Artykuły

Holender tułacz w Operze Bydgoskiej

Ludzie morza opowiadali, że pewien kapitan okrętu, nie zwracając uwagi na sztormy i przeciwne wiatry, postanowił opłynąć Przylądek Burz. Setki razy morze odrzucało go z fatalnego miejsca, gdy wreszcie w przystąpię gniewu złożył przysięgę, że wytrwa choćby i całą wieczność. Złe żywioły opór żeglarza skierowały przeciwko niemu: skazany został na wieczną tułaczkę po morzach, jako zwiastun nieszczęść dla innych okrętów. Legenda ta, znana niemal wśród wszystkich ludów nadmorskich, opisana i uzupełniona wątkiem miłosnym przez Heinego, stała się natchnieniem Wagnera do stworzenia przepięknej romantycznej opery pt. "Holender tułacz" (Der fliegende Holänder). Bohaterem dramatu jest morze. Od pierwszych taktów muzyki ogarnia słuchacza atmosfera dzikiej, zimnej, ponurej północy; burza morska i tułający się okręt-widmo oddane są z wielkim realizmem. Genialna próba muzycznego malarstwa daje początek szeregowi muzycznych obrazów natury, żywiołów i zdarzeń, których koloryt, zmysłowość i siła oddziaływania są niedoścignione.

Treść dramatu piętrzy przed realizatorami spore trudności, z którymi jednak, w wypadku bydgoskiego wystawienia, realizatorzy: scenograf - M. Stańczak, kierownik muzyczny - S. Renz oraz zaproszony z NRD reżyser, P. Gogler, świetnie sobie dali radę. Artyści z Bydgoszczy ostatecznie chyba obalili pokutujący w naszych ośrodkach muzycznych mit o trudności wystawień dzieł Wagnera, o braku tzw. głosów wagnerowskich, o niemożliwościach technicznych. Zwłaszcza pani Elżbieta Hoffman udowodniła absurdalność przypisywania odtwórcom partii wagnerowskich jakichś wręcz nadludzkich cech. A i jej aktorstwo zasługuje na duże brawa! Przepięknie brzmią także wszystkie partie chóru, o co trudno nawet w łatwiejszych dziełach na niektórych naszych bardziej renomowanych scenach. W ogóle Operze Bydgoskiej za tę premierę należą się słowa uznania; sięgnięto po materiał mało popularny, niełatwy i dziwnie ignorowany nawet w Warszawie, gdzie w latach po otwarciu Teatru Wielkiego tylko raz wystawiono dzieło Wagnera ("Tannhauser" - 1974) i nie wiadomo dlaczego bardzo szybko zdjęto je z afisza.

No i - mity mitami - ale sam fakt udanej wagnerowskiej premiery świadczy chyba o klasie teatru. A z przedstawień "Holendra" w Bydgoszczy słuchacze wychodzą naprawdę usatysfakcjonowani.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji