scenę. Kaden lubował się w barokowych zawiesistościach stylu i języka, powieść czyni (zwłaszcza dziś!) wrażenie chorobliwe: puchlina słowna.

Aż tu adaptacja sceniczna Jerzego Krasowskiego - o d k r y w a w zwałach werbalizmu "Generała Barcza" smakowite rodzynki teatralne. Dialogi ze sceny brzmią zwarcie, kadenowski język czaruje w przeróbce Krasowskiego pięknymi tonacjami

Lecz pomijając zasługi literackie, jakie oddał zwietrzałemu tekstowi Krasowski - zaskakuje przede wszystkim pytanie: dlaczego Kaden wraz ze swoją powieścią, pojawił się na scenie Teatru Ludowego w Nowej Hucie? Z jakiego tytułu ów piewca piłsudczyzny, jeden z twórców legionowego mitu o "komendancie" i zaufany poplecznik skompromitowanego przed historią ustroju Polski międzywojennej - przemawia dziś słowami swoich bohaterów ze sztuki "Radość z odzyskanego śmietnika"?

Sprawa właściwie jasna. W "Generale Barczu" - jest zawarta gorzka prawda o początkach przedwrześniowej niepodległości, nawet kiedy odczuwa się tu i ówdzie próbę obrony wodza przez oddanego mu pisarza. Ostre kontury groteskowe nie zmylą przecież czujnego czytelnika. Nie idzie również o to, czy podstawione nazwiska głównych postaci książki - wskazują rzeczywistych aktorów tragikomedii polskiej: Piłsudskiego, Sosnowskiego, Dowbora-Muśnickiego, Hallera, Koca i in.

Rzecz polega bez reszty na ukazaniu problemu w ł a d z y. Na metodach jej zdobywania w tamtych warunkach historycznych. Na analizie - poprzez ujawnione zjawiska - historycznych konfliktów rzeczywistości z początków naszego dwudziestolecia.

No, więc - władza. Tu zatem, uwidaczniają się także: obecny profil i ambicje kształtowania repertuaru jednej z najciekawszych scen polskich, Teatru Ludowego. Teatru politycznego i filozoficznego.

Dobrze: ambicje. Dobrze - profil. Spektakle na pewno twórcze, poszukiwawcze. Dobrze, że problemy tzw. węzłowe. Polityczne. Tym niemniej szereg przedstawień bardzo trudnych w odbiorze. Droga teatru eksperymentalnego. Z podtekstami, odwrotem od wszelkiej tradycyjności. Symbole, skróty. Scena nowoczesnego widza, aktora i reżysera. Same plusy.

A przecież ostatnia premiera Barczowej adaptacji najwyraźniej stawia kropkę "nad i" w długiej dyskusji o miejscu tego, niewątpliwie wysoce artystycznego eksperymentu. Niech mi nikt nie próbuje wmawiać, że po 10-ciu latach kształtowania się środowiska - ów spragniony pożywki kulturalnej odbiorca z Nowej Huty - znajdzie w Teatrze Ludowym potrzebną mu podpórkę kulturalną. Znajdzie czasem coś więcej... Jeśli już stał się intelektualistą. Ale bardzo trudny teatr może mniej wyrobionego widza i słuchacza - odepchnąć, tak jak "szyfr" całek i różniczek podany słabiej orientującemu się w matematyce - uczniowi.

Bo też "Radość z odzyskanego śmietnika", spektakl ze wszech miar ciekawy i osiągnięcie wielkiej klasy artystycznej - należy do rzędu przedstawień, które nawet ludziom obytym z teatrem sprawi sporo kłopotu intelektualnego przy prawidłowym odczytaniu sztuki oraz intencji jej realizatorów.

Owszem, są tam momenty (zwłaszcza te groteskowe) - które łatwo można sobie przyswoić, a wymowa poszczególnych scen nie wymaga "wtajemniczenia". Ale - są i takie partie sceniczne, które wymagają odpowiedniego klucza, czyli tęgiego znawstwa przedmiotu!

Nie chciałbym być źle zrozumiany. Skuszanka i Krasowski stworzyli teatr o rzadkich ambicjach. Niecodzienny i twórczy. Wyzwalający się z poprawnej szarzyzny. A nawet teatr - godny zazdrości. Tyle, że przeskakujący w konkretnym środowisku kilka (no cóż - trzeba posłużyć się schematycznym terminem) etapów kształcenia kulturalnego...

Wracajmy jednak do konkretnego zjawiska. Do sztuki. Streszczać dokładnie nie wypada - ale wypada zachęcić do przeczytania powieści Kadena przed obejrzeniem "Radości z odzyskanego śmietnika". To p o w i n n o ułatwić właśnie przeciętnemu widzowi odbiór całości t e a t r a l n e j !

Skąd tytuł? - Bo istotnie TO, co zastają wszyscy u progu "niepodległości" - to śmietnik. Śmietnik trzeba uporządkować. Ujrzymy zatem 3 pretendentów do władzy... wymiataczy. Generałowie: Barcz, Krywult, Dąbrowa. Z nich tylko Barcz umie być "wodzem". Co by jednak zrobił sam Barcz, gdyby nie miał swojego majora Pycia: oka i ucha wywiadu? Co by się stało, gdyby przeprowadzono zamach na Barcza, bez możliwości zdemaskowania przeciwników przez kurtyzanę z arystokratycznego salonu? Jak zareagowałby lud, gdyby mu zamiast odartej z szat dyktatury - nie przedstawiono bogoojczyźnianych "starych kości", więc - męczeńskiej tradycji, spreparowanej przez speca od propagandy, Rasińskiego? - Na śmietniku zostaje Barcz. Jest kompromitowany przez dramaturga przy każdej niemal okazji. Ale - powód do radości z odzyskanego śmietnika - wobec takiego "towarzystwa" przy swojej osobie - ma tylko on. Jest to racja co najmniej dwuznaczna, choć jednoznacznie chłostana tekstem i sytuacjami na scenie.

Reżyser J. Krasowski wymodelował swoje (i Kadena) dzieło z rozmachem oraz w stylu narodowej tragifarsy. Jest i kawałek teatru romantycznego (I akt), są apokaliptyczne wizje "pod" Witkacego, Gombrowicza i klasyka-Wyspiańskiego. Jest muzyka "klepsydrowa" (Jerzego Kaszyckiego) i dekoracje śmietnikowo-abstrakcyjne (Józefa Szajny). Poza ekspozycją - w której początkowo trudno się połapać - następne obrazy są już bardziej zwarte i czytelne. W każdym razie spektakl o wielkim ciężarze gatunkowym, choć dyskusyjny i może nierówny. Ale z pewnością WYDARZENIE artystyczne w skali krajowej!

OBSADA: Generał Barcz (Franciszek Pieczka) świetny w sylwetce, groteskowy i dramatyczny, choć tym razem gorzej z dykcją, Dąbrowa (Ferdynand Matysik) odpowiednio "przeciwstawiony" Barczowi, z chłopska ukrzepiony, Krywult (Tadeusz Szaniecki) trochę przerysowany "kresowo", Major Pyć (Witold Pyrkosz) właściwy, bohater sztuki, znakomita maska, najlepsza rola przedstawienia; Rasiński (Edward Rączkowski) - ucharakteryzowany pod samego Kadena, ale grający indywidualnymi środkami wyrazu artystycznego, matka Barcza (Jadwiga Zaklicka) interesująca w pozie starej damy, żona Barcza (Bogusława Czuprynówna) pełna "ciepłego" tonu, Drwęska (Anna Lutosławska) może za mało drapieżna kurtyzana pałacowych władców oraz kilka dobrych epizodów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji