Będzie skandal?
Może nawet będzie skandal artystyczny?! Na jutro w Teatrze Narodowym w Warszawie zaplanowana została premiera niemal zupełnie zapomnianej opery pt. "Chopin", w której nasz genialny muzyk obdarzony został głosem tenorowym i skłonnością do przeżywania halucynacji. Halucynacji bardzo bliskim objawom choroby psychicznej!
Włoch Giacomo Orefice niemal sto lat temu postanowił złożyć w spójną całość najbardziej znane utwory naszego kompozytora, do czego pretekstu fabularnego użyczył mu librecista Angiolo Orvieto.
Grzegorz Nowak, dyrektor muzyczny przedstawienia powiedział "Dziennikowi", że dorobek Chopina znakomicie nadaje się na adaptację operową. Wystarczy wspomnieć niezwykłą kolorystykę, bogactwo melodyki i najczystszy liryzm mazurków, polonezów, nokturnów...
Nie wiadomo, jak sobie poradzi z operą skrojoną na modłę przełomu wieków XIX i XX polski reżyser stale pracujący we Włoszech, Michał Znaniecki, bo akcji dramatycznej w czterech obrazach (Żelazowa Wola, Warszawa, Paryż i Majorka) jak na lekarstwo, a bohaterowie (poza tytułowym) są zlepkami osób autentycznych i postaci fikcyjnych. Trzeba więc niedostatki dramaturgiczne nadrobić zabiegami czysto teatralnymi. Sam reżyser zresztą nie ukrywa, że pierwszy kontakt z tym dziełem... postawił mu włosy na głowie.
" - Szybko jednak doszedłem do wniosku - mówi - że jeśli te cztery obrazy opatrzy się cudzysłowem rozmaitych konwencji, stylistyk bliskich grotesce i dramatowi poetyckiemu, a także czystemu realizmowi, może z nich przednia sprawa teatralna".
Trzeba poczekać do premiery, bo bywa i tak, że rzecz zapowiadająca się skandalicznie nagle staje się ciekawa dzięki zabiegom inscenizacyjnym, scenograficznym i technicznym.
Partię Chopina śpiewa Leszek Świdziński, Flory (pani Sand) Marta Abako i Ewa Iżykowska, a wstępują także artyści doskonale znani w Łodzi: Zbigniew Macias i Piotr Nowacki.
To ma być Chopin odbrązowiony. Oj, chyba będzie skandal...