Artykuły

Smutek starej fotografii

O losach pięciu sióstr mieszkających w małym irlandzkim miasteczku opowiada sztuka Briana Friela "Tańce w Ballybeg" wystawiona w Te­atrze im. Słowackiego przez Bogdana Hussakowskiego.

Opowiada - to najwłaściwsze słowo, ponieważ roz­paczliwą walkę, matki i czterech ciotek o lepsze życie obserwujemy oczyma kilkuletniego chłopca, Michaela, który po latach - jako narrator - opisuje historię swej dość nietypowej rodziny. Maciej Jackowski, jako Michael, beznamiętnie snuje wspomnienia z dzieciństwa wyprzedzając to, co - zamknięte w ramach retrospek-cji - publiczność ma okazję obejrzeć na własne oczy. Taka konstrukcja sprawia, że istotny staje się nie tyle przebieg akcji, która obfituje zresztą w niezwykłe wy­darzenia, co klimat irlandzkiej prowincji w latach trzy­dziestych. Klimat obezwładniającej beznadziejności, z której chwilową ucieczkę stanowi taneczny trans w takt dobiegającej z radia muzyki.

Afrykańskie rytuały, o których opowiada "nawrócony" na szamanizm brat - misjonarz (Wojciech Ziętarski), szalone tańce, jakim oddają się na mo­ment bohaterki i pogańskie obrzędy święta Lughnasy, kultywowane na irlandzkiej wsi, łączy wyzwalającą moc. Jednak owa żywiołowa, pierwotna radość płyną­ca z poddania się rytmowi muzyki wyklęta zostaje przez kulturę chrześcijańską. Jednak podporządkowa­nie się normom cywilizacji, o co walczy Kate (Anna Tomaszewska z oddaniem wciela się w postać zrezyg­nowanej nauczycielki) nie przynosi szczęścia, lecz jedy­nie bezbarwną wegetację. Ten sam nieciekawy los cze­ka zarówno romantycznie nastawioną Chris (Dorota Godzic), matkę "naturalnego" syna, jak i trzeźwo stą­pającą po ziemi Maggie, graną z rubasznym tempera­mentem przez Ewę Worytkiewicz. Śmiercią w przytuł­ku kończy się próba ucieczki dwóch pozostałych sióstr.

Świat sztuki jest światem kobiet. Mężczyźni: misjonarz-czarownik oraz lekkomyślny ojciec Michaela, Gerry, pełnią w niej rolę barwnych, lekkomyślnych mo­tyli. Nie podporządkowują się konwenansom, żyją we­dle własnego upodobania, nie troszcząc się o konsekwen­cje swych działań. Bardzo "po kobiecemu" przytulna - dzięki słodkim firankom i drobiazgom maskującym nę­dzę domostwa - jest scenografia Grzegorza Małeckie­go. Podobnie niepokoje i ciche dramaty bohaterek skry­wane są pod pocieszającym "jakoś to będzie". Odegra­wszy kolejne scenki z przeszłości bohaterowie nierucho­mieją, jak na rodzinnym zdjęciu, podczas gdy narrator streszcza ich dalsze losy. Najnowsza inscenizacja Te­atru im. Słowackiego ma właśnie kameralny urok sta­rej fotografii, z którą wiążą się przeraźliwie smutne wspomnienia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji