Artykuły

Konfrontacje

Zebrało się pewnego dnia kilkadziesiąt osób i postanowiło: chcemy kochać teatr i chcemy żeby wszyscy nasz teatr kochali. Zmierzono siły ma zamiary. W ciągu kilku lat teatr Skuszanki, bo pod tym wezwaniem znany jest w Polsce Teatr Ludowy w Nowej Hucie - zyskał wielki rozgłos, zdobył sobie wielu entuzjastów, w prasie literackiej wywołał wiele dyskusji i oto teraz przedstawił się w Warszawie: popatrzcie jacy jesteśmy.

Trzy ukazane widowiska dają już prawo do ogólniejszej oceny. Najmniej może pierwsze. Jerzego Krasowskiego (i w jego reżyserii) "Radość z odzyskanego śmietnika" według powieści Juliusza Kadena-Bandrowskiego nie ma bowiem ściślejszego węzła dramatycznego. Jest to groteska polityczna, silnie podbudowana walorami formalnymi, nie wolna od nieporozumień. I chociaż jej wymowa ogólna jest dostatecznie jasna - przykład najlepszego aktorsko Franciszka Pieczki jako Barcza uczy nas, że postać ta może budzić sympatię wbrew oczywistym założeniom inscenizatorów.

Ich zadaniem było ukazanie konfliktu między marzeniem o niepodległej Polsce, a spełnianą rzeczywistością. Przewagę nad dramaturgiem ma jednak w tym widowisku felietonista i nie bez racji mówi się w programie teatralnym, że "sam tytuł teatralnej parafrazy Barcza wyjaśnia zasadę wyboru dokonanego przez Krasowskiego. Krasowski stawia na pamflet, na groteskę". Tymi drogami za Krasowskim - autorem, poszedł i Krasowski - reżyser, szukając rozwiązania problemu ideowego w szopce politycznej i obnażając rany przez śmiech.

Widowiskiem bardziej sprawdzalnym teatralnie była "Oresteja" Ajschylosa w tłumaczeniu Stefana Srebrnego, scenografii Józefa Szajny i reżyserii Krystyny Skuszanki i Jerzego Krasowskiego.

O pięknie i wartości tej trylogii tragicznej nie będę mówił, odsyłając zainteresowanego czytelnika do znakomitych studiów i komentarzy Tadeusza Zielińskiego i Stefana Srebrnego. Wskażę jedynie na dość znamienny przykład, świadczący o trwałym i silnym oddziaływaniu myśli greckiej na potomność, a zaczerpnięty z tradycji historycznej. Otóż kiedy w końcowej części trylogii głosy "sądu przysięgłych" dzielą się na dwie równe części - Pallada wydaje wyrok uniewinniający. Takie rozwiązanie sprawy przeszło do powszechnie później stosowanej - aż po dziś - praktyki. Z równości przeciwnych głosów korzysta oskarżony.

W jakim kształcie ukazano nam to wspaniałe dzieło? I tu trzeba powiedzieć, że trudno o większe nieporozumienie. Teatr to przeobleczenie ducha dzieła i tekstu poety w ciało. Ale scenograf i reżyserzy nie są tak przyziemni, nie godzą się ze swą rolą, gardzą ciałem; oni chcą także ukazywać własną duszę, błysnąć własnymi pomysłami, mającymi imitować jakąś abstrakcyjną ultranowoczesność (taszyzm, czy ki - diabeł?). Więc - w głębi sceny bryła przypominająca trumnę z odmykającym się wiekiem. Motywem kompozycyjnym - dziury. Wszędzie: w dekoracjach, w kostiumach. A kostiumy te to istna rewia mody ze wszystkich epok i różnych narodów. Orestes w długich wąskich spodniach (starożytny Grek nazwałby go barbarzyńcą) i - dla odmiany - Apollo w trzewikach i krótkich spodenkach, jakie noszono na dworze Ludwików. Elektra w modnej niedawno sukni - worku, a Atena w srebrnej sukni balowej. I tak dalej, i tak dalej. Owszem, można grać i "Hamleta" we frakach, w kostiumach kąpielowych, jak kto się uprze nawet w pancerzach - musi to być jednak świadoma stylizacja, jednolitość kompozycyjna, myśl, z którą można się nie godzić, ale którą można zrozumieć.

Te irytujące szczegóły świadczyły nie tylko o braku pietyzmu, lecz wprost o braku smaku artystycznego. Widowisko w sposób jaskrawy obnażyło błędy niektórych inscenizatorów, którzy rzekomo "zbliżają", "unowocześniają" - zaś w gruncie rzeczy zmieniają treść, ukazując nie autorów lecz siebie samych.

Strona aktorska nie budziła większego zainteresowania. Były oczywiście role zagrane lepiej i gorzej - nie mogło to jednak zmienić wrażenia ogólnego.

Znacznie, znacznie lepiej wypadła inscenizacja "Snu srebrnego Salomei" Juliusza Słowackiego w reżyserii Krystyny Skuszanki.

Świadczy to o tym, że ambitny teatr Skuszanki, mniej eksperymentując, może radzić sobie nawet z bardzo zawiłymi problemami. W przeciwieństwie bowiem do "Orestei" romans dramatyczny Słowackiego trudny jest do odczytania nie tylko w teatrze. Wiadomo przecież, że z powodu niejasności myśli przewodniej i kłócących się z sobą szczegółów utwór ten należy do najtrudniejszych zagadnień scenicznych. Nie są w nim jasne i symbole. Czy Salomea personifikuje Polskę, czy Sawa staje się mostem przymierza między cywilizacją polską i ukraińską, co oznacza powrót Salomei do życia? Pytań bez liku, a odpowiedzi historyków literatury są bardzo hipotetyczne. Przecież i sam poeta wyznał - a był to okres mistyczny jego twórczości - "Ja sobie żadnego z utworów teraźniejszych wytłumaczyć nie mogę, nie wiem bowiem, skąd przychodzą i dokąd idą".

Oczywiście i w tym wypadku scenografia Mariana Garlickiego nie pomagała do odczucia i zrozumienia dramatu. Dziwaczne dekoracje oderwane były od określonego tła, na jakim rozgrywał się dramat. W takich dekoracjach można przedstawiać każdą zgoła sztukę. Ta maniera niektórych inscenizatorów - ukazywania własnych kompozycji plastycznych niezależnych od treści i tła sztuki - ignoruje malarski nastrój dzieła, odrealnia artystyczną myśl poety.

A przecież mimo różnych potknięć - (nie była od nich wolna i dawna inscenizacja w Teatrze Narodowym, w której brały udział takie tuzy aktorskie jak Frenkiel, Solski, Węgrzyn, Leszczyński, Brydziński), czar wielkiej poezji działał. W największym stopniu przyczyniła się do tego gra aktorów: Franciszek Pieczka bardzo konsekwentnie i umiejętnie skomponował postać Regimentarza, dużo uroku wnosiła Wanda Swaryczewska jako Salomea, pełna fantazji i tajemniczości była Anna Lutosławska jako Księżniczka. Uznanie należy się pozostałym wykonawcom: Edwardowi Lada Cybulskiemu (Gruszczyński), Andrzejowi Hrydzewiczowi (syn Regimentarza), Ryszardowi Kotasowi (Semenko), Stan. Michalikowi (Wernyhora), F. Matysikowi (Sawa) i innym.

Z uznaniem podnieść należy niektóre udane pomysły inscenizacyjne (podchwycony z "Wesela" somnambuliczny taniec szlachty) i dobrze dostosowaną muzykę Józefa Boka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji