Artykuły

Jan Kobuszewski: Poetycki komizm Pana Janka

- W każdym aktorze jest trochę kabotyna, trochę błazna. Wiem coś o tym. Ważne, by tej cienkiej granicy nie przekroczyć - mówi aktor Jan Kobuszewski.

Długie toto, jak Don Kichot przynajmniej, chude toto, gęba pociągła i mizerna, nos orli, niestety, uszy odstające, a do tego od dołu takie długie nogi, a od góry takie długie ręce. Czerwony Kapturek mógłby omdleć - tak, przed laty, opisał samego siebie Jan Kobuszewski, znakomity aktor komediowy, ulubieniec publiczności, który przed tygodniem obchodził jubileusz 55-lecia pracy artystycznej i 25-lecia swej wiernej bytności w warszawskim Teatrze Kwadrat.

- Droga pani, naprawdę wolałbym obchodzić ten jubileusz, mając 25 lat - powiedział mi bardzo po benefisie szczęśliwy Jubilat z właściwym sobie poczuciem humoru. I trudno się dziwić, skoro gala jubileuszowa była znakomita, przyjaciele, aktorzy zgotowali Jubilatowi wielką fetę, osób wybitnych przybyły krocie z prof. Władysławem Bartoszewskim na czele.

- Janek daje nam to, co najpiękniejsze: uśmiech - mówiła Olga Lipińska, a Andrzej Strzelecki dodał: - Talent Jana Kobuszewskiego jest tak ogromny, że równie dobrze mógłby nadal grać role szekspirowskie. Agnieszka Osiecka uważała, że Jan Kobuszewski to absolutny fenomen aktorstwa: "Kobuszewski jest graficzny. Powinny wszędzie wisieć plakaty, obrazy i znaki drogowe z postacią Kobuszewskiego w tańcu. Powinien powstać serial filmów pod tytułem "Przygody młodego znaku zapytania", a w roli znaku zapytania Jan Kobuszewski. Powinien być prowadzony w szkole teatralnej i filmowej specjalny kurs pt. "Fenomen aktorstwa Jana Kobuszewskiego", ponieważ to jest aktorstwo, które zaprzecza wszelkim banalnym kanonom. Powinien narodzić się reżyser filmowy, który by życie poświęcił kręceniu komedii z Kobuszewskim, ponieważ warto" - pisała o artyście.

A co spowodowało, że Jan K. został aktorem? - Nienawiść do fizyki i matematyki. A tak naprawdę to poradziła mi tę szkołę siostra Marysia. Poszedłem na egzamin i oczywiście... nie zdałem. Jacek Woszczerowicz, wspaniały aktor, ale nikczemnego wzrostu, popatrzył na mnie, i rzekł: "Nie nadaje się. Za wysoki. Zły zgryz". No więc w ciągu roku zaliczyłem Szkołę Dramatyczną Teatru Lalek. Po roku stanąłem ponownie przed komisją. "Pan znowu tutaj?". Byłem mocno obkuty, przygotowałem kilkadziesiąt kawałków łącznie z bajką o Byczku Fernando, którą przekonałem komisję. Szkołę skończyłem z wyróżnieniem. Wcześniej marzyłem, żeby zostać księdzem, a zostałem aktorem. A wszyscy znamy odwrotny przypadek człowieka, który chciał zostać aktorem, a wyszło mu, że został papieżem.

Zanim Kobuszewski dał się poznać jako znakomity artysta teatralny i filmowy, stał się popularnym aktorem telewizyjnym. Na szklanym ekranie po raz pierwszy pojawił się w 1955 roku i do dziś często jest jego gościem. Telewidzowie zapewne pamiętają m.in. "Wielokropek", w którym z Janem Kociniakiem stworzyli niezapomniany duet. Później była "Muzyka lekka, łatwa i przyjemna", "Kabaret Starszych Panów" i "Kabarecik Olgi Lipińskiej". Był też narratorem "Bajek dla dorosłych", a na początku lat 90. "Bajek o Leninie". "Telewizyjny Kobuszewski to postać trochę z szalonej błazenady, trochę z absurdalnego świata Gałczyńskiego, a trochę bohater "chaplinowski", zagubiony i pełen melancholii" - pisali krytycy o artyście.

Był aktorem m.in. Teatru Polskiego, Narodowego, Nowego, a od 1976 roku związał się z "Kwadratem". Swoją karierę teatralną zaczynał od ról dramatycznych, gdzie grał w dramatach Szekspira, Gogola, Mickiewicza i Słowackiego. Po tytułowej roli w "Janie Macieju Karolu Wścieklicy" Witkacego recenzenci pisali z zachwytem: "Bohaterem spektaklu jest Kobuszewski, znakomity w typie, ruchu, słowie. Łączy bezbłędnie realizm z groteską". Nie sposób wymienić setek ról teatralnych, filmowych i telewizyjnych, w których aktor dawał radość widzom prezentując swój kunszt artystyczny. Niezapomniane kreacje stworzył w filmach, m.in. "Hallo, Szpicbródka", "Wojna domowa", "Czterdziestolatek".

- Do rozśmieszania bliźnich "przymusił" mnie Edward Dziewoński, angażując do "Dudka". Ale właściwie od początku swoich występów telewizyjnych ocierałem się o rzeczy komiczne, począwszy od kabaretów Jerzego Dobrowolskiego, "Wielokropka", programy Janusza Rzeszowskiego, aż po "Kabarecik" Olgi Lipińskiej. Np. w "Wielokropku" trema zżerała nas, tzn. Jasia Kociniaka i mnie, straszliwa. Kręciliśmy "na żywo", a przed telewizorami siedziały 3 miliony widzów. Tekstów musieliśmy się uczyć w pół godziny, no więc kleiło się kartki na plecach kamerzystów - taka asekuracja, żeby nie było wpadki. Telewizja była dla mnie świetną szkołą zawodu. Wziąłem udział w niemal trzech tysiącach programów, zakosztowałem pracy w 60-stopniowej temperaturze w studiu i działania cenzury, która kontrolowała nie tylko tekst, ale i sposób jego interpretacji.

Grając w farsach i komediach w Teatrze Kwadrat, Jan Kobuszewski potwierdził swoją klasę jednego z najlepszych aktorów charakterystycznych. Ma swój czar, łagodną, nie natarczywą, często poetycką śmieszność. Jakby mimochodem, nie narzucając się publiczności, podniósł sztukę rozśmieszania na wyższe piętro. Łączy żywiołowy komizm z zadumą i autoironią. - Nigdy nie lekceważyłem i nie lekceważę publiczności i nigdy nie gram tzw. numerkami. Choć, jak każdy aktor, lubię brawka i chętnie wychodzę do ukłonów po kilkanaście razy. Aktor jest łasy na wielbienie. Jak w tych wspomnieniach Jana Królikowskiego, wielkiego aktora XIX stulecia, który odnotował: "Dziś, dzięki Bogu Najwyższemu miałem dwanaście razy brawka. Żółkowski ani razu". W każdym aktorze jest trochę kabotyna, trochę błazna. Wiem coś o tym. Ważne, by tej cienkiej granicy nie przekroczyć. W tej materii świetne wskazówki dawał Kazimierz Dejmek. Grałem u niego m.in. w "Garbusie" Mrożka. Byłem już popularnym aktorem komediowym, a sztuka wcale nie taka do rechotu. Więc pytam Dejmka przekornie: A co mam zrobić, jak po moim pojawieniu się na scenie publiczność zacznie klaskać? - To się wtedy kłaniaj, kretynie! - odrzekł spokojnie. Rzeczywiście, brawka były.

Jana Kobuszewskiego można oglądać nie tylko w Teatrze Kwadrat, ale i w telewizyjnych powtórkach programów kabaretowych: zawsze wzbudza lawiny śmiechu, nawet jeśli są to programy sprzed lat. - Janek Kobuszewski to przede wszystkim gołębie serce - mówi Barbara Krafftówna. - Dobroć, inteligencja, błyskotliwość, poczucie humoru to cechy rodzinne, bo Janek wywodzi się ze znakomitego gniazda. Jest też właścicielem pięknego głosu, a Bozia dołożyła mu jeszcze niebywałą vis comica. Posługuje się nią w sposób genialny - drugiego takiego egzemplarza jak Janek nie ma. Spotykaliśmy się w Kabarecie Olgi Lipińskiej i w Kabarecie Starszych Panów, także na scenie, m.in. w Teatrze Narodowym. Graliśmy w sztuce Witkacego. Wykorzystywaliśmy w niektórych scenach nasze różnice wzrostu: on długi, wysoki, ja malutka, drobniutka. No to brał mnie np. na jedną rękę, podnosił jak piórko, stawiał na stole i wtedy byliśmy równego wzrostu. Wtedy dialogując mogliśmy sobie patrzeć w oczy.

W rodzinie Jana Kobuszewskiego nie brakuje artystów. Aktorką jest jego żona i siostrzeniec, Wiktor Zborowski, który talent komediowy zapewne przejął po swym wuju. - Miałem to szczęście, że u progu drogi aktorskiej spotkałem wielu mistrzów, którzy otaczali mnie życzliwością. Teraz ja staram się ten dług spłacać wobec młodszych kolegów. Chętnie służę radą, uwagami. Ale olewaczy ja też olewam. Wiktora przygotowywałem do egzaminów w szkołę teatralnej. Był ambitny, wyszedł "na ludzi" i jest chyba nie najgorszym aktorem. Bo aktor jest, proszę pani, jak skrzypce: im starszy, tym lepszy. Ale na tym stradivariusie ktoś jeszcze musi umieć pociągać smyczkiem: reżyser, mistrz...

A czego życzyć Jubilatowi z okazji tak wspaniałej uroczystości? - Tradycyjnie zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia. No i żeby nas humor nie opuszczał. Jestem wzruszony pamięcią Krakowa o moim jubileuszu. No, inna sprawa, że doczekanie takiego wieku i w takiej, odpukać, formie to jest ciekawostka przyrodnicza. To przecież szczyt osiągnięć medycyny! Daj, Boże, tak dalej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji