Artykuły

Roztrwoniona sława Daniela Olbrychskiego

ABC

Warszawa 01/07-07-15 T. / Nr 11

OD KMICICA PO ZASTĘPCY RYSKA Z "KLANU"

MHH 711,1

ABC tygodni // I 'A 20

abc kultura 49

EW czasach "jedynie słusznego" sytemu Daniel Olbrychski fiSBH yl gwiazdorem jak na nasze warunki prawie hollywoodzkim. | ojnie mógł spijać śmietankę, wygłaszając nikogo nieinteresujące | frazesy. Niestety jego zaangażowanie polityczne odsłoniło osobowość

I mierną i antypatyczną. I

Danielowi Olbrych-skiemu można współczuć z dwóch powodów, a w zasadzie z trzech. Strata prawa jazdy nie należy do rzeczy przyjemnych. Oczywiście można grzmieć, że jechał po pijanemu, miał 0,9 promila. Wszystko to prawda, ale kto zna natężenie ruchu w Podkowie Leśnej o godzinie 14, ten wie, że trzeba mieć dużego pecha, by zostać zatrzymanym przez patrol policji, gdy się chce przejechać parę ulic z domu do stajni. Ponadto 0,8 promila jest choćby w Wielkiej Brytanii dopuszczalne.

No, ale dura lex sed lex, czyli twarde prawo, ale prawo i dyskusji nie ma. Zgodnie z art. 178a Kodeksu karnego za prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu grozi grzywna, kara ograniczenia wolności lub jej pozbawienia do dwóch lat. Można otrzymać zakaz prowadzenia pojazdów nawet na 10 lat. Co dla 70-letniego aktora oznacza praktycznie motoryzacyjne dożywocie, choć życzymy mu tradycyjnie 100 lat.

Dmuchałem wżyciu wiele razy

Najbardziej żałosne jest jednak tournee Olbrychskiego i jego małżonki po telewizjach, aby wyjawić kulisy tego wiekopomnego wydarzenia. Wersja, że "wypiliśmy butelkę wina wieczorem we dwoje i trzymało mnie aż do popołudnia" - jest komiczna. Natomiast niektóre sentencje wypowiadane z emfazą godną recytacji "Dziadów. Części III": np. "dmuchałem w swoim życiu wiele razy", rzucają z uciechy na dywan. Kojarzy się to nie tylko z policyjnym alkoholomierzem. Generalnie internet komentuje to zajście, ironizując, że rozpoczęły się PiS-owskie prześladowania. Ma to związek z drugim powodem do użalania się nad Danielem Olbrychskim, a mianowicie sromotną klęską wyborczą Broni-

sława Komorowskiego. W jego reelekcję część środowiska artystycznego była zaangażowana bardzo aktywnie. Wśród nich prym wiódł Olbrychski, znany z ostentacyjnej pogardy dla środowiska prawicowego, ze szczególnym wyróżnieniem PiS. Zasłynął niegdyś oszczerczą diagnozą, że bracia Kaczyńscy "musieli być bici przez kolegów z klasy", bo pewnie wyzwalali agresję, i w domyśle teraz się odgrywają. O Prawie i Sprawiedliwości najczęściej wypowiada się jako o partii, której należy się bać. Najmniej przypada mu do gustu Jarosław Kaczyński: "Podejrzany jest stan umysłowy człowieka liderującego tłumkowi, który dzisiaj śpiewa Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie. Kaczyński jest liderem partii o silnych bolszewickich rysach, która liczy, że głupich w społeczeństwie jest większość. (...) On jest człowiekiem głęboko nienadającym się do reprezentowania Polski i Polaków takimi, jakimi ja chciałbym ich widzieć. Wszyscy znamy jego osobowość, jego awanturnictwo, niezrozumienie świata (za wyborcza.pl)".

I tu dochodzimy do sedna przypadłości, jakie dotykają Daniela Olbrychskiego. Trzecim i chyba najważniejszym powodem do współczucia jest jego upadek jako postaci. Przez lata był kimś prawie legendarnym. Spokojnie mógł spijać śmietankę czy, jak kto woli, odcinać kupony, wygłaszając nikogo nieinteresujące frazesy. Niestety jego zaangażowanie po stronie salonu i liczne kontrowersyjne wypowiedzi odsłoniły osobowość mierną i antypatyczną. Wyszedł na kogoś, kto roztrwonił olbrzymi majątek, na który pracował całe życie. Można westchnąć - szkoda!

Peerelowski celebryta

W czasach "jedynie słusznego" sytemu Daniel Olbrychski był gwiazdorem jak na nasze warunki prawie hollywoodzkim. Kimś, kto wyrastał ponad obowiązującą urawniłowkę i stanowił obiekt zazdrości dla przeciętnych zjadaczy chleba. Jego aktorstwo trafiało do odbiorcy, ale porównywanie go z prawdziwymi tuzami tamtej epoki, jak choćby Gustawem Holoubkiem czy Tadeuszem Łomnickim, byłoby nietaktem wobec tych mistrzów. Miał natomiast to, czego nie mieli najwięksi. Gminną sławę sowizdrzała i kobieciarza. Całą Polskę elektryzowała plotka, że pobił Andrzeja Jaroszewicza, syna czerwonego dygnitarza Piotra Jaroszewicza. Do tego pobili się o Marylę Rodowicz, z którą Daniel miał romans i nie uznawał rywali choćby nie wiadomo jak wysoko postawionych. To mu zjednywało tłumy i kreowało na bożyszcze. Tak tę bójkę relacjonuje sama Maryla Rodowicz w wywiadzie z Jackiem Cieślakiem dla "Rzeczpospolitej": "Tamtego wieczoru pojawił się Andrzej Jaroszewicz, pewnie przyszedł z jakimś interesem. Potem zadzwonił Daniel i kazał mi natychmiast wracać do domu, czym wzbudził we mnie bunt. Powiedziałam: a właśnie że nie wrócę. Wtedy po mnie przyjechał. Furtka na posesję była zamknięta, więc przeskoczył przez parkan. Kiedy Ksawery Frank wpuścił go do środka, Jaroszewicz dostał w dziób, a ja usłyszałam, że mam wracać razem z nim. Oczywiście nie poszłam".

Takie szczegóły zajścia można poznać po dziesięcioleciach, ale wtedy, w latach 70., cenzura nie przepuściłaby opisu drastycznego zdarzenia

Najbardziej żałosne jest jednak tournee Olbrychskiego i jego żony po telewizjach, aby wyjawić kulisy pijaństwa

www.abctygodnik.pl

50 abc kultura

związanego z życiem komunistycznych elit. Relacja krążąca w formie plotki nabierała różnych fantastycznych wersji. Jedna z nich głosiła, że do bójki doszło, gdyż czerwony książę Jaroszewicz obraził Jana Pawła II. To działało na wyobraźnię i zwiększało uwielbienie dla obrońcy wiary. Tym bardziej że w 1976 r. Olbrychski podpisał list protestacyjny przeciwko biciu robotników, czyli urządzaniu sławetnych "ścieżek zdrowia", po protestach w Radomiu i Ursusie. Spotkały go za to represje ze strony bezpieki i to na tyle perfidne, że wydzwaniano do jego chorego na serce taty, rzucając do słuchawki "umrzesz jutro". Ponoć aktor doradził, żeby odpowiadał: "A ty, ch...u, myślisz, że jesteś nieśmiertelny?". I podobno to poskutkowało.

Swój niezwykły temperament ujawnił też Olbrychski, gdy wpadł z szablą do

Zachęty i pokiereszował wizerunki aktorów ubranych w nazistowskie mundury, stanowiące eksponaty. "Zdecydowałem się na akcję gwałtowną, chcąc gwałtownie zwrócić uwagę na haniebność tego rodzaju pomysłów i ukrócić znieważanie mnie i moich kolegów, znieważanie milionów ofiar tej ideologii na świecie" - powiedział. Straty wyceniono na ok. 60 tys. doi. To był chyba ostatni czyn, który pomimo pewnej kontrowersyjności wzbudzał aplauz tzw. szerokiej widowni.

Pan Miody, Kmicic, Borowiecki

Dorobek aktorski Daniela Olbrychskiego jest niezwykle imponujący. Wystąpił w ponad 150 produkcjach filmowych polskich i zagranicznych, w tym w trzech częściach "Trylogii". Zadebiutował jako 18-latek w "Rannym w lesie", a zagrana niedługo później rola Rafała Olbromskiego w "Popiołach" Andrzeja Wajdy przyniosła mu sławę, uznanie krytyki i umożliwiła rozwijanie talentu, bo pociągało to za sobą następne liczne propozycje. Znaczące

role to z pewnością w "Weselu" czy w "Ziemi obiecanej". Często popisywał się sprawnością fizyczną, gdyż trenował boks, szermierkę i judo. Miał też szczęście być obsadzany w najbardziej pożądanych przez aktorów rolach teatralnych. Wcielał się w Hamleta, Makbeta czy Otella. Był w zespole Teatru Narodowego za czasów Adama Hanuszkiewicza. Jego kariera światowa też nie jest tylko mglistym mitem. Współpracował z wybitnymi reżyserami. Grał u Volkera Schloendorffa, Claude'a Leloucha czy Nikity Michałkowa. Dostał też rolę Rosjanina Orłowa, by partnerować Angelinie Jolie w "Salt". Każdy, kto robi oszałamiającą karierę, ma nie tylko zwolenników, ale i grono osób szczerze niechętnych. "Zawsze miał wrogów. Nie lubiono go, bo był wszędzie, miał temperament i tzw. parcie. Po roli w filmie

"Ranny w lesie" przylgnęło do niego takie określenie wymyślone przez wrogie mu osoby: "Daniel Olbrychski. Ranny w d...ę" - powiedział Kazimierz Kutz dla portalu naTemat.pl.

Gdy potem tak wielkiego aktora widzi się rozmienionego na drobne, trudno się oprzeć mieszanym uczuciom. Niby udział w reklamie nie jest ujmą na honorze, ale jednak ktoś, kto nosił niejednokrotnie sztandar narodowych arcydzieł, gdy staje się twarzą kampanii dyskontu Biedronka, wzbudza politowanie. Wiadomo, każdy potrzebuje pieniędzy, ale... Sypie się wizerunek i nadszarpuje wiarygodność. Skarby aktora.

"Wielokrotnie grał Pan role Polaków, wielkich patriotów, którzy honor cenili sobie najbardziej. Wierzymy, że jest Pan człowiekiem honoru nie tylko na ekranie". Tak to zrecenzowało stowarzyszenie Stop Wyzyskowi Biedronka. Podobnie nie przyniosła mu chwały rola w dogorywającym serialu "Klan". Po odejściu Piotra Cyrwusa, do którego przylgnął pseudonim "Rysiek z Klanu", zrobił się wakat. I na to miejsce wszedł Daniel Olbrychski. Gdyby to był począ-

tek jego kariery, to proszę bardzo, ale na finał działalności artystycznej... Kiepsko to wygląda.

Aktor bez twarzy

Z aktorami jest poważny problem. Kiedy mówią cudzym tekstem, często tekstem wieszczów, wydają nam się postaciami spiżowymi. Zachwycamy się nimi. Kiedy grają role herosów, bohaterów, utożsamiamy ich z nimi. Nawet kiedy przeobrażają się na ekranie w mroczne indywidua, podziwiamy ich kunszt zawodowy. Natomiast gdy odsłonią swoją własną osobowość, wypowiadając się od siebie, komentując sprawy wyraźnie przerastające ich zdolności analityczne, nagle lecą w przepaść bzdury, co gorsza, pociągając w nią swoich fanów. Robi się kociokwik poznawczy pomieszany z galimatiasem. Jak to, ten gość to nie jest uduchowiony pięknoduch, tylko taki zwykły palant, którego słuchać się nie da? Co mu się porobiło? Taki głupi czy z premedytacją podlizuje się władzy dla kasy? A może ma coś w życiorysie i musi tańczyć tak, jak mu zagrają?

Najbardziej przykre jest to, że aktorzy, którzy zapisali w stanie wojennym znaczącą kartę, biorąc udział w bojkocie mediów reżimowych, w III RP poszli ramię w ramię dokładnie z tymi, którzy wtedy byli dla nich nie do przyjęcia. Co ciekawe, głupota dotknęła u nas znamienitą część środowiska artystycznego. A nawet i za granicą są przykłady bezdennej durnoty. Gerard Depardieu nagle postanowił zostać Rosjaninem i pupilkiem Putina. Już mu ponoć przeszło, ale pewnych czynów odwrócić się nie da. Tak jak nie da się cofnąć haniebnych wypowiedzi. Niegdyś Daniel Olbrychski, mówiąc o rodakach, stwierdził: "To nie są ludzie, z którymi chciałbym pójść na kolację". Mówi się trudno i z wzajemnością. Nie ma jednak żadnego wytłumaczenia dla słów wypowiedzianych w "Kropce nad i": "Oczywiście, że odmówiłbym roli Lecha Kaczyńskiego w filmie "Smoleńsk", podobnie jak odmawiałem, gdy robiono filmy ku chwale Felka Dzierżyńskiego". Tak się traci twarz na zawsze i z imponującego dorobku zostają "Popioły".

| RYSZARD MAKOWSKI

n Co ciekawe głupota dotknęła u nas znamienitą część środowiska artystycznego. A nawet i za granicą są przykłady bezdennej durnoty

ABC TYGODNIK //1 LIPCA 2015

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji