Artykuły

Po trupach do pieniędzy

Ta sztuka powstała w roku 1945. Wszystko w niej tętniło wtedy naj­żywszą aktualnością. Eduardo de Filippo - najwybitniejszy dziś włoski pisarz dramatyczny, poza tym zaś aktor teatralny i filmowy, reżyser i kierownik zespołu w jednej osobie - dał tu nieostygły jeszcze kawał rze­czywistości wojennej i powojennej. Rzecz dzieje się w "Neapolu - mie­ście milionerów", ale te same spra­wy w podobny sposób przebiegały w wielu innych miastach i krajach, przez które przeszła wojna. Nie, nie idzie tu o walki frontowe, bombar­dowania, ruiny, gruzy i cały pochód zniszczenia. Nawet nie o terror oku­pacyjny, choć i we Włoszech można by mówić o faszystowskiej okupacji. Ludzie, których w tej sztuce ogląda­my, nie biorą czynnego udziału w wojnie. Wojna przewala się przez nich, nie niszczy ich materialnie, przeciwnie wzbogaca ich nawet, ale dokonuje zupełnego spustoszenia w ich moralności i w ostatecznym wy­niku rozbija ich życie.

Cóż to są za milionerzy? Przecięt­na, biedna rodzina konduktora tram­wajowego i paru lumpenproletariuszy z jednej ubogiej ulicy neapolitańskiej. W czasie wojny trudno jest żyć, nędza dokucza, zaczyna się kombinować. Czarny handel, pasek, "łańcuszkowe" transakcje - znamy to z czasów okupacji. Pieniądze ro­sną, rośnie też chciwość, drapieżna i bezwzględna łapczywość, która nie liczy się z niczym. Handluje się i dobija łajdackie zyski za panowania faszystów - to samo robi się po wylądowaniu aliantów. Zaczynało się od kawy, teraz przechodzi się na brylanty i opony. Przedtem liczyło się na tysiące, teraz na miliony li­rów. Nędzne mieszkanie zmienia się w zasobnie urządzony apartament, spokojna rodzina w szajkę pozba­wionych skrupułów aferzystów Ostateczny rezultat: córka puszcza się, syn staje się pospolitym złodzie­jem, a matka - ta jest główną ini­cjatorką i sprawczynią całego tego pieniężnego szaleństwa w historii wzrostu i upadku rodziny Gennara Jovine. On sam, kiedy po rozłące wróci do domu, nie pozna swych najbliższych. Cały ten wielki problem wojennej demoralizacji cywilów - jakże żywy kiedyś (nie tylko zresztą kiedyś!) także i u nas - autor przedstawia w sposób niezmiernie prawdziwy i życiowo konkretny. Nie czyni z tych wszystkich moralnych wykolejeńców urodzonych opryszków. Nie uspra­wiedliwia ich, ale tłumaczy jak do tego doszło. Jak nędza, warunki ży­ciowe, ślepa walka o byt i przede wszystkim wojna pchnęły ich na tę drogę. Wyrazicielem zaś uczciwych zasad moralnych jest tu skromny człowieczek, trochę maniak, trochę dziwak o niepełnej sprawności władz umysłowych - Gennaro Jovine. Mi­mo tych cech sympatię naszą ma on po swojej stronie.

Autor bowiem potrafi o poważnych sprawach mówić w sposób komediowy, nieraz bardzo śmieszny, trak jest przynaj­mniej w dwóch doskonale napisanych aktach. Są tu sceny, w których błazeńskie sytuacje ze starej farsy ludowej dos­konale wmontowane w współczesność da­ją efekty nieporównanie komiczne. Np. kiedy Gennaro dla zmylenia policji "ro­bi umarłego" leżąc na workach szmuglowanej kawy i sera wśród palących się gromnic, lamentów rodziny, zawodzeń przebranych za zakonnice przyjaciół i... bombardowania miasta. Razem powstaje z tego jakaś piramidalna groteska, mimo swej absurdalności prawdziwa dla owych czasów, groteska, z której widownia pokłada się ze śmiechu.

Niestety po dwóch dobrych aktach następuje trzeci - niedobry. Kome­dia zamienia się w melodramat, ak­cja w moralizowanie. To wszystko co autor przedtem pokazał, tłuma­czyło się aż nadto wyraźnie, nie wymagało dodatkowego objaśniania wy­wodami stawiającymi kropki nad i, tanimi wskazaniami życiowymi o tym, że trzeba sobie wzajemnie po­magać itp. A na koniec wszyscy grzesznicy grzecznie się nawracają i z powrotem wstępują na drogę cno­ty. Ten akt - choć i w nim trafiają się znakomite sceny - brzmi fałszy­wie. Okazuje się, że schematyzm, deklaratywność i łatwy optymizm są chorobą nie tylko naszych sztuk. Ale przyznać trzeba, że choroba ta dotknęła tylko ostatniego aktu "Nea­polu", poprzednie są od niej zupeł­nie wolne. I widz wychodzi z teatru z przeświadczeniem, że zobaczył sztukę bardzo interesującą, świeżą w pomysłach i... dobrze zagraną.

Przedstawienie bowiem w "Ate­neum", reżyserowane przez Janusza Warmińskiego, było naprawdę udane. Dobrze, że oglądaliśmy wiele filmów włoskich. Dzięki temu reżyser i ak­torzy potrafili stworzyć włoską at­mosferę i włoskie typy - takie, ja­kie znamy właśnie z tych filmów, a więc prawdziwe. Szkoda, że nie moż­na tego powiedzieć o scenografii Lecha Zahorskiego. W głębi sceny patrzyliśmy na coś co przypominało raczej tafle szklanych domów, aniże­li półmrok wąskich uliczek neapolitańskich, na które z góry leje się żar słońca i błękit nieba. Ładnymi po­łudniowymi kolorami grały kostiumy Michelle Zahorskiej.

Przedstawienie, w którym reżyser dobrze wydobył sens i wartości teatralne sztuki, pod względem aktorskim należy do najlepszych, jakie widzieliśmy w "Ateneum". Z przyjemnością obserwujemy rozwój dużego talentu Antoniny Gordon-Góreckiej, która tym razem wystąpiła w roli odmiennej swym charakterem od tego, co dotychczas grała. I zrobiła to świetnie. Była Amalią Jovine, zachłanną, przyczajoną, drapieżną i bardzo kobiecą. Piękna, wybitna kreacja aktorska!

Stefan Śródka śmieszył, wzruszał i bu­dził sympatię jako uczciwy Gennaro. W rolach ich dzieci JANINA SZYDŁOWSKA stworzyła dobrą sylwetkę włoskiej dziewczyny a MARIAN RUŁKA miał styl chłop­ca z ulicy nie Barskiej ale neapolitańskiej. GUSTAWA BŁOŃSKA i HELENA GAWLIK-DĄBROWSKA w rolach starej i młodej idiotki były bardzo zabawne. Mniej przekonywał JÓZEF KOSTECKI jako Enrico: nie wierzyło się w jego miłość do Amalii i w ogóle nie wierzyło się w au­tentyczność tej postaci na scenie. Praw­dziwie zagrali jego kumplów: KAŁUSKI, TROJAN, DZIEWOŃSKI. Z pozostałych trzeba jeszcze wymienić ZDZISŁAWA TO­BIASZA jako zmaltretowanego urzędnika i STANISŁAWA GAWLIKA, który "pozy­tywnego" policjanta zagrał bardzo dyskret­nie, z leciutkim tonem humoru.

Wydaje się, ze tłumaczka - JADWIGA PASENKIEWICZ kazała bohaterom sztuki - zwłaszcza w pierwszym akcie - prze­mawiać trochę zbyt po wersalsku, jak na to środowisko.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji