Artykuły

Jerzy Limon: Szekspir nie jest nudnym klasykiem

W tym roku już po raz 19 odbędzie się Festiwal Szekspirowski, przegląd inspirowanej twórczością wielkiego dramatopisarza, sztuki z całego świata. Dyrektor imprezy, Jerzy Limon, opowiada o jej najnowszej edycji.

Przemysław Gulda: Co ważnego wydarzyło się w ostatnim roku w szekspirowskim świecie? Co z tego będą mogli zobaczyć widzowie gdańskiego Festiwalu Szekspirowskiego?

Jerzy Limon: W ostatnim roku mieliśmy przede wszystkim szekspirowską rocznicę (450 rocznicę urodzin) i bardzo wiele wydarzeń naukowych i artystycznych na całym świecie. Częścią tych obchodów było otwarcie Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego (wrzesień 2014), ale na otwarcie naszej sceny elżbietańskiej musieliśmy czekać aż do premiery głośnych "Wesołych kumoszek z Windsoru" w czerwcu 2015 roku. Teraz możemy powiedzieć za całą pewnością, że teatr sprawdza się znakomicie, też gra - obsadzony w głównej roli. Cieszy też coraz większa popularność miejsc stojących. Ludzie kupują je nie dlatego, że nie ma już siedzących, tylko dlatego, że wolą stojące, dające możliwość przemieszczania się oglądania sceny z różnych stron. W każdym razie ubiegły rok zaznaczył się większą liczbą produkcji szekspirowskich, więc i wybór był większy. Trzeba jednak pamiętać, że nie zawsze to, co nam się podoba, można od razu sprowadzić do Gdańska: przeszkodą są często przyczyny techniczne, terminy czy kwestie finansowe.

Który z projektów w programie tegorocznego festiwalu jest, zdaniem jego Dyrektora, najbardziej ekstrawagancki, a który - najmocniejszy?

- Obok Hamleta w wykonaniu The Tiger Lillies, najbardziej "ekstrawaganckie" (bez wartościowania) jest bez wątpienia przedstawienie Leara w reżyserii Jana Klaty. Bardzo jestem ciekaw reakcji naszych widzów, bo zaskoczenie będzie z pewnością wielkie. I nieodłączna polaryzacja opinii. Ale Klata ma wielkie grono wielbicieli w Trójmieście, od czasu głośnego spektaklu "H.", wystawionego w Stoczni Gdańskiej. Najmocniejszym punktem jest chyba "Macbeth" Luka Persevala - polskich przedstawień nie mogę oceniać, gdyż biorą udział w konkursie o nagrodę Złotego Yoricka. Choć i rumuński "Hamlet" jest znakomity.

Jak ocenia pan poziom tegorocznego konkursu festiwalowego?

- Trochę niezręcznie jest mi oceniać samego siebie, bo to ja jestem odpowiedzialny za repertuar głównego nurtu festiwalu. Ale powiem nieskromnie, że tegoroczne przedstawienia są znakomite i reprezentują to, co stanowi główne nurty dzisiejszego teatru. Proponujemy inscenizacje bardzo różnorodne, często z pogranicza sztuk, "zmiksowane". Szekspir nie jest nudnym klasykiem, lecz żyje na nowo, inspirując reżyserów do coraz to nowych interpretacji, a nawet czegoś więcej - do stworzenia oryginalnych dzieł inspirowanych tekstami Mistrza. Dlatego nasz festiwal może być ciekawy nawet dla najbardziej wybrednych smakoszy nowości.

Można odnieść wrażenie, że bohaterami festiwalu będą w tym roku: Hamlet i król Lear - ten pierwszy to oczywiście szekspirowski pewniak, ale co tak pociąga twórców w tak trudnym tekście o tym drugim?

- Cóż, Lear uznawany jest przez wielu za największą tragedię napisaną w dziejach dramatu. To może być magnesem. Ale w dzisiejszym teatrze, jak już powiedziałem, Szekspir często inspiruje twórców do tworzenia dzieł, których związek z oryginałem jest wątły w sensie fabularnym czy tekstowym. I wtedy bez znaczenia staje się czy to jest Lear czy jakakolwiek inna sztuka: twórca (reżyser) wykorzystuje tekst do mówienia o sobie i świecie językiem dzisiejszej sztuki (nie tylko teatru!). W tym sensie nie dostarcza nam jeszcze jednej interpretacji Szekspira, lecz raczej dzieło inspirowane, wchodzące w dialog, czasami nawet negując to, "co Mistrz chciał powiedzieć".

Jak nowo otwarta siedziba Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego sprawdza się jako arena festiwalowa?

- Przypomnę, że nasz teatr jest bardzo niezwykły również i z tego względu, że stwarza możliwości rozmaitego kształtowania przestrzeni, a tym samym relacji sceny do widowni. Najlepiej się sprawdza w trzech układach przestrzennych: jako scena elżbietańska, czego dowodem wspomniane już "Kumoszki", jako scena-arena, kiedy scenę widzowie otaczają z czterech stron, oraz jako przestrzeń "klubowa", koncertowa, kiedy parter mamy wypoziomowany i widzowie słuchają koncertu na stojąco. Pewne ograniczenia widoczności występują w wypadku sceny włoskiej, ale dotyczy to w głównej mierze galerii bocznych. Znaleźliśmy na to rozwiązanie takie, że bilety sprzedajemy wówczas bardzo tanio, po 15 złotych i miejsca są nienumerowane: widzowie sami wybierają sobie miejsce, z którego najlepiej widać.

Jak co roku, obok programu głównego, mocny będzie zestaw imprez towarzyszących festiwalowi. Co najbardziej poleca dyrektor imprezy?

- Program jest bardzo bogaty i ciekawy, więc trudno coś wyróżnić. Wydaje mi się, że szczególne wrażenie mogą na widzach zrobić działania artystyczne na dziedzińcu naszego teatru, gdzie wewnątrz murów tworzy się atmosfera wyjątkowa.

Wybiegając trochę w przyszłość - za rok odbywać się będzie dwudzieste, jubileuszowe wydanie festiwalu. Czym się będzie różnić od zwykłych edycji? Jak festiwal będzie świętował swoje urodziny?

- Dwudziestka to nie jest liczba magiczna, ale w przyszłym roku wypada też 400 rocznica śmierci Szekspira. Z pewnością przygotujemy coś na naszą scenę elżbietańską i będziemy grali całe lato. Na Festiwal zaprosimy kilka znakomitości. Nie chcę zapeszać, ale marzy nam się, by sprowadzić do Gdańska najnowsze dzieło Thomasa Ostermeiera, czyli "Ryszarda III". Mamy też propozycje z dość egzotycznych dla nas krajów, z Południowej Afryki czy Indii. Co z naszych planów wyjdzie - zobaczymy. Za dwa lata, z kolei, planujemy europejski kongres szekspirowski (ESRA), który odbędzie się podczas festiwalu.

Festiwal Szekspirowski, Gdańsk, 31 lipca - 9 sierpnia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji