Artykuły

Zwiększę frekwencję

- Postaram się zwiększyć frekwencję w pół roku. To będzie jedynym wykładnikiem mojej pracy, a nie recenzje prasowe czy ilość wiader pomyj wylewanych na moją głowę - mówi KAZIMIERZ KOWALSKI, nowy dyrektor artystyczny Teatru Wielkiego w Łodzi.

Krzysztof Kowalewicz: Podjął się Pan trudnego zadania - artystycznego szefowania łódzką operą.

- Jestem człowiekiem czynu. Dlatego zdecydowałem się podjąć tego zadania. To wyzwanie na moment. Łódzka opera jest moim drugim domem. Zostałem poproszony o pomoc przez dyrektora naczelnego Wojciecha Skupieńskiego i odpowiedziałem na to zaproszenie, bo szkoda mi tego teatru. Byłem niedawno w Wielkim na "Napoju miłosnym". Nie mam nic do poziomu wykonania, ale na widowni siedziało jakieś 200 osób. Tragedia. Za mojej poprzedniej dyrekcji grało się codziennie od wtorku do niedzieli, a widownia zawsze była wypełniona w 96 proc. Teatr i wszystkie inne przybytki kultury mają służyć ludziom. Jeżeli jest wspaniałe przedstawienie, które chwali krytyka, a nie przychodzi publiczność, to coś jest nie tak. Za poprzedniej dyrekcji zarzucano mi zły poziom artystyczny przygotowywanych spektakli, ale się z tym nie zgadzam. Kto jak kto, ale ja na poziomie artystycznym się znam.

Teraz jako dyrektor znów będzie Pan walczył o frekwencję?

- Dokładnie tak. Nie zacznę od zdejmowania przedstawień, bo to byłoby najłatwiejsze. Na pewno trzeba poszerzyć repertuar. Gramy "Straszny dwór", polską operę narodową, raz, dwa razy w miesiącu. Nie mamy "Halki" ani propozycji dla młodszego widza. Na "Królewnie śnieżce", która wystawiana jest od niepamiętnych czasów, sześciolatek nie jest w stanie wysiedzieć trzy godziny. To trzeba zmienić. W repertuarze musi pojawić się więcej propozycji dla dzieci i młodzieży studenckiej, to oni stanowią bazę widowni. Poza tym trzeba odmłodzić zespoły. Nawet do mojej roli Zbigniewa w "Strasznym dworze" potrzeba kogoś młodszego. Postaram się zwiększyć frekwencje w pół roku. To będzie jedynym wykładnikiem mojej pracy, a nie recenzje prasowe czy ilość wiader pomyj wylewanych na moją głowę. Jeśli na spektakl będzie przychodziło po 900 osób, to każdy chętnie zostanie po mnie tutaj dyrektorem. Nie zamierzam z nikim walczyć i trzymać się stołka za wszelką cenę. Nie pozwolę, by mnie wyrzucono z teatru. Najwyżej sam mogę podziękować. Mam bardzo wygodny fotel i niezależność finansową w Polskiej Operze Kameralnej. Jestem człowiekiem absolutnie spełnionym artystycznie. Satysfakcję odnoszę każdego tygodnia występując z Polską Opera Kameralną wszędzie tam, gdzie nie ma tzw. stałej sceny muzycznej. W takich miastach jak Jawor, Słupsk, Białogard czy Chojnice spotykam fantastycznych ludzi. O takich miejscowościach mówi się prowincja, a to nieprawda. Moim zdaniem coraz bardziej prowincjonalne stają się duże miasta.

To po co Panu kłopoty Teatru Wielkiego?

- Jeszcze raz powtarzam: to wyzwanie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji