Majakowski u Szajny
Nowy wizerunek sceniczny wykonany przez Józefa Szajnę nosi tytuł "Majakowski". Jak w poprzedzających go "Dantem" i "Cervantesie" i ten portret niewiele ma wspólnego z modelem. Zdążono się już przyzwyczaić, że Szajna nie uwzględnia poetyki pisarza, którego nazwiskiem opatruje swój produkt. Toteż wydaje się prawie nie na miejscu wspominanie tutaj o twórczości Majakowskiego, a także faktu, iż była ona osadzona i kojarzy się do dziś z określoną stylistyką plastyczną. Z twórczością awangardy radzieckiej lat dwudziestych, a w okresie późniejszym z socrealizmem, którego echo odzywa się u Szajny tylko pod postacią dwóch olbrzymich pięści.
Z Majakowskiego zaczerpnięto teksty i złożono z nich kanwę dla inscenizacyjnych wizji. Tekstom poetyckim nie poświęcono większej uwagi, w scenariuszu zacierają się one, nie są czytelne, co sprawia, że sam scenariusz staje się ogólnikowy i mało konkretny. Pod patronatem olbrzymich dwugłowych orłów - godeł samodzierżawia - masy wyzwalają się z prostokątnych skrzyń. Następnie trzymając wyłamane ścianki owych skrzyń wykrzykują swoje oburzenie. Współtowarzyszy im Poeta, który następnie przeżywa dłuższy epizod niejasnych lecz dość ponurych spraw z kobietami. Kolejnym etapem jest walka wyzwolonych mas z machiną biurokratyczną ("Łaźnia"), ze złem, które drąży nowo powstającą rzeczywistość. Poeta z powodów osobistych ponosi śmierć, słuszna sprawa zwycięża. Pada, wzniesiony z krzeseł, gmach biurokracji, na tle rumowiska ludzie przystępują do rytmicznej pracy.
Na ten schemat anegdotyczny nakłada się forma. O ile w poprzednich portretach Szajny zachowana została formalna jednolitość, tutaj wyraźnie wyodrębniają się sceny oparte na fragmentach z "Łaźni" i sceny oparte na tekstach poetyckich. Przy czym właśnie sceny oparte na tekście dramatycznym są bardziej przekonywające. Zarówno pod względem dynamiki i sensu scenicznego, gry aktorskiej i sugestywności inscenizacyjnej. Jakby wyobraźnia reżysera nabierała większej swobody trzymając się konkretniejszego punktu wyjścia. Jest taka świetna scena, gdy na scenę wjeżdża olbrzymie żelazne łóżko, na dwóch rogach ma zaczepione słuchawki telefoniczne, na dwóch innych fioletowe kręcące się lampki jak na karetkach milicyjnych. Spod pierzyn wystaje korpus Naczdyrdupsa, z drugiej strony fikają nogi - nogi Aktywistki. U wezgłowia czuwa Konformista, a w niewielkiej odległości od łóżka wystaje delegacja robotników. Ten wystrój sceniczny dosadnie i dowcipnie charakteryzuje Naczdyrdupsa. Grający go Wiesław Drzewicz tworzy w ścisłym związku z tym obrazem postać groźną i śmieszną, bez przesadnego karykaturowania. Z niejaką godnością nawet dokonuje przeglądu mebli-koszmarków, poddaje się ceremonii portretowania i asystuje w rewolucyjnym z koloru (czerwone dessous) striptisie Aktywistki. Ten wynaturzony, spotęgowany drobnomieszczański smak, którym napawa się urzędowy dyktator, kompromituje postać. Trywialny dowcip plastyczny nie razi, bo jest funkcjonalny dramatycznie i zrozumiały. Tego scenicznego dystansu trudno dopatrzyć się w scenach pozostałych.
Przejmująca w warstwie muzycznej autorstwa Zygmunta Koniecznego jest scena narastającego buntu i wyzwalania się mas. Nie wiadomo jednak dlaczego przedstawiciele tych mas ubrani są w pomarańczowe kamizelki robotników drogowych. Z trudem też przyszłoby traktowanie z powagą drewnianych budek jako symboli zniewolenia i ucisku. Przypominają raczej ustronne miejsca. Budzi też wątpliwości ów czarny całun, który ciągną kobiety złowróżbnym krzykiem napastujące Poetę. Co do postaci Poety (Andrzej Siedlecki), jest on raczej biernym adresatem agresywnej rzeczywistości, niż jej współtwórcą czy trybunem. Taki zdaje się być zamysł reżysera. Poeta to jeden z masy, ubrany tak jak oni i niczym prócz bardziej wyeksponowanego miejsca nie zindywidualizowany. Nijaki. Koresponduje z tym ujęciem scena końcowa spektaklu: na obrotówce rumowisko krzeseł na przemian z optymistyczną w intencji lecz ponurą w obrazie mechaniczną pracą ludzi wchłoniętych przez maszyny.
Linia scenariusza jest w tym spektaklu prosta, aż uproszczona. Odcyfrowywanie i śledzenie przebiegu scenicznej metafory nie sprawia większego trudu. Są to oczywistości pisma obrazkowego. Charakter tego pisma budzi co najmniej mieszane uczucia. Tak zwany teatr plastyczny, to jest taki, w którym elementem dominującym jest dramatyzowany ruch obrazu, w różnym stopniu proporcji i w różny sposób posiłkuje się słowem, czasem redukując je tylko do funkcji źródła dźwięku. Toteż od harmonijności i sugestywności obrazu zależy siła oddziaływania tego typu spektakli. Od precyzji napięć formalnych, które trudno gołym okiem wymierzyć, nośność emocji i nie dopowiedzianych sensów. Powierzchownie rzecz ujmując od tego czy rytm i walor estetyczny spektaklu oddziała na wrażliwość widza. Wszelka więc ocena w większym niż zwykle stopniu skazana jest na subiektywizm już u punktu wyjścia, jako że wobec braku jednoznacznego układu odniesienia poza samym dziełem. Nie znaczy to jednak, że należy zrezygnować z ocen. Na przykładzie krytyki Szajny widać wyraźnie chwały mieszczą się w swoi; lektyce. Słabość sensu ma równoważyć wartość plastyczna spektaklu, słabość obrazu plastycznego jego intencja znaczeniowa. W gruncie rzeczy na jednej i drugiej płaszczyźnie dorabia się korzystną ideologię, a oscylując pomiędzy nimi wybaczano Szajnie wszystko. Prymitywizm i niedosyt znaczeń, bo malarstwo musi być sztuką intelektualnie nasyconą. Powtarzanie się, bo artysta o własnym stylu nie musi być bez końca awangardowy. Brah dynamicznego rytmu również położono na karb plastyki. Teatralnie też rozgrzeszono awangardowość sprzed lat dwudziestu, jako że w teatrze plastyka jest sztuką stosowaną. Co więcej, nie ma obowiązku być w teatrze samoistnym dziełem sztuki, więc dozwolone jest niewykończenie, a brak pomysłowości i bogactwa może być zastąpiony funkcją sensu. Ale sęk w tym, że teatr, szybko starzejąca się i podległa modzie sztuka, nie znosi form wczorajszych. A brak poważniejszych treści rekompensuje w niej atrakcyjność wykonania. Zaś "Majakowski" trąci sztampą myślową z jednej strony, z drugiej zaś starzyzną artystyczną. Z pewnością i to retro znajdzie swych zwolenników.