Artykuły

Franciszek Pieczka, kolekcjoner ról niemożliwych do zapomnienia

Na miano wybitnego aktora Franciszek Pieczka pracował wiele dekad. Pochodzi z liczącej nieco ponad 13 tys. mieszkańców gminy Godów w powiecie wodzisławskim. Już jako dziecko przejawiał różne zdolności artystyczne.

Znani seniorzy. Rocznik 1928. Talent i wspaniały dorobek. Od Gustlika, przez wiele, wiele innych, do Stacha Japycza.

Tu bije moje serce, choć tyle lat mieszkam w Warszawie, te łąki i lasy pamiętam, gdy ganialiśmy z dzieciakami. Urodziłem się w Godowie, urodziłem się Ślązakiem i nim pozostanę do końca mych dni - mówił Franciszek Pieczka podczas ostatniej wizyty w Godowie, latem 2010 roku. To tutaj miał dom przy głównej ulicy 1 Maja, którego już nie ma.

Zaczęło się w Ludowym Niedawno obchodził 60-lecie debiutu scenicznego, który miał miejsce w 1955 r. na deskach Teatru Ludowego w Krakowie. Przepracował w nowohuckim teatrze 10 lat. Grał u Skuszanki, Krasowskiego i Szajny. Był m.in. Senatorem w Mickiewiczowskich "Dziadach", czy Lennim w "Myszach i ludziach" według Steinbecka.

Potem, do 1969 roku, był aktorem Starego Teatru. Tam grał m.in. Henryka IV pod kierunkiem Jerzego Jarockiego czy pod okiem Konrada Swinarskiego rolę Woyzecka (1966 r.) w dramacie Georga Buchnera. - U Swinarskiego grało się wspaniale, bo był na próbach niezwykle emocjonalnie reagującym widzem. Cieszył się, jakby mu ktoś co chwilę wkładał do kieszeni sto złotych.

W stołecznym Dramatycznym występował w spektaklach Jerzego Jarockiego. Od 1976 r. jego macierzystą sceną stał się Teatr Powszechny, gdzie stworzył wiele znakomitych ról. Kiedy dyrekcję teatru objął Paweł Łysak, zasłużony aktor odszedł z teatru czując, że wieje "wiatr młodości", że dla takich jak on miejsca coraz mniej. I choć podkreślał, że jest to jego autonomiczna decyzja, to jednak w jego głosie wyczuwało się żal.

Pracował z najlepszymi reżyserami filmowymi i teatralnymi, m.in. z Andrzejem Wajdą, Jerzym Kawalerowiczem, Krzysztofem Kieślowskim, Wojciechem Jerzym Hasem, czy Kazimierzem Kutzem. Jest laureatem wielu prestiżowych nagród filmowych, m.in. Nagrody Orła za osiągnięcia życia. Dziś cała Polska uwielbia go za rolę Stacha w serialu "Ranczo".

Na miano wybitnego aktora Pieczka pracował wiele dekad. Pochodzi z liczącej nieco ponad 13 tys. mieszkańców gminy Godów w powiecie wodzisławskim. Już jako dziecko przejawiał różne zdolności artystyczne. Grał w miejscowym kościele na organach. Tę pasję dzielił z pracą na roli. Jego ojciec miał hektar pola. Był chłoporobotnikiem i górnikiem, przepracował 40 lat w kopalni. Franciszek był najmłodszy z siedmiorga rodzeństwa. Aktor chętnie przyjeżdża do rodzinnego Godowa. Jest dumny ze swoich korzeni i chętnie opowiada o latach dzieciństwa. - W Godowie, niedaleko Cieszyna, moje katolickie środowisko żyło w wielkiej przyjaźni z ewangelikami. Siedziałem w niedzielę w altance utkanej winoroślą, a drogą szli sąsiedzi do Gołkowic, gdzie był piękny ewangelicki kościół. Pozdra- wialiśmy się, pytaliśmy, o której mamy msze. Rzeźnik był Żydem, ale na ten temat w ogóle się nie mówiło.

Gustlik, Mateusz... Zagrał dziesiątki ról teatralnych i filmowych ale najbardziej zapadł w pamięć wielu pokoleniom widzów jako Gustlik (Gustaw Jeleń) w serialu telewizyjnym "Czterej pancerni i pies". Grał czołgistę obok takich sław jak: Wiesław Gołas, Janusz Gajos, Roman Wilhelmi. Grał wiele różnych ról: świętych (św. Piotra w "Quo vadis") i niezrównoważonych, niedostosowanych nadwrażliwców. Dziś tak mówi o tym artystycznym płodozmianie:

- Trudno grać świętych. Ale jestem katolikiem żyjącym z ewangelią na bieżąco, czego nauczyłem się w rodzinnym domu, dlatego starałem się grać, mając w pamięci słowa Jezusa skierowane do Piotra: "Jesteś opoką, na której zbuduję swój Kościół". Na pewno nie pomagał fakt, że na planie przemawiałem do tunezyjskich statystów. Czułem tym większą odpowiedzialność, że na Stolicy Piotrowej zasiadał Jan Paweł II. Po watykańskiej premierze chciałem tak wiele mu powiedzieć, wytłumaczyć się. Ale ledwie wydukałem: "Ojcze Święty, wybacz moją nieudolność" -odpowiedział trzykrotnym "dziękuję" i uściskiem dłoni - wspomina aktor. - Zagrałem też wiele postaci odchylonych od normy: Lenniego w "Myszach i ludziach", tytułową rolę w "Żywocie Mateusza" i Wodza w "Locie nad kukułczym gniazdem". Podczas rozmów z ludźmi czułem, jak patrzą na mnie, sprawdzając, czy nie jestem czasem pieprznięty.

Wiesław Kot, znany krytyk filmowy, tak charakteryzuje aktorstwo Pieczki: ,,Pancerni" dają Pieczce sławę od Berlina po Władywostok, ale nim to nie wstrząsa. Bo on i wcześniej, i później kolekcjonuje inne role: pogłębione, wnikliwe, niemożliwe do zapomnienia. A ma przy tym takie hobby, by za każdym razem zaproponować reżyserowi wist, numer, myk, po którym jego postać od razu wpada w oko. W ,,Rękopisie znalezionym w Saragossie" Hasa to obłąkany Paszeko. Jego tiki i miny w parę sekund mówią o bohaterze wszystko. W ,,Żywocie Mateusza" ma tonąć przed okiem kamery, ale się nie daje, bo woda wypycha go na powierzchnię. Zapada więc decyzja, by mu przywiązać do nóg betonowy klocek, rzucić na głębinę, a on już go sobie na dnie odetnie. I prawie odcina, tyle że linka zaplątuje się w wodorosty. Aktor wypływa w ostatniej chwili.

W Stanach za tę rolę dają mu statuetkę na jednym z festiwali filmowych, ale... odbiera ją jakiś ważny dyrektor od filmu i używa jako przycisku do papierów. W Cannes dialogi Pieczki z ptakiem do muzyki Corellego wywołują huragan braw. Niedostosowany nadwrażliwiec z ,,Żywota Mateusza" zaczyna się za aktorem ciągnąć. W filmie Henryka Kluby ,,Słońce wschodzi raz na dzień" jego Haratyk, przywódca górali, zakłada po wojnie tartak, nad bramą pisze ,,Własność ludu", ale ludowej władzy już słuchać nie chce. I film leży na półkach sześć lat. Kiedy Pieczka gra w ,,Perle w koronie" u Kutza, jest sobą w skali 1:1, górnikiem o gołębim sercu, wywleczonym z dolnych pokładów, wprost z podziemnego strajku. W ,,Weselu" Wajdy jest Czepcem wkurzonym do białości tym, że panowie ,,duża by już mogli mieć, ino oni nie chcom chcieć!". I to wkurzenie trzeba jakoś po chłopsku, obrazowo wyrazić.

Aktor i żartowniś Miałam przyjemność spotkać się z panem Franciszkiem z okazji jubileuszu 50-lecia Teatru Ludowego. Wraz z Witoldem Pyrkoszem z żarem i dowcipem wspominali nowohuckie czasy.

Tak oto nasz znany Senior opowiadał mi o swych krakowskich artystycznych początkach: Graliśmy z Witkiem na inaugurację teatru w premierowym spektaklu "Księżniczki Turandot" Gozziego, gdzie rolą Kata wykonywałem moje pantomimiczne wybryki. Miałem wielki, cholernie ciężki młot, którym "waliłem" w łeb kolegę uprzedzając go wcześniej cmoknięciem, by zdążył paść na scenę. Na jednym z przedstawień nie miałem jakoś siły podnosić tego młota, więc poprzestałem jedynie na cmoknięciu. Mimo to kolega padł jak trzeba. Pamiętam też historię, która przydarzyła się podczas spektaklu "Radość z odzyskanego śmietnika".

Grałem w nim generała Barcza, a Witek majora Pycia. W scenie zbiorowej, podczas aresztowania Barcza, staliśmy z Witkiem obok siebie, za stołem i nie było widać, że jesteśmy bez butów. Stałem w skarpetkach. W finale naszego dialogu wchodził żołnierz i wygłaszał: Panie generale, jest pan aresztowany. Proszę do samochodu. Na to Barcz: Bez butów?Dowódca mu odpowiadał: Na buty będzie czas w samochodzie. I tak to szło wiele razy. Aż pewnego razu wszedł pluton, dowódca oznajmił o aresztowaniu i wyjściu do samochodu. Jak zwykle spytałem: Bez butów?Lecz tym razem padła odpowiedź: Na dupy będzie czas zawahał się i wystrzelił w autobusie. Ot, zwykłe przejęzyczenie. Ale my oczami duszy zobaczyliśmy ten autobus pełen d Te lata w Ludowym to był wspaniały czas młodości, świetnych przedstawień, ale i żartów. Kiedy obok teatru wybudowano szkołę, to mówiono, że salę gimnastyczną postawiono dzięki karom pieniężnym, które Pyrkosz i Pieczka zapłacili za głupie wice w teatrze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji