Artykuły

Wagner na bydgoskiej scenie

W ostatnich dniach marca bydgoski teatr muzyczny wystąpił z drugą w tym sezonie artystycznym premierą. Tym razem była to opera Ryszarda Wagnera "Latający Holender", tłumaczona inaczej jako "Holender tułacz". Po raz pierwszy Opera i Operetka w Bydgoszczy od czasów jej dwudziestoletniej działalności zdecydowała się na wystawienie operowego dzieła Ryszarda Wagnera, twórcy wielkiego dramatu muzycznego, reformatora operowej sceny dramatycznej.

Trzyaktowa opera "Holender tułacz" jest stosunkowo przejrzystą formą sceniczną. Legenda o żeglarzu, tułającym się po morzach i oceanach w poszukiwaniu kobiety, której miłość i wierność mogą wyzwolić go od wiecznej tułaczki, posłużyła kompozytorowi za wątek treściowy do scenicznego dzieła muzycznego.

Bohaterami dramatu są: bezimienny żeglarz, Holender - symbol morskiej tułaczki, Daland i jego córka Santa, pragnąca wybawić nieszczęsnego tułacza, Eryk - narzeczony Senty, a także marynarze i dziewczęta. Dramatyczny nastrój opery maluje zarówno orkiestra, jak i śpiew solistów, a także chóru. "Holender" jest operą jeszcze statyczną, mniej tu aniżeli w późniejszych operach Wagnera, żywego teatru, są więc popisy solowe bohaterów, ale "głos mają" przede wszystkim arie dramatyczne, rozwinięte melodycznie, pełne wyrazu i ekspresji muzycznej. "Holender" jest więc przede wszystkim dziełem popisowym dla śpiewaków. Wagnerowskie partie "Holendra" wymagają od śpiewaków-solistów nie tylko dużej kondycji wokalnej, mocnego operowego głosu, ale i dobrego aktorstwa - umiejętności oddziaływania dramatycznego nie tylko walorami muzycznymi, ale i głębią psychologicznych treści.

Zrealizowany przez Operę i Operetkę w Bydgoszczy, dużym nakładem sił artystycznych "Holender tułacz" stanowi ambitne i dobre posunięcie. Każda realizacja opery Wagnera jest doskonałą szkołą i próbą warsztatu muzycznego - przede wszystkim dla wokalistów, ale także dla zespołu orkiestrowego. Pochwalić więc i z tego względu należy pomysł wystawienia przez bydgoski teatr muzyczny właśnie jednego z dzieł Wagnera. Jednakże premierowe przedstawienia "Holendra tułacza" w Bydgoszczy zasługują na uznanie z jeszcze kilku innych względów. Przede wszystkim, uczestnicząc w nich byliśmy świadkami popisowej, szczególnie udanej roli Piotra Stępowskiego, bydgoskiego solisty, który jako Holender pokazał swoje duże możliwości operowe, pięknie brzmiący, mocny dramatyczny głos i dobre aktorstwo. Dało się to zauważyć zarówno w I akcie - w monologu Holendra, jak i w akcie II - duet miłosny z Sentą oraz w finale. Artysta zaprezentował nie tylko dobry śpiew, ale i dużą rozpiętość środków wyrazu dramatycznego w realizacji swojej postaci scenicznej. Szczególne wyróżnienie należy się także Barbarze Niteckiej - partnerującej Stępowskiemu w roli Senty - śpiewała czystym, mocnym głosem, dzielnie radząc sobie z niełatwymi partiami lirycznymi i dramatycznymi. Jerzy Gruszczyński - dublujący w drugiej obsadzie premierowej Holendra też wypadł korzystnie - ładnie prezentował się na scenie, śpiewał dobrą dykcją i z dużą kulturą.

Pozytywnie odnotować można występ Janusza Purola i Ryszarda Smędy (Daland) w poszczególnych fragmentach opery, jakkolwiek w ich wykonawstwie zabrakło precyzji i siły dramatycznego wyrazu wynikającego z charakteru muzyki Wagnerowskiej. W epizodycznych rolach: Mary, opiekunki Senty, wystąpiły Wacława Rann i Barbara Paprocka, w roli sterników zaś Henryk Herdzin i Zdzisław Bany. Postacie Eryka - narzeczonego Senty odtwarzali Piotr Trella i Józef Przestrzelski. Ten ostatni, jak na debiutującego w dramatycznej roli artystę śpiewał poprawnie radząc sobie także ze sceną. Piotr Trella przeszarżował zdecydowanie głosowo, atakując "krzykiem" trudniejsze partie, co w sumie popsuło cały efekt przedstawienia i czyniło występ tego skądinąd dobrego i utalentowanego tenora bydgoskiego chwilami wręcz karykaturalnym.

Bardzo dobrze brzmiały chóry mężczyzn-marynarzy w I akcie (pieśń "Poprzez burze i wiatr") i w finale, a także dziewcząt przygotowane przez Antoniego Rybkę. Oprawa i realizacja orkiestrowa przedstawienia spoczywająca w rękach dyrygenta Stanisława Renza była udana. Ładnie brzmiały uwertury, orkiestra grała w sumie czysto, sugestywnie, jakkolwiek w całościowej realizacji tego typu muzyki-wagnerowskiej, przydałaby się większa żarliwość wykonania.

Ładną scenografię oddającą nastrój i charakter opery zaprojektował Marian Stańczak, reżyserskich porad zaś udzielał artystom-wykonawcom gość z NRD Peter Gogler.

Sumując - powyższą bydgoską premierę "Holendra tułacza" można śmiało odnotować jako nader udane przedsięwzięcie artystyczne.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji