Mamy komedię
Mamy nową, zabawną i nie pozbawioną głębszych treści, polską komedię. Nazywa się "Dziewiąty sprawiedliwy". Napisał ją majster w swoim fachu - Jerzy Jurandot a wystawił na zakończenie sezonu warszawski Teatr Dramatyczny. Sztuka Jurandota ma zresztą swój mały festiwal w teatrach Polski Północnej (grają ją z powodzeniem w Szczecinie, Olsztynie, Bydgoszczy).
Opowieść o trzech aniołach tropiących we wszetecznej i grzesznej biblijnej Sodomie dziesięciu sprawiedliwych, których istnienie odwróciłoby od miasta widmo zagłady, napisana jest z dużym znawstwem praw sceny i komedii. Za dowód starczą gromkie oklaski, jakimi na warszawskiej premierze nagradzano przy otwartej kurtynie celne w swym dowcipie kwestie, których niemało w "Dziewiątym sprawiedliwym". Celne i trafne, jako że ta pozornie tylko biblijna przypowieść ma niejeden punkt odniesienia i do aktualnej nam współczesności. Więcej - z myślą o niej powstała. Nie jest to jednak rzecz oparta na natrętnej aluzyjności i aktualizacji za wszelką cenę. Humor tu autentyczny, dowcip przedni, świetnie spointowany i logicznie wypływający z akcji.
"Dziewiąty sprawiedliwy" nie ogranicza się do komediowego skatalogowania powszednich grzechów i grzeszków. Zawiera się w nim takoż równie dyskretna co celna kpina ze swoistej pozy, która każe ludziom uczciwym,"sprawiedliwym" udawać cwaniaków i huncwotów, by nie narażać się na śmieszność w swoim otoczeniu. Finał tej rozprawy nad grzesznymi obywatelami Sodomy jest niezwykle zaskakujący i przyjemnie optymistyczny. Obywa się przy tym bez taniej moralistyki i dydaktyki. Warszawski spektakl nowej sztuki Jurandota jest widowiskiem barwnym, lekkim, niemal kabaretowym - zgodnie zresztą z intencjami autora. Jest to także zasługą scenografa, który pięknie i kolorowo obudował scenę; kompozytora, który napisał znakomitą, persyflażową muzykę do świetnych piosenek - songów; reżysera, który sprawnie dyrygował tą zabawą; no i aktorów, którzy na ogół utrafili w ton sztuki, tworząc godne uznania komediowe kreacje (przede wszystkim - w kolejności ukazywania się na scenie - Dzwonkowski, Wyszyński, Pokora, Krafftówna, Nowak, Traczykowna, Lutkiewicz i Stoor). Przydałoby się jednak przyśpieszenie tempa spektaklu, zwłaszcza w początkowych partiach I aktu, zwiększenie płynności akcji między częścią dialogów, a już na pewno - bardziej wyraźne podawanie niektórych kwestii, zwłaszcza zespołowych piosenek. Na premierze, niestety, paru aktorów "połykało" dowcipy; nie zawsze dotarły one do uszu widza.