Artykuły

Cień wielkiej góry

- Pogardzałem operą, a teraz jestem w niej zakochany. Nie ma nic piękniejszego niż to, że ludzie śpiewają - mówi kompozytor Paweł Mykietyn. Jego opera według "Czarodziejskiej góry" Tomasza Manna będzie najważniejszym wydarzeniem festiwalu Malta w Poznaniu. Premiera 26 czerwca.

Zamiast chłodnego Davos z powieści Tomasza Manna jest rodzimy Ciechocinek - myślę sobie, kiedy czekam na dwójkę twórców operowej "Czarodziejskiej góry": autorkę libretta Małgorzatę Sikorską-Miszczuk i kompozytora Pawła Mykietyna. W restauracji jednego z poznańskich hoteli, gdzie umówiliśmy się na rozmowę, trwa wieczorek taneczny dla seniorów. Panie w czerwonych sukienkach, mocne makijaże, czarne szpilki. Panowie w rozpiętych koszulach, papierosy i zalotne spojrzenia. Moi rozmówcy przychodzą po próbie, która trwała ponad 10 godzin.

- Dostałem carte blanche: mam robić Tomasza Manna, z kim chcę i jak chcę. Tak zaczęła się nasza przygoda - mówi Paweł Mykietyn i zmęczony osuwa się na niewielką sofę.

Siedząca obok Małgorzata Sikorska-Miszczuk dopowiada, że "Czarodziejska góra" jest wyśnionym dzieckiem dyrektora festiwalu Malta Michała Merczyńskiego: - On od dawna chodził i rozmawiał na ten temat z Pawłem. To projekt, który powstał z marzenia.

- Pamiętam jak dziś naszą rozmowę. Byliśmy w Kazimierzu, poszliśmy nad Wisłę na spacer i opowiedziałem Mykietynowi o swoim pomyśle. Dodałem, żeby robił, co będzie chciał - opowie mi następnego dnia sam Michał Merczyński.

Wszystko stało się możliwe

Merczyński był pewny, że na Malcie 2015, w rocznicę urodzin i śmierci Tomasza Manna (1875-1955), musi być opera na podstawie "Czarodziejskiej góry". Ogromne przedsięwzięcie, które będzie miało premierę 26 czerwca w Poznaniu, jest koprodukcją przygotowaną przez Malta Festival Poznań, Operę Bałtycką w Gdańsku, Krakowskie Biuro Festiwalowe i Program II Polskiego Radia. To jedno z trzech wydarzeń festiwalowych związanych z niemieckim pisarzem - instalację inspirowaną "Doktorem Faustusem" pokaże wybitny włoski reżyser Romeo Castellucci, a Marcin Masecki wykona ostatnie opusy Beethovena.

Merczyński był pewny, że autorem opery będzie Mykietyn. - Wiedziałem, że to właśnie on musi się tym zająć - mówi Merczyński, kiedy siedzimy w Narodowym Instytucie Audiowizualnym, którego jest dyrektorem. Nowoczesny budynek instytutu w Warszawie został otwarty dwa tygodnie wcześniej. - To najciekawszy polski kompozytor średniego pokolenia. Pisze muzykę absolutną, co widać w spektaklach Krzysztofa Warlikowskiego, w których jego kompozycje są osobnym bohaterem, a nie wyłącznie ilustracją.

Dyrektor opowiada, że łączy go z Mykietynem szczególna relacja. Narodowy Instytut Audiowizualny wydał jego pierwszą płytę. Później zamówił u niego III Symfonię z okazji polskiej prezydencji w UE, wydał też jego "Pasję wg św. Marka". Merczyński pamięta, że kompozytor nie był do końca pewny tego projektu. Zwłaszcza tego, jak stworzyć libretto. Dyrektor myślał o polskich i niemieckich twórcach. Radził się ludzi związanych z berlińskim Schaubühne czy hamburskim Thalia Theater, korespondował z czołowym twórcą europejskiego teatru Lukiem Percevalem. Po kilku spotkaniach wszyscy się wycofali.

- Wystraszyli się tego tematu? Pojęcia nie mam - Merczyński rozkłada ręce. - Ciągle słyszałem, że to jest niemożliwe, co oczywiście wiedziałem, ale po to mieliśmy się spotkać, żeby znaleźć klucz do tej powieści. Olśnienie nastąpiło dwa lata temu, kiedy Andrzej Chyra zaprosił mnie do Gdańska na "Graczy" czyli operę w swojej reżyserii. To było wspaniałe. Podobała mi się ironia, której tam użył, scenografia Magdy Maciejewskiej. Wszystko zagrało i pomyślałem, że jest reżyser. Paweł Mykietyn uwierzył, że ten projekt jest możliwy.

- Tak, Andrzej Chyra to drugi punkt tej opowieści - dorzuca Małgorzata Sikorska-Miszczuk. - Reżyserię powierzono Andrzejowi, który z kolei zwrócił się do mnie. I tak się zaczęło pisanie libretta.

- Nagle zorganizował się zespół ludzi, którzy się znają i sobie ufają. Wszystko stało się możliwe - mówi Merczyński i dodaje, że parę miesięcy temu dołączył jeszcze artysta Mirosław Bałka, który nigdy nie robił scenografii w teatrze.

- Dream team! Jest ogromne zamieszanie wokół "Czarodziejskiej góry" i wszyscy chcą na nią przyjechać. To ogromna presja, ale ja jestem spokojny o ten projekt - podsumowuje dyrektor.

Andrzej Chyra w niedawnym wywiadzie dla "Newsweeka" żartował, że przy operze spotkały się tak silne osobowości, że sam nie wie, czy będzie reżyserem, czy raczej inspicjentem.

Duch w operze

- Wszystkich ludzi, którzy zaczynali się do tego projektu zbliżać, ta "Czarodziejska góra" wciągała. Jak się dziś o tym rozmawia z Mykietynem, Sikorską-Miszczuk i Chyrą, to jest to rodzaj obsesji - opowiada Merczyński.

- Prace wyglądały... no, to trudno opisać. Najpierw powstał pierwszy, bardzo obszerny tekst, w zasadzie dramatyczny, dwa akty po pięćdziesiąt stron. Potem trwało skracanie do obecnej postaci, czyli każdy akt po 15 stron - Małgorzata Sikorska-Miszczuk próbuje zebrać myśli, bo zza drzwi dobiega właśnie jakiś stary szlagier. - Zastanawiałam się nad tym, że u Manna nie ma jednej odpowiedzi, o czym jest "Czarodziejska góra". Duch miejsca jest tajemnicą, nie da się po prostu zrobić prostej selekcji scen i wątków, by ten duch pojawił się w operze. Zrobiłam wszystko, co mogłam w sprawie tego ducha.

Autorka libretta mówi, że bardzo dużo czasu spędziła z Andrzejem Chyrą na dyskusjach o projekcie i nigdy w życiu nie rozmawiała z nikim tak długo o meandrach życia i motywacjach fikcyjnych postaci. - To jest paradoks sam w sobie - rzuca i dodaje: - W tej pracy ciekawe było jeszcze to, że była zwyczajnie trudna. Ciągłe ścieranie się, walka i kompromisy.

- Nikt nigdy nie będzie wiedział, jak wygląda moja praca z Małgosią - wchodzi jej w słowo kompozytor Paweł Mykietyn.

- Mogę tylko powiedzieć, że było wiele konfliktów. Wszystko się dzieje na ostrzu noża. Opera ma 300 lat i od zawsze był konflikt między autorem libretta a kompozytorem. To sytuacja nie do zrozumienia dla osób postronnych. Wiadomo, że ostatecznie musi zwyciężyć muzyka, ale musimy się jakoś dobrać - kwituje Mykietyn.

Zgadza się z tym Merczyński, który potwierdza, że praca tego tria była męką, ale była to męka twórcza w najlepszym sensie. - Oni się kłócili, chociaż to może raczej spór, a nie kłótnia. Dziś jestem najszczęśliwszy na świecie, że pomysł się materializuje - mówi i opowiada, że klucz tkwi w zaufaniu do twórców: - Były takie okresy w czasie pracy, że przez miesiąc była cisza, w czasie której ja się nie narzucałem, nie dzwoniłem co tydzień, nie pytałem przez szpiegów i przyjaciół, a po miesiącu dostałem esemesa "pierwszy akt skończony" albo "wszystko nagraliśmy".

Dialogi śpiewane, czemu nie?

Pytam kompozytora i autorkę libretta, co zostawili z wielkiej powieści Tomasza Manna. Mówię, że dla mnie "Czarodziejska góra" to przede wszystkim opowieść o bezczasie. Jak mówi na początku jeden z jej bohaterów, w szwajcarskim sanatorium czas jest względny.

- Twoje spostrzeżenia są świetne, bo nasze są identyczne - odpowiada Mykietyn.

- My uruchomiliśmy pewien świat i teraz nie wiemy, co z tym zrobić, ale najistotniejsze jest dla mnie po prostu to, że mam wspaniałych wokalistów, bo w operze przecież najważniejsza jest muzyka.

Twórcy opowiadają, że zostawili w operze trzon "Czarodziejskiej góry", czyli historię Hansa Castorpa, który przyjeżdża do Davos i spotyka wszystkich głównych bohaterów, więc jest pani Stohr, Krokowski, Behrens, Naphta.

Sikorska-Miszczuk dodaje, że dla niej istotne były emocje: - W tradycyjnej operze mamy miłość, zdradę, okrucieństwo, a to wszystko przecież znajdujemy w "Czarodziejskiej górze"!

- Co jest istotą opery? - pyta Mykietyn. - Otóż istotą opery jest to, że ludzie śpiewają, a nie ma nic piękniejszego niż to, że ludzie śpiewają. Skłoniliśmy się do staroświeckiej formy.

Kompozytor opowiada, że ich opera jest konwencjonalna i tradycyjna. - W pewnym momencie pomyślałem: co by było, gdyby w przeciwieństwie do wielu współczesnych kompozytorów zrobić utwór muzyczny w najbardziej skompromitowanym wydaniu? Wie pan, XIX wiek, Puccini, wszystkie dialogi śpiewane, czemu nie? Skoro już wszystko było, to czemu nie wtłoczyć moich nowinek w formę tradycyjnej opery - opowiada Mykietyn. - Lutosławski mówił, że nie napisze opery, bo to jest bzdura, że postacie do siebie śpiewają. Operę kochamy i bierzemy ją z całym inwentarzem albo jej nienawidzimy.

Mykietyn mówi, że chciał stworzyć dzieło w kontrze do tego, co dziś się wystawia.

- Chodzę na współczesne opery i tam wychodzi aktor, który krzyczy, czasem śpiew jest marginalizowany. A ja chciałem inaczej. U nas nie ma żadnego krzyku, żadnej histerii - odpowiada i rzuca gorzko: - Nikomu nie chcę narzucać interpretacji, bo i tak wiadomo, że połowa ludzi, którzy zobaczą operę, tej "Czarodziejskiej góry" nie przeczytała.

Świat wychodzi z ram

Kiedy pytam o współczesność opowieści Manna, Mykietyn twierdzi, że nie jest to dla niego najważniejsze i woli skupiać się na muzyce: - To najlepsza rzecz, jaka mnie w życiu spotkała. Być może to jest stara forma, ale jak słyszę śpiewającego Behrensa, to jest rodzaj piękniejszego świata. W takim świecie mógłbym żyć. Wcześniej pogardzałem operą, a teraz jestem w tym zakochany.

Aktualność Manna widzi natomiast reżyser. Andrzej Chyra mówił w wywiadzie dla "Newsweeka", że można odnaleźć u Manna obraz schyłku cywilizacji; kiedy żyjemy, zajmując się sobą, odwróceni do tego, co się dzieje na dole: - Tymczasem tam wrze i w każdej chwili może wybuchnąć. Świat jest dziś naładowany nie tylko bronią, ale przede wszystkim nienawiścią, permanentnym konfliktem.

Podobnie patrzy na powieść Michał Merczyński, który zastanawia się chwilę i mówi, że dziś wszyscy żyjemy trochę na "Czarodziejskiej górze". - Widać to w naszym kraju, gdzie niby wszystko jest w porządku, a tymczasem świat szaleje i trudno odgadnąć, kto jest wariatem, a kto nim nie jest - mówi Merczyński. - Powieść kończy się w 1914 r., kiedy Castorp jedzie na wojnę. Mija sto lat i wojna jest tuż za naszą granicą. Nie chcę taniej aktualności, ale świat szaleje, wychodzi z ram.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji