Artykuły

W rozpustnej Sodomie

Nareszcie komedia! - a to rzadka okazja - można się po prostu pobawić, "Dzie­wiąty sprawiedliwy" Jerzego Jurandota w krótkim stosun­kowo czasie obszedł już kil­ka scen, by wreszcie, w okre­sie kanikuły, wylądować w Warszawie,na scenie Tea­tru Dramatycznego. Długi, bardzo długi, ma tu zapew­niony żywot. Ludziska walą tłumnie, bo rozrywka, bo pol­ska komedia współczesna, na każdym przedstawieniu są bite komplety i nawet koni­ki rozstawiają przed teatrem swoje posterunki. I to nic, że wielu widzów opuszcza póź­niej teatr z pewnym rozcza­rowaniem...

Licho wie, skąd u nas to ponuractwo. U nas, gdzie sztuka dowcipu doprowadzo­na jest do perfekcji. Teatry jakby uparły się, że nie zej­dą poniżej poziomu Szekspi­ra, Brechta czy Dürrenmmata. Dzielnie wspiera je w tym wielu krytyków i istnieje nawet coś w rodzaju zażeno­wania recenzenckiego, jeśli lekka, rozrywkowa sztuka znajdzie się w dużym, "solidnym" teatrze. A fe, nie wypada... Ponieważ istnieje prawo naczyń połą­czonych to samo "a fe" udziela się z kolei dramaturgom, którzy jako autorzy lżejszych, rozrywkowych sztuk czują się trochę jak pisarze drugiego, czy trzeciego gatunku. I tak to trwało, i tak to trwa nadal. Tylko wtedy, gdy zupełnie jak efemeryda pokaże się nowa komedia zaczyna się ogólne biadolenie nad brakiem lżejszej dramaturgii. Niewiele to niestety zmienia. Komediopisarz czuje się u nas nadal trochę wyobcowany i trzeba nawet pewnej odwagi, by pozostać wiernym wesołej muzie. Stąd uznanie dla Jurandota za pożyteczny upór, za odwagę kontynuowania komediowego gatunku.

Co tu mówić; Jurandot wie jak się robi komedię. To najlepszy u nas majster w tej dziedzinie. "Takie czasy", "Trzeci dzwonek"... Ma solidne doświadczenie kabaretowe, rewiowe, estradowe. Był przez lata głównym wsparciem dla wielu międzywojennych kabaretów literacko-satyrycznych. I "Dziewiąty sprawiedliwy" - jak słusznie określano - to taki mitologizujący kabaret. Oparty został,jeśli chodzi o fabułę, na starobiblijne legendzie o roz­pustnej,grzesznej Sodomie, o aniołach - wysłannikach nie­bios,którzy przybywają z oświadczeniem, że miasto będzie ocalone tylko wówczas,gdy znajdzie się w nim dziesięciu uczciwych sprawiedliwych lu­dzi,że w przeciwnym wypad­ku... Tu w tym miejscu, na potwierdzenie groźby zburzenia miasta, scenę rozjaśniają błyska­wice i przetacza się po niej grzmot pioruna.Mamy więc do czynienia z żartem scenicznym, w którym są pewne wpływy Brechta i Dürrenmatta. Efek­ty komiczne uzyskuje Jurandot przez skrzyżowanie bi­blijne stylizowanej mowy aniołów z potocznym, bardzo współczesnym językiem-żargonem mieszkańców ziem­skiej Sodomy. Efekt ten powstaje też przez zderzenie biblijnej wzniosłości i powagi misji anielskiej z płaskimi, farsowymi sytuacjami, związanymi m.in. z miejskim lupanarem, z pijakami i dziwkami. Jest w tym wszyst­kim, oczywiście, pewien współczesny pretekst, pewien kostium, w tym wypadku mitologiczny, pod którym łatwo rozpoznać np. polskie­go mleczarza z jego kombi­nacjami z wodą, "nowoczes­nego" poetę, nasze swojskie poglądy wyrażają się w hasełku "Bez popicia nie ma życia". Jest i pewne, dobrze nam znane cyniczne hasełko "śmierć frajerom", tak mod­ne i tak powszechne w tej... Sodomie, że nawet uczciwi przybrali maskę cwaniactwa. W tym miejscu dotknął Ju­randot bardzo na pewno istotnego problemu współ­czesnego. Ale tylko dotknął... Ale tylko "nakłuł" pewne po­ważniejsze problemy. Tak jak zresztą przystało na ko­medię. I nie doszukujmy się żadnych przepastnych głębi. Żadnej metafory świata. I nie siedźmy, jak wielu na widowni, z tajemniczymi minami, nie szukajmy tzw. dna, i nie powiadajmy rów­nie tajemniczo: oho, my wie­my o co tu chodzi... A może to dlatego tajem­nicze i poważne zasłucha­nie?... Andrzej Wirth miał chyba rację, gdy odkrywał przyczyny. W "Dramatycz­nym" grany był "Anioł zstą­pił do Babilonu", grani byli "Fizycy", "Wizyta starszej pani"... Prawie nigdy, a - prawdę mówiąc - bardzo rzadko gościła tu komedia. Dziwne więc wydaje się - tym bardziej, iż kostium mi­tologiczny - że "Dziewiąty sprawiedliwy" to zwykła komedia, niemal farsa i że tę "zwykłą" komedię mógł wy­stawić poważny, filozoficzny "Dramatyczny". I zresztą teatr, w reżyserii Ludwika René, również postarał się, by utrzymać w tym "zdzi­wieniu". Zadął w wielkie surmy pochodzące ze sztuk Dürrenmatta, wy celebrował niemal każdą kwestię, zwol­nił tempo, stwarzając przedstawienie o ciągotach i ambicjach historiozoficznych, do którego Wojciech Sieciński dopasował również odpowied­nie dekoracje w stylu sztuk Witkacego. I niewielu w re­zultacie aktorów ocala tu hu­mor; m.in. Barbara Krafftówna, Aleksander Dzwonkowski. I nie wszystkie iskry humoru zostały wykrzesane z tekstu, który w czytaniu jest bardziej zabawny. Oczy­wiście bawimy się, ale mogło być bardziej zabawnie. Chce­my wszyscy więcej zabawy w naszym teatrze. Chcemy bardzo, by Jurandot pisał częściej swoje komedie i by komediopisarstwo nie było aktem odwagi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji