Artykuły

Porozumienie policji i terrorystów

- Każdy zbrodniczy system żeruje na ideowości i moralnej czystości tych, których boli niesprawiedliwość świata. Chcą go zniszczyć. Wierzą, że da się zbudować nowy. Tacy ludzie to skarb - mówi KRZYSZTOF ZALESKI, reżyser "Tajnego agenta", którego premiera odbędzie się dziś, 9 stycznia w Teatrze TV.

Jacek Cieślak: Co pan wie o agentach?

Krzysztof Zaleski: Chce mi pan przypisać jakąś szczególną wiedzę?

Grał pan w "Indeksie" Janusza Kijowskiego, gdzie roiło się od szpiclów, a także prowokatora w "Gorączce" Agnieszki Holland, reżyserował pan "Sprawę Stawrogina", a teraz spektakl według Conrada. Wie pan chyba o agentach sporo. Czuł pan wokół siebie niewyjaśnione zdarzenia, prowokacje i próby manipulacji?

Mogę po latach powiedzieć, że próbowano mnie zwerbować do kontrwywiadu. Odmówiłem.

Trudno było?

Byłoby trudno, gdyby mieli na mnie haka. To było na początku lat 80., gdy decydowała się sprawa dyrekcji Teatru Dramatycznego w Warszawie. Moi rozmówcy używali wielkich słów: Polska, odpowiedzialność. Mogłem liczyć na pomoc w karierze. W takich sytuacjach trzeba pamiętać o teorii darmowego obiadu. Nie ma takiej przysługi: zawsze jest rachunek do zapłacenia. Kiedyś odezwie się pukanie do drzwi czy dzwonek telefonu.

U Conrada tajni agenci pracują w środowisku terrorystów. Nie dziwi pana, że ostatnio powstało w Stanach Zjednoczonych wiele filmów, które pokazują ich pozytywne motywacje, portretują jako pokrzywdzonych?

Liberalne, antybushowskie środowisko nie chce mówić o terrorystach jako o ludziach wyłącznie złych. To jest oczywiście polityczna gra. Przypominają się czasy caratu w Rosji, kiedy narodził się terroryzm. Stosunek do niego wyższych warstw społecznych był łagodny. Salony świata lubiły i lubią lewicowy kaprys. Dziś arystokracją są ludzie mediów i sztuki. Oni kształtują światową opinię publiczną.

Wśród terrorystów, co pokazały ataki w Londynie, są też ludzie prowadzący zwyczajne rodzinne życie.

Każdy zbrodniczy system żeruje na ideowości i moralnej czystości tych, których boli niesprawiedliwość świata. Chcą go zniszczyć. Wierzą, że da się zbudować nowy. Tacy ludzie to skarb.

Ale główny bohater Conrada Verloc, grany przez Krzysztofa Globisza, to typ, na którego policja ma haka.

Bo ruchy radykalne poza ideowcami angażują także sfrustrowanych, z grzeszkami na sumieniu. Ci chcą rozmyć poczucie winy i słabości w ruchu, któremu przyświeca rzekomo wyższy cel. Taki jest Verloc i jego przyjaciele działający na obrzeżach społeczeństwa. Wykorzystując ich, policja gra o ograniczenie swobód obywatelskich i zwiększenie uprawnień.

Rzecz u Conrada wygląda bardzo współcześnie: policja zamierza doprowadzić do zamachu przed kongresem poświęconym walce z terroryzmem. Padają słowa, że terroryści i policja to dwie strony tej samej gry.

Myślałem o sprawie Czeczenii, o tym, jak rządowi rosyjskiemu zależy, by odbywały się akcje terrorystyczne. Może wtedy powiedzieć: Amerykanie walczą z terrorystami w Iraku, my na Kaukazie. To nie przypadek, że pierwsza terroryzm do celów politycznych wykorzystała carska Ochrana. Zmienił się system, ale metody zostały te same.

Ostatnio Gary Berntsen, szef obławy CIA na bin Ladena, ujawnił, że Stany Zjednoczone kilka lat temu nie zrobiły wszystkiego, by złapać przywódcę Al-Kaidy, który współpracował kiedyś z USA.

Nie powiedziałbym, że Stany Zjednoczone są takim samym imperium zła jak Rosja. Czytałem kiedyś książkę o systemie podwójnych agentów w czasie II wojny. Prawdziwy agent pracuje na dwie strony. Pytanie brzmi, na którą pracuje naprawdę. Trudno się na takie rozwiązania obrażać, bo często służą szczytnym celom.

W powieści Conrada i pana spektaklu pracownik rosyjskiej ambasady mówi, że walka z terroryzmem ma kolosalną przyszłość.

Na tej płaszczyźnie doszło do kompromisu między Rosją i Stanami Zjednoczonymi po wybuchu wojny w Iraku. Ale nie było moim celem reżyserowanie spektaklu publicystycznego. Zainteresowało mnie uwikłanie zwykłych ludzi w terror. Po atakach w Nowym Jorku, Madrycie i Londynie przestał być on dla nas abstrakcją. Boimy się zamachu w metrze i w samolocie. Taką perspektywę prezentuje w spektaklu żona Verloca Winnie, nieświadoma tego, co robi mąż. Poprosiłem Michała Komara, autora adaptacji, o wyeksponowanie tej postaci. Kiedy byliśmy w fazie prób, nastąpił atak w Londynie. Krzysztof Globisz powiedział: "Teraz nikt nam nie uwierzy, że wzięliśmy sztukę na warsztat przed zamachami".

Na koniec przypomnijmy finał "Policji". Gdy w komedii Mrożka już wszyscy obywatele są prawomyślni, a służby specjalne przestają być potrzebne, ich szef każe swojemu ostatniemu podwładnemu zawiązać terrorystyczny spisek.

W "Dwóch głowach ptaka" Władysława Terleckiego w rozmowie oficera Ochrany z Aleksandrem Waszkowskim, ostatnim naczelnikiem powstania styczniowego, padają następujące słowa: są dwie grupy tworzące historię bezinteresownie - policja, która wie wszystko o korupcji, brudach i namiętnościach ludzi władzy, oraz wy, rewolucjoniści. Nasze grupy powinny się porozumieć, współpracować.

***

Krzysztof Zaleski

Urodził się w 1949 roku. Był asystentem Tadeusza Łomnickiego w Teatrze Na Woli. W stołecznym Teatrze Współczesnym wystawił m.in. "Mahagonny" i "Niech no tylko zakwitną jabłonie", w Dramatycznym "Księdza Marka", a w Ateneum "Małą apokalipsę". W Teatrze TV zrealizował m.in. "Parady" i "Łuk triumfalny". Zagrał m.in. w filmach "Szansa" Falka i "Matce Królów" Zaorskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji