Tropem sensacji
Od 3 maja Czwartkowy Teatr TV prezentuje 6-odcinkowy serial "Akcja V" pióra Jerzego Janickiego, w reżyserii Andrzeja Zakrzewskiego, w realizacji TV Anny Minkiewicz, ze scenografią Marka Lewandowskiego - ukazujący akcję polskiego wywiadu, której celem było wykrycie słynnej broni niemieckiej V1 i V2. W widowisku obok Jana Englerta kreującego główną rolę występują m.in.: Leszek Herdegen, Krzysztof Chamiec, Igor Śmiałowski, Ignacy Machowski, Ryszard Barycz, Janusz Zakrzeński, Maciej Maciejewski, Henryk Borowski, Jan Machulski, Józef Nowak, Aleksander Dzwonkowski, Bohdan Baer, Wiktor Grotowicz, Zygmunt Kęstowicz, Mieczysław Milecki, Ryszarda Hanin, Barbara Wrzesińska, Aleksandra Zawieruszanka, Teofila Koronkiewicz i Wanda Łuczycka. Poniżej zamieszczamy wypowiedź reżysera serialu.
Jeżeli przyjrzeć się dziś upodobaniom odbiorców, to okaże się, że coraz wyraźniej zaznacza się zwrot do dokumentałistyki, penetracji historii, szukania w sztuce autentyku. Wychodzi temu naprzeciw zarówno literatura, jak teatr, film i telewizja, która z racji swego charakteru informacyjnego wydaje się być zresztą szczególnie predysponowana do tego typu przekazu. Nie bez kozery więc powstał najnowszy serial "Akcja V", traktujący o zdarzeniach, jakie pozostawiły istotny ślad w historii minionej wojny.
Podstawą scenariusza widowiska była książka Michała Wojewódzkiego "Akcja V1, V2", bardzo skrupulatna pod względem faktów, napisana w formie polemiki z szeroko kolportowanymi na Zachodzie materiałami, które pomniejszają rolę Polaków. Tymczasem - jak wynika z dokumentów - właśnie na polskim wywiadzie spoczął główny obowiązek wykrycia tajemnicy, zlokalizowania miejsca produkcji broni, a wreszcie przetransportowania części rakiet do Anglii. Serial w oparciu o materiały źródłowe odsłania wydarzenia we właściwych proporcjach historycznych, dobrze się więc składa, że jest prezentowany w cieszącym się szaloną popularnoścą, Teatrze Czwartowym, zyskuje bowiem dzięki temu możność dotarcia do różnych kręgów widzów i popularyzacji faktów.
Oglądając telewizyjną "Akcję V" należy jednak pamiętać, że choć przedstawione fakty i zdarzenia są prawdziwe, postacie (a występuje ich w serialu ponad sto), choć w pełni reprezentatywne dla swoich czasów, są już w pewnym sensie wymysłem autora. Głównego bohatera widowiska, porucznika Stanisława Jończyka, który został w 1943 roku zrzucony na teren Polski i jako jeden z pierwszych trafił na ślad broni, nie można utożsamiać z konkretną osobą. Jest on nosicielem cech kilku postaci biorących udział w akcji - ze względu na czas ekranowy, który zmuszał do zawężenia i skondensowania wydarzeń jak i ze względu na fakt, iż jednostkowy bohater potrafi lepiej przybliżyć odbiorcy to, co działo się na planie historii.
Ten moment wymyślonej anegdoty został wkomponowany w sytuacje autentyczne, przy czym w widowisku stosowane są skróty narracyjne i przeskoki czasowe. Akcja skonstruowana wieloplanowo - rzecz dzieje się bowiem zarówno na terytorium Polski, Niemiec i Anglii - powoduje, że widz, posuwając się tropem tajemnicy jest "mądrzejszy" od bohatera, śledzi całość wypadków z perspektywy.
Warto też chyba podkreślić, że emisja omawianego serialu w czwartkowym okienku "Kobry" wiąże się bezpośrednio z możliwością stosowania środków inscenizacyjnych, swoistych dla teatru sensacji. Serial jest pomyślany jako sztuka, o jego teatralności stanowi przede wszystkim dialog, który spełnia tutaj rolę akcyjną, przekazuje anegdotę - w przeciwieństwie do filmu, gdzie słowo często traktuje się ubocznie w stosunku do obrazu; poszczególne odcinki zaś nie wyodrębniają się w zamknięte całości, ale tworzą dramatyczny ciąg.
Z drugiej strony - widowisko wykracza poza ramy teatru: fabularny scenariusz wzbogacają filmowe dokrętki i materiał dokumentalny, ikonograficzny.
Oprawę dokumentalną programu przygotowaliśmy bardzo starannie. Ponieważ opiekę przy realizacji programu sprawował Główny Zarząd Polityczny Ministerstwa Obrony Narodowej, mieliśmy chyba najlepszych konsultantów, jakich można sobie było wymarzyć: współpracowali z nami i służyli fachową radą płk B. Paprocki, specjalista z Szefostwa Uzbrojenia i Elektroniki MON oraz ppłk M. Wiśniewski z Wojskowego Instytutu Historycznego.
Dotarcie do odpowiednich źródeł, przydatnych do akcji widowiska, wymagało wielu żmudnych poszukiwań, materiały porozrzucane bowiem były w kronikach tygodniowych, filmach instruktażowych czy propagandowych. Wykorzystaliśmy tutaj dokumenty niemieckie, między innymi znalazł się w serialu kilkuminutowy film dotychczas nie demonstrowany, a w czasie wojny ukrywany wstydliwie przez Ministerstwo Propagandy Rzeszy, pokazujący doświadczenia z bronią V - w tym również te nieudane. Ma on, podobnie jak inne materiały źródłowe, funkcję informacyjną, co jest przy tego typu widowisku sprawą istotną.
Równie ważnym elementem serialu są dokrętki filmowe, które rozszerzają akcję i podnoszą napięcie widowiska. Przy realizacji zdjęć w plenerze współdziałały z nami różne instytucje - bez ich pomocy praca w większości wypadków byłaby niemożliwa. Duże dokrętki kręciliśmy na przykład na terenie lotniska wojskowego oraz dworca Warszawa-Zachodnia; tę ostatnią poprzedziły szczególne przygotowania. Dworzec został "ucharakteryzowany'' na autentyczną stację Warszawa-Zachodnia z okresu okupacji; wydzielono nam do zdjęć peron, na który wjechał specjalnie zestawiony dla potrzeb serialu pociąg, stworzono nam warunki zapewniające maksymalnie klimat autentyzmu - włącznie z zapowiedziami przez megafon...
Choć wprowadzenie dokrętek filmowych pozwoliło wyjść z akcją w plener, serial ma charakter telewizyjny. "Telewizyjność" opiera się tu na skameralizowanej narracji, nastawionej na intymną formę odbioru oraz na specyficznej dla środków małego ekranu budowie scen. Wydaje mi się, że w wypadku tego typu utworu forma telewizyjna jest właśnie najszczęśliwsza, nie stać nas przecież na robienie filmu zbliżonego pod względem nakładu inscenizacyjnego do "Wyzwolenia Europy" czy "Najdłuższego dnia". Wobec braku dostatecznego zaplecza technicznego widz w kinie odczuwałby niedosyt, podczas gdy forma telewizyjna pozwala na pewną skrótowość i umowność.
Co zaś do samej realizacji serialu - podobne, tak szeroko zakrojone przedsięwzięcie nie miało do tej pory w telewizji precedensu. Okres prób był niesłychanie krótki i intensywny, nagrywaliśmy w studio non-stop po parę odcinków - wymagało to oczywiście ogromnego wysiłku ze strony aktorów, realizatorów i ekipy technicznej.
Jako że rodzima telewizja nie posiadała doświadczeń i tradycji w dziedzinie takich widowisk, można mówić o swoistej pionierskości i pierwszym przetarciu szlaków. Mimo skromnych warunków, przy odpowiedniej organizacji i dobrych chęciach, udało się jednak zrealizować całość w niespełna cztery miesiące i rozpocząć emisję w zamierzonym terminie. A że w marcu tego roku minęła 30 rocznica od zapoczątkowanych w "Akcji V" wydarzeń, serial stanowi aktualne i chyba jak najbardziej na czasie przypomnienie owych historycznych spraw.