Artykuły

Z Bohdanem Korzeniewskim o Nie-boskiej komedii

Wiadomość, że w Teatrze Nowym rozpoczęły się próby "Nie-boskiej komedii" ma dla kulturalnego życia Łodzi wielkie znaczenie. Fakt, że nasze miasto jako pierwsze w Polsce Ludowej zobaczy to wielkie arcydzieło narodowe, dodaje przygotowywanemu spektaklowi szczególnego smaku. A dodatkowy walor tkwi w tym, że realizator "Nie-boskiej komedii" - prof. dr Bohdan Korzeniewski zamierza wystawić dzieło Krasińskiego nie powtarzając inscenizacji schillerowskich. Jaką koncepcję proponuje inscenizator?

Panie Profesorze - pytam - czy wystawienie "Nie-boskiej" traktuje Pan jako zwykłe, że się tak wyrażę, sięgnięcie do pozycji klasycznej w naszej literaturze, czy też ma Pan jakieś specjalne intencje?

- Zacznijmy od tego, że trudno użyć tu określenia "zwykłe". Losy dramatu romantycznego w Polsce są dziwne. Żyje on bardziej w narodowej wyobraźni niż na konkretnych scenach.

Rozumiem. Wystawiamy nasze wielkie dramaty romantyczne tak rzadko, że każda nowa inscenizacja jest czymś wyjątkowym.

- Muszę panu powiedzieć, że ma to swoje zalety. Nasze wielkie dramaty romantyczne są rzadko oglądane na scenie i przez to nie powszednieją. Każda nowa inscenizacja przypada na zmienioną sytuację w życiu narodu i stąd potrzeba nowego odczytania naszych klasyków. Teraz odpowiem panu na pierwsze pytanie. Uważam, że teatr nie jest muzeum starzyzny. Klasykę należy więc wystawiać z istotnej potrzeby, a nie ars pro arte.

Jak sprecyzowałby więc Pan Profesor aktualną potrzebę wystawienia "Nie-boskiej"?

- Uważam, że należy ona do sztuk natury uniwersalnej, to znaczy, że obok innych naszych wielkich dramatów romantycznych stanowi najcenniejszy wkład, jaki wnieść może Polska do kultury światowej. Będąc ostatnio we Francji zadałem tam swoim rozmówcom pytanie, dlaczego Arabowie nie grają w swoich teatrach mickiewiczowskich "Dziadów"? Przecież w swoim narodowym rozwoju znaleźli się właśnie w punkcie, w jakim nasz naród był w wieku XIX. Dla nich "Dziady" miałyby jakiś szczególnie aktualny sens.

A w czym widzi Pan Profesor uniwersalność "Nie-boskiej"?

- W tym że może ona, moim zdaniem, odpowiedzieć na pewne pytania nurtujące dziś ludzkość. Uczyni to przy tym lepiej niż współcześnie powstająca literatura. Zaryzykuję twierdzenie, że w tym sensie Krasiński jest nowocześniejszy od Sartre'a.

To twierdzenie brzmi jak paradoks, ale chyba zrozumiałem intencję Pana Profesora. Proszę więc teraz o odpowiedź, co chce Pan wydobyć z utworu przez swoją inscenizację?

- Pragnąłbym jak najmniej nawiązywać do wartości historycznych "Nie-boskiej". Traktuję ją jako dramat myśli. Inscenizacja zmierzać będzie do wydobycia myśli poety przy pomocy dzisiejszej formy. To znaczy chcemy znaleźć właściwą formę dla dzisiejszego określenia postawy romantycznej.

Czy nic z tej formy nie znajduje Pan w inscenizacjach Schillera?

- Jego inscenizacje bierzemy pod wagę, ale nie będziemy ich naśladować, gdyż wystawiamy "Nie-boską" w innym czasie.

Czy mógłby Pan przypomnieć, czym różniły się od siebie dwie przedwojenne inscenizacje Schillera?

- Pierwsza inscenizacja w 1926 r. w Teatrze im. Bogusławskiego w Warszawie traktowała "Nie-boską" jako dramat współczesny. Hrabia Henryk ubrany był w modny podówczas garnitur, a Pankracy w skórzaną kurtkę. Przeciwnie, łódzka inscenizacja zrealizowana na krótko przed wojną umiejscawiała "Nie-boską" w latach trzydziestych XIX wieku.

A Pan Profesor?

- Według mojej koncepcji inscenizacyjnej rewolucja, opisana w "Nie-boskiej", rozgrywa się wszędzie i nigdzie, zawsze i nigdy. Rozgrywa się ona bowiem tylko w myśli poety. Stąd nie jesteśmy skrępowani względami historycznymi.

Słowem, ważna jest tylko myśl poety?

- Tak jest. Dlatego włączymy do tekstu przedstawienia parabazy czyli części liryczne utworu, które dawniej pomijane były w inscenizacjach. A bez parabaz hrabia Henryk nie jest poetą. To właśnie w partiach lirycznych sprawdza on swój tragiczny dar poezji. Udramatyzowanie partii lirycznych wymaga wprowadzenia do spektaklu czterech nowych postaci. To personifikacje myśli poety.

Będą one wygłaszały partie liryczne?

- Nie tylko. Wystąpią także w monologach poety i w rozmowie z Pankracym, słowem wszędzie tam, gdzie myśl poety jest złożona. Gdzie on sam kontroluje i poprawia swój tok myśli. Ich wtręty usłyszymy tam, gdzie racje, zdaniem Krasińskiego, są rozdzielone między dwa przeciwstawne obozy.

A więc ilość postaci jeszcze się zwiększa...

- Tak. Ponieważ rzecz dzieje się w wyobraźni poety nie w rzeczywistości, postacie muszą pojawiać się i niknąć na zawołanie, tak jak to się dzieje w myśli ludzkiej. Dlatego postaci przewinie się przez scenę dobra setka.

Czy Teatr Nowy temu podoła?

- Właśnie Teatr Nowy. Szczęśliwy jestem, że wystawiam "Nie-boską" w teatrze zespołowym. Tylko taki bowiem zespół dźwignie obowiązki, zmuszające niektórych aktorów do grania czterech, pięciu, a nawet sześciu ról. Wiele z tych ról jest tekstowo nikłych, a jednak wybitni nawet aktorzy Teatru Nowego podjęli się ich dla dobra całości spektaklu.

Zrozumiałem myśl Pana Profesora w ten sposób, że w zespołach kultywujących "gwiazdorstwo" nie udałoby się panu tej inscenizacji zrealizować.

- To właśnie miałem na myśli.

Pozostaje mi podziękować Panu Profesorowi za tę ogromnie ciekawą rozmowę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji