Artykuły

Szopka o drodze do dyktatury

TEATR Ludowy Nowej Huty, poprzedzony znakomitą famą jednego z najlepszych polskich teatrów, przybył do Warszawy ze swą ostatnią premierą, przygotowaną na pięciolecie istnienia tej sceny. Pisał o tym święcie i o tym widowisku już w "Expresie" Jacek Frühling. Dziś, gdy Teatr Skuszanki jest u nas w gościnie, przypada mnie w udziale ten obowiązek.

"Radość z odzyskanego śmietnika" jest widowiskiem zmontowanym z głośnej w swoim czasie powieści Kadena-Bandrowskiego, jednego z najbardziej oddanych sanacji pisarzy, który zdobył się jednak na obiektywną satyrę wad tego ustroju.

Jego też określeniem jest ów obraźliwy "odzyskany śmietnik", mający oznaczać Polskę z pierwszego okresu po odzyskaniu niepodległości. W czołowej postaci generała Barcza ukazał Kaden w krzywym zwierciadle Piłsudskiego a uczynił to, jak pisze w programie Jerzy Broszkiewicz rozgoryczony procesem, w który go uwikłali całkiem bezpodstawnie ci, którzy chcieli skompromitować "propagandę Piłsudskiego".

Czymże jest owo widowisko, które pokazał nam Krasowski?

Groteskową kroniką historyczną na miarę pamfletu? Obrachunkiem z międzywojennym dwudziestoleciem? Udramatyzowaną publicystyką, przeprowadzającą bolesne rachunki?

Wszystkim po trosze. Najmniej jest może teatrem. Bo choć Broszkiewicz w swym artykule porównuje to widowisko do Witkacego i do Gombrowicza, choć jest tam mowa nawet o "Weselu" Wyspiańskiego, to nie wydaje mi się, by przekraczało ono granice wielkiej, rozbudowanej na boki szopki politycznej. Ta szopka jest na pewno dla nas bardzo interesująca, gdyż konsekwentnie ukazuje drogę do dyktatury, której kulminacyjnym etapem jest świetnie dramatycznie zrobiona scena rozmowy Barcza z Prokuratorem wojskowym, pozostawiającym ostatecznie wszystkie sprawy do dyspozycji Wodza. Ukazuje ponadto mechanizm walki politycznej pomiędzy generałami, pchania się do "żłobu", nie przebierania w środkach (włącznie z fałszywymi donosami), gdy chodzi o "utrącenie" niewygodnego konkurenta.

Całe to widowisko ukazane zostało przez autora adaptacji i reżysera w jedne osobie, a także i przez scenografa Szajnę.

Na tle, będącym raczej symbolem, niż wyrażeniem jakiejś treści ukazują się postacie panów w jednakowych melonikach (niczym w pamiętnym filmie "Cud w Mediolanie"), panie w strojach "nie z tej ziemi". Jedyny wyjątek zrobiony tu jest dla wojskowych, których mundury są (gdy chodzi o oficerów) jak najbardziej realistyczne, gdy żołnierze są znowu ukazani, jak skrzyżowanie pasieczników z łachmaniarzami.

Nie wiem, czy dla stworzenia atmosfery i nastroju potrzebne były takie "sztuczki". Najbardziej bierze publiczność przecież w tym widowisku interpretacja realistyczna, którą posługują się w tej grze aktorzy.

Z bogatej galerii aktorów, występujących w tym widowisku na czoło wysunęły się trzy postacie. Franciszek Pieczka jako wyrazisty i dobrze podający każdą kwestię Barcz, Tadeusz Szaniecki, znakomita karykatura gen. Krywulta i Witold Pyrkosz świetny portret przeszłości w roli majora Pycia. Trzeciego z generałów, chłopskiego lewicującego Dąbrowę grał Ferdynand Matysik może nieco zbytnio szarżując. Dobrą figurę dał też Edward Rączkowski jako literat Rasiński (symbolizujący samego Kadena). Z kobiecych ról, zresztą bardzo nielicznych, wyróżniła się Jadwiga Zaklicka jako matka Barcza. Czuprynówna (żona Barcza) i Lutosławska (kochanka) potraktowane zostały przez reżysera jako niesamowite kukły i trudno im było pokazać własną indywidualność. Z licznych postaci wyróżnił się wyglądem Jan Güntner w roli Krawca, jak zbiegłego z ilustracji do fantastycznej baśni.

Czekamy teraz na następny spektakl naszych gości "Oresteję" Ajschylosa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji