Artykuły

Premiera, której nie było

Oglądają państwo na tych stronach zdję­cia z "Fausta" w inscenizacji JÓZEFA SZAJNY na scenie Teatru Polskiego w Warszawie. Zdjęcia z próby generalnej. Premiera wyznaczona na 7 lipca, na którą mimo rozpoczętego już sezonu urlopowego stawiła się nieomal w komplecie "cała Warszawa" - nie odbyła się. A raczej od­była się zaledwie w jednej trzeciej. Po pierwszej części, kiedy to Mefisto wsadza Fausta do rakiety i ulatuje w przestrzeń, zapadła ciężka, żelazna kurtyna. Zgodnie z życzeniem inscenizatora. Niestety - nie udało się jej już podnieść z powrotem. Część publiczności nie uwierzyła w awarię mechanizmów podnoszących kurtynę i podejrzewała Szajnę, jeszcze po wyjściu z teatru, o świadome podwyższanie i tak wysokiej temperatury zainteresowania przedstawieniem, o znęcanie się nad pub­licznością, wręcz o zaplanowanie happeningowej premiery na raty. Sam Szajna, który w związku z "Faustem" krążył przez wiele miesięcy na granicach metafizyki byłby skłonny sądzić, że ta przerwana pre­miera, ewenement, jakiego nie pamiętają najstarsi ludzie teatru, jest efektem jego niezbyt zręcznych kontaktów z tym co nie­nazwane, co umyka potocznemu doświad­czeniu. Czyżby chodziło o tak zwane siły nieczyste?

Nasz redakcyjny harmonogram nie poz­wolił nam na czekanie, aż premiera dojdzie do skutku. Tak więc, zamiast recen­zji ze spektaklu, o którym już od miesię­cy było w stolicy głośno, kilka słów o twórcy. Do przedstawienia powrócimy je­sienią, po wakacyjnej przerwie.

Nie jest przypadkiem, że "Faust" Szajny wzbudził w Warszawie takie zaintereso­wanie, zanim jeszcze spektakl był gotowy i można było ocenić jego walory. Już na próbach, co wcale nieczęsto się zdarza, pełno było dziennikarzy, krytyków pol­skich i obcych, ludzi z TV, filmowców. Czuło się, że coś się dzieje. Rzecz nie tylko w tym, że ostatnio warszawskie teatry wiodły żywot dosyć niemrawy i niewiele interesującego miały do zaprezentowania. Nie tylko w tym, że ożenienie uprawiane­go przez długie lata przez Teatr Polski chłodnego eklektyzmu z temperamentem Szajny - zapowiadało sensację. Józef Szaj­na ma własną koncepcję teatru, koncepcję, która różni go od wszystkich twórców na­szych i obcych, każe go rozpatrywać w in­nych kategoriach.

Szajna rozpoczynał jako scenograf. Przez parę lat współpracował ze Skuszanką w Nowej Hucie; robił słynne "Akropolis" ra­zem z Grotowskim w Teatrze Laborato­rium. Po tym rozpoczął sam reżyserować.

Scenograf i malarz, o ogromnej wyobraźni plastycznej, tworzy teatr, w którym do­minuje to, co wizualne. A właściwie należałoby powiedzieć inaczej: teatr - w którym myśl zamknięta jest w kształcie pla­stycznym.

Scenografia, plastyka odgrywa w teatrze dzisiejszym w najlepszym razie rolę jed­nego z komponentów. Często jest "dekora­cją", "tłem", czymś, co wbrew pozorom wcale niedaleko odbiegło od "zastawek" czy "wolnych okolic" z początków wieku. Można by wskazać setki spektakli, w któ­rych całkowita zmiana dekoracji na naj­zupełniej inne w niczym nie naruszy ani ich wymowy, ani ich sensu. Są bowiem do­datkiem do słowa, do akcji, tłem dla ak­torów. U Szajny inaczej. Sens jego przed­stawień zawarty jest nie tyle - może nie tylko - w tym, co dociera przez ucho, ile w tym, co odbiera oko. Nie znaczy to: tyl­ko w scenografii. Także w tym wszystkim, co się na scenie dzieje. Jego przedstawie­nia to wielkie, można by powiedzieć, pla­styczne happeningi, gdyby w tym słowie nie kryły się elementy improwizacji i przy­padku.

Trzeba tu odwołać się do pozateatralnej działalności Szajny. Nie tak dawno Józef Szajna pokazał w Warszawie wystawę nazwaną "Reminiscencje". Rzecz, jak to u nas nierzadko się zdarza, przeszła bez większego echa. Natomiast od ponad dwóch lat "Reminiscencje" robią furorę w całej Europie. W ubiegłym roku na Biennale w Wenecji uznane zostały za rewelację. Tyl­ko dlatego ominęło Szajnę Grand Prix, że akurat wtedy postanowiono nagród w ogóle nie przyznawać. "Reminiscencje" - to kompozycja plastyczna poświęcona pamię­ci malarzy zmarłych w Oświęcimiu: Nie ekspozycja prac związanych z tym tema­tem a kompozycja przestrzenna, w której widz staje się jednym z elementów plastycznych na równi z ogromnymi powiększeniami kart rejestracyjnych więźniów Oświęcimia, pustymi stalagami, bezbron­nymi kukłami opiętymi w bandaże, czy kształtami ludzkimi wyciętymi w tekturze, przypominającymi płaskie sylwetki ze strzelnic. Jest to w tej samej mierze "wy­stawa plastyki" co teatr. Z widzem - w miejsc aktora, z wiedzą, jaką on wnosi o latach pogardy - w miejsce tekstu.

Nie jest przypadkiem, że Szajna mówiąc o swoim teatrze używa słownictwa z za­kresu plastyki - zagęszczenie obrazu... współzależność ludzi i rzeczy, przedmiotów i treści... równoczesne widzenie z różnych perspektyw... działanie nastrojem... maksymalna synteza i lapidarność wyrazu... gra przeciwieństw... zderzenie... spiętrzone działanie... wielopłaszczyznowość...

Wszystkie dotychczasowe inscenizacje Józefa Szajny, jak się to dzisiaj widzi z perspektywy, były przygotowaniem do "Fausta". Na parę tygodni przed zakończeniem prób w teatrze powiedział mi, że nie wie, co z tej pracy wyniknie i że nie o "sukces" teatralny mu chodzi, W micie Fausta odnalazł wszystko to, z czym się boryka jako człowiek i jako artysta i - spróbował się z tymi problemami zmierzyć. Traktuję to jako osobiste doświadcze­nie - powiedział - jako próbę siebie, swe­go warsztatu, swojej koncepcji teatru. Ja­ko próbę dania świadectwa swoim niepokojom. Szajna opętany Oświęcimiem, szuka­jący uporem i konsekwentnie odpowie­dzi i pytania o dobro i zło w człowieku, o sens cywilizacji, snujący w swych pra­cach plastycznych i w swoim teatrze ciągle tę samą opowieść o doli człowieczej - musi sięgnąć po ten piękny mit: O mit bowiem w jego spektaklu bardziej chodzi, o zespół symboli i znaków głęboko zakorzenionych w świadomości każdego człowieka wyrosłego w naszym kręgu kulturowym, niż o dramat Goethego. Szajna oparł się na utworze wielkiego Niemca, dokonał adaptacji, zamówił u Macieja Zenona Bor­dowa nowe tłumaczenie, ale potrakto­wał to dzieło jako odskocznię, jako materiał do refleksji.

Czy miał do tego prawo? Zdumiewające jest, że uniwersyteccy specjaliści, ludzie o szczególnie wyczulonej wrażliwości na wierność autorowi i dziełu, dalecy od pobłażliwości dla bezceremonialnych adaptatorskich zabiegów - zaakceptowali kon­cepcję Szajny. Bywali na próbach, dyskutowali z nim godzinami, czego świade­ctwem są całe rolki taśm magnetofono­wych. Na uniwersytecie warszawskim zo­stała zapowiedziana dyskusja filozofów i germanistów poświęcona temu spektaklo­wi. I nie jest to forma protestu tego środowiska, przeciwnie - akceptacji.

Szajna, który mówi, że nie interesuje go teatr taki, jaki zna, lecz tylko taki, jaki można stworzyć - pokazał siebie w Fauś­cie najpełniej. Jego "Faust" powstał z lę­ku o przyszłość. Z refleksji nad siłami, które człowiek rozpętał i z którymi nie umie sobie poradzić, które mu grożą zniszczeniem. Ma to być Faust - pisze Szajna - odczytany przez współczesnego człowieka. Nie szukanie przyczyn, ale stwierdza­nie skutków, egzemplifikacja kłopotów, buntów, wahań bohatera nieromantycznego. Faust wyrasta z buntu współczesnego człowieka przeciw światu, który go prze­rósł, jest u mnie bohaterem antyromantycznym, bo wspaniali bohaterowie roman­tyczni dawno już powymierali.

Faust - Jedermann. Każdy. Szary współ­czesny człowiek przerażony potęgami, któ­re rozpętał i własną małością. Szajna mó­wi, że cywilizacja nasza "poszerza świat i pomniejsza człowieka. Cóż nam z wielkie­go świata zamieszkałego przez karłowa­tych ludzi?"

Piszę te słowa jeszcze przed powtórką premiery "Fausta". Za kilka dni będzie wiadomo, w jakim stopniu udało się wiel­kie zamierzenie Józefa Szajny. Atmosfera oczekiwania, która towarzyszy temu przed­stawieniu, wpływa nie tylko z zaintereso­wania teatrem Szajny, z ciekawości dla nowych środków i sposobów. Jest to teatr, w którym o coś chodzi. Teatr nieobojętny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji