BRECHT I CZECHOW - DOTĄD NIE ZNAKI (fragm.)
BERTOLT Brecht pozostawił bardzo bogatą spuściznę. Nie ma w niej znaku równania między ilością i jakością. Kierownicy teatrów obciążeni są więc niełatwym zadaniem dokonywania wyboru, odrzucania balastów. Nie można powiedzieć, aby teatr Dramatyczny, wystawiając "Wizje Simony Machard", dokonał selekcji szczęśliwej. Ten utwór Brechta osnuty na tle jednej ze słabszych powieści Liona Feuchtwangera "Simona" piętnuje i demaskuje kolaboracjonistów francuskich, którym przeciwstawia się kilkunastoletnia dziewczynka, rozczytana w historii i dziejach Joanny d'Arc. Brecht napisał "Wizje" na gorąco. Od tego czasu ukazało się na całym świecie mnóstwo utworów, zarówno prozaicznych jak i scenicznych, oświetlających, analizujących kolaborację, wskazujących na to jakie to warstwy społeczne żarliwie szukały współpracy z niemieckim najeźdźcą i dlaczego tak się działo. Pod względem ściśle teatralnym "Wizje" nie przynoszą niczego odkrywczego, ani zaskakującego. Postać mieszczucha francuskiego, którym w sztuce Brechta jest knajpiarz, znamy już doskonale z licznych utworów powieściowych, żeby tylko wymienić "Upadek Paryża" Erenburga, "Choć padną tysiące" Habego.
Reżyser Ludwik René nie wyszedł tym razem poza ramy przeciętnej, skrupulatnej sumienności. To samo można powiedzieć o licznych wykonawcach, o dekoracjach i kostiumach. Przełożyła utwór Barbara Witek-Swinarska. Nie wchodząc w szczegóły, byłoby chyba dobrze, aby kierownicy teatrów liczyli się z tym,że Brecht był przede wszystkim poetą.<<<