Artykuły

Historia w generalskiej szopce

Zaraz po wojnie, na świadków oskarżenia dwudziestolecia, powoływaliśmy najczęściej samą historię, a zwłaszcza jej końcowy epilog - klęskę wrześniową. O wiele rzadziej powoływaliśmy się na dokumenty literackie, na historię literatury dwudziestolecia, na jej nurt krytyczny, kryjący się często w drwinie i grotesce, protestujący przeciwko sanacyjnej rzeczywistości, chylącej się ku katastrofie. A szkoda, chociaż literatura dwudziestolecia od lat stanowiła czytelny rodowód klęski.

W pierwszych latach po wojnie żyliśmy w jakiejś specyficznej atmosferze pierwszego uśmiechu wolności, gorączkowej krzątaniny na cmentarzu i byliśmy nieczuli na pamflet czy groteskę. Dziś, po latach, chętnie sięgamy do tej trochę już zapomnianej dokumentacji, i dokonujemy wielu pożytecznych odkryć historyczno-literackich. Takim odkryciem w pewnym sensie jest inscenizacja głośnej przed trzydziestu laty powieści Kadena-Bandrowskiego "Generał Barcz". Ten zjadliwy, pełen goryczy pamflet, napisany przez kronikarza legionów Piłsudskiego, doczekał się w Nowej Hucie teatralnej adaptacji i zadziwił widza. Teatr wyłuskał bowiem z powieści jej szopkową konstrukcję, obnażył schemat powieściowej groteski i jej realizm, oczyścił język. Jerzy Krasowski wcale nie zubożył treści - wybrał prawie wszystko, co stanowi o jej wartości. Sceny są ułożone logicznie, zazębiają się jedna o drugą, dialog, uwolniony z powieściowego czasu, jakby odmłodniał ożywiając jednocześnie nieco zakurzone znane kukły z tej generalskiej szopki. Prezentują się nam na scenie po raz pierwszy generałowie Dąbrowa, Krywult, Wilde, i wreszcie sam generał Barcz z nieodłącznym swym cieniem - majorem Pyciem, wlokąc za sobą całą plejadę statystów umundurowanych i w cywilu. Kukły są śmieszne i nic nie wiedzą o swej tragiczności, która jest w nas, w naszej biografii.

Inscenizacja Józefa Szajny poszukuje tej groteski i czasem wydobywa dramatyczny komizm kukieł. Wszystko zaczyna się tak jak w powieści. Dziarska i groźna kukła generała Dąbrowy grzmi w zaśmieconym krakowskim ratuszu, miota rozkazy, wprowadzając jednocześnie jak gdyby na "narodową scenę" swych rywali. Zresztą, schodzą się sami, władza jest tym magnesem, który przyciąga i wprawia wszystkich w ruch u progu sanacyjnej rzeczypospolitej.

Szajna rezygnuje z wielu realiów, scena w gruncie rzeczy stale pozostaje pusta, surowa, aż irytująca w swej oschłości i ponurej monotonii. Zmieniają się tylko nieliczne rekwizyty, stwarzające iluzję, że następuje zmiana miejsca, planu, czasu. Generalska szopka rozgrywa się właściwie przy drzwiach zamkniętych. Znakomicie jednak oddaje atmosferę powieści, jej groteskową ironię, szyderstwo. Świetna jest zwłaszcza scena wizyty Barcza u swej żony w teatrze kukiełkowym. Kiedy stoi, przyglądając się przez chwilę rozstawionym kukłom, myśli jego krążą wokół rywali, myśli, że też jest reżyserem, tylko w generalskim mundurze, który musi wprawiać w ruch swe własne kukły, według swych zamysłów i planów, aby utorować sobie drogę do władzy. Musi stale wymyślać im nowe role, by krążyły jak widma, a sam Barcz staje się też widmem, zanim głos żony nie zawoła go do łóżka.

Drugą znakomitą sceną jest wieczór pojednania, uczta, która toczy się w takt pełnej dynamiki generalskiej dysputy, słowa krzyżują się jak szable, lub toczą ze sobą zażarte dysputy, sycząc z powściąganej nienawiści. Barcz rozgrywa ucztę jak bitwę, miażdżąc swych stropionych oponentów, by znów zmienili się w posłuszne kukły.

Kiedy na zakończenie rozpoczyna się właśnie "dżigitowka", wszyscy wirują już jak widma, krążące na przerażonych szkapach z papieru na tle jak gdyby łun krwawego września.

Trzeba powiedzieć, że w tym widowisku, zatytułowanym "Radość z odzyskanego śmietnika", zdecydowanie na pierwszy plan wysuwa się inscenizacja górująca nad aktorstwem. Jedyną postać w sensie aktorskim stworzył chyba Witold Pyrkosz w roli Pycia, a w pewnym sensie Zdzisław Klucznik, zwłaszcza w scenie przesłuchania buchaltera Fedkowskiego. Reszta aktorów grała średnio, stanowiąc jedynie tło samej inscenizacji kukiełkowej.

W sumie na pewno ciekawy spektakl, twórczy i dyskusyjny, poszukujący rodowodu września, adaptujący powieść Kadena dla współczesności. Chyba słusznie pisze w posłowiu do programu Jerzy Broszkiewicz: "W procesie badania historii dwudziestolecia i września, Kaden z "Barcza" jest ważnym świadkiem oskarżenia".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji