Śpiewający Chopin
Opera "Chopin" Giacomo Orefice z 1901 r. powróciła na warszawską scenę dziwnie postarzała.
Życie i twórczość Fryderyka Chopina inspirowała całe pokolenia artystów uprawiających różne gatunki twórczości. Nic więc dziwnego, że kompozytorzy opierając się na maeriale muzycznym Chopina zaczęli tworzyć opery. Znana jest trzyaktowa opera niemieckiego kompozytora Raoula M. Madera "Der Weisse Adler" ("Biały orzeł"), której prapremiera odbyła się w Wiedniu w 1917 roku. Również Manuel de Falla z motywów Chopinowskich stworzył operę zatytułowaną "Ignis fatuus" ("Błędny ogień"), która pozostała w rękopisie. Największą popularność zdobyła jednak opera Giacomo Orefice "Chopin", która w całości zbudowana została z utworów naszego kompozytora. Po prapremierze w 1901 roku w Mediolanie szybko znalazła się na scenach nie tylko teatrów europejskich, ale także Montrealu i Buenos Aires, wszędzie zbierając entuzjastyczne krytyki. Warszawska premiera odbyła się w 1904 roku i stała się wielkim przebojem. Nasza publiczność szczególnie zachwycała się tą operą, i to do tego stopnia, że - jak donosili ówcześni krytycy - przedstawienia kończyły się zbiorowym płaczem wzruszenia pięknem muzyki i tragicznego życia Fryderyka Chopina.
Giacomo Orefice urodził się 27 sierpnia 1865 roku w Vicenzy. Ukończył wydział prawa na uniwersytecie w Bolonii, a także tamtejsze konserwatorium w klasie kompozycji i fortepianu. Był czynnym pianistą koncertowym, jak również dość wcześnie zaczął komponować. Jego pierwszą operą, która spotkała się z dobrym przyjęciem, była "L`Oasi" przedstawiona jako praca dyplomowa. W Mediolanie, gdzie w niedługi czas po ukończeniu studiów się przeniósł, założył Towarzystwo Przyjaciół Muzyki, które dość szybko przeniosło się także na inne miasta włoskie. W 1909 roku objął w słynnym konserwatorium mediolańskim katedrę kompozycji. Jego wychowankami byli min. słynny dyrygent Vittorio de Sabato, jak również znany wszystkim muzyk filmowy Nino Rota. Przez krótki czas był dyrektorem artystycznym Teatro Constanzi w Rzymie, a przez wiele lat zajmował się publicystyką muzyczną w dzienniku "Secolo". Zmarł w Mediolanie 22 grudnia 1922 roku.
Skomponował sporą ilość symfonii, baletów, utworów kameralnych, pieśni, liczne dzieła fortepianowe, ale przede wszystkim opery. W ciągu dwudziestu siedmiu lat skomponował dziesięć oper i tylko ostatnia, "Il Castello dei sogni", nie dokończona, nie była wystawiona. Pozostałe zdobywały nagrody na licznych podówczas konkursach muzycznych, były często wystawiane i cieszyły się znacznym powodzeniem. Wśród nich były dzieła powstałe do utworów rosyjskich pisarzy, jak Maksyma Gorkiego i Iwana S. Turgieniewa, ale także "Mariska" dziejąca się w Wielkim Księstwie Poznańskim, w której kompozytor wykorzystał nasze tło ludowe. Największy jednak sukces odniosła piąta opera "Chopin", której prapremiera odbyła się w Teatro Lirico w Mediolanie 25 listopada 1901 roku.
Na pytania dziennikarzy, co skłoniło go do napisania opery "Chopin", Giacomo Orefice odpowiadał: - Przede wszystkim wielki kult dla mistrza, którego, jako niezły fortepianista, choć amator tylko, uwielbiam i całego mam w pamięci. A potem chęć spróbowania odtworzenia postaci genialnego kompozytora dźwiękami jego własnych natchnionych utworów, w których żaden muzyk tak jak Chopin nie wyraził swoich chwilowych wrażeń, marzeń, tęsknot, zawodów, nadziei, wspomnień i pragnień, bo żaden nie posiadł takiego bogactwa melodii. Dać mu mówić samemu za siebie wydało mi się pomysłem najprostszym, choć nowym.
Opera "Chopin" nie mająca właściwie prawdziwej akcji, składa się z czterech aktów, obrazów wyjętych z życia kompozytora. Pierwszy dzieje się w Żelazowej Woli w Wigilię Bożego Narodzenia w 1826 roku, następny w willi Flory (sceniczna postać George Sand) w kwietniu 1837 roku. Trzeci akt to burza na Majorce w 1839 roku, i w końcu ostatni obraz to mieszkanie Chopina w Paryżu, jesienią 1849 roku, gdzie kompozytor umiera. Ilustrację muzyczną stanowią wyjątki z dzieł Fryderyka Chopina, przede wszystkim utworów, które wówczas nie były jeszcze tak popularne i znane jak dzisiaj, które Giacomo Orefice bardzo umiejętnie zinstrumentował. Rozpoczyna ją młodzieńcza "Fantazja na tematy polskie", a kończą majestatyczne akordy "Preludium E-dur". Pomiędzy nimi dziesiątki mniejszych lub większych kawałków utworów chopinowskich, które zostały z niezwykłą znajomością dzieła naszego kompozytora dobrane i z jeszcze większą znajomością rzeczy i ducha tych kompozycji zinstrumentowane.
Nic więc dziwnego, ze opera "Chopin" cieszyła się tak wielką popularnością i wszędzie zdobywała uznanie. Oczywiście nie w Polsce, bo wyjąwszy entuzjastyczny wręcz zachwyt krytyków i publiczności po premierze w 1904 roku, już następne premiery (w Poznaniu w 1928 roku i w Warszawie w 1933 roku) spotkały się z druzgocącą krytyką. Powodem nie było dzieło Giacomo Orefice, ile prosta, acz idiotyczna zasada: wara od naszych narodowych świętości. I w myśl tego operę tę zniszczono, przynajmniej u nas, bo na świecie była nadal z powodzeniem wystawiana.
Niezależnie od tego, ile głosów oburzenia podniesie się po obecnej premierze "Chopina" Giacomo Orefice w Teatrze Narodowym, jedno wszakże jest pewne, że operę tę należało wystawić. Choćby ze względu na warstwę muzyczną, która jest niezwykle piękna. Grzegorz Nowak z orkiestrą Teatru Narodowego wydobył z tej partytury cały jej urok i tego wykonania słucha się z największą przyjemnością. Podobnie jak Leszka Świdzińskiego, młodego tenora, który wcielił się w postać Fryderyka Chopina. Barwa jego głosu - chciałoby się stwierdzić - jest iście chopinowska. I nie tylko wspaniale interpretuje głosem tę postać, ale także jego sceniczny Chopin jest prawdziwy. Jego główną partnerką jest George Sand, sceniczna Flora, którą na premierowym wieczorze próbowała śpiewać Ewa Iżykowska. Śpiewała źle, zbyt wysoko - mimo że prowadziła ją muzyka - bez wczucia się w tę partię i muzykę. Zachwycał po raz kolejny Piotr Nowacki w partii Mnicha, a Zbigniew Macias w partii Elio poza grzmiącym głosem nic więcej nie miał do zaproponowania. Nieporozumieniem okazała się reżyseria Michała Znanieckiego i scenografia Gabriele Amadori. Reżyseria jest po prostu nieudolna, posługująca się językiem z zeszłego stulecia, toporna, uczniowska i najzwyczajniej śmieszna. Scenografię natomiast określić można jako wariacje na tematy fortepianu. Stąd akcja rozgrywa się na klawiaturze lub we wnętrzu fortepianu. Fortepian rozrywa się na kawałki, na nim niesione jest ciało utopionej dziewczynki itp. Kiczowatość tych scen jest śmieszna i nie mają one z dziełem Orefice nic wspólnego. Niezależnie od tego opera Giacomo Orefice broni się. Jest dziełem pięknym i wzruszającym, tak jak są nim kompozycje Chopina. Dlatego też "Chopin" ma wszystkie dane ku temu, by stać się hitem naszej narodowej sceny operowej.