Artykuły

Wesele - 80 lat po premierze

OSIEMDZIESIĄT lat temu, 16 marca 1901 r. w Kra­kowie odbyła się, w obec­ności autora, prapremiera "We­sela". Odtąd ten "narodowy, wieszczy dramat" lub jak kto chce "polska szopka" nie scho­dził i naszych scen, był swoistą miarą sprawdzająca umiejętnoś­ci reżyserów i aktorów, materia­łem do inscenizacyjnych pomy­słów i probierzem nastrojów pu­bliczności.

Dokładnie w osiemdziesiąt lat po tamtym wydarzeniu ujrzeliśmy "Wesele" przygotowane przez reż. Jana Kulczyńskiego w po­niedziałkowym Teatrze Telewizji. Tę kolejną, po propozycji A. Ha­nuszkiewicza z 1963 r. i L. Zam­kow z roku 1972, telewizyjną in­scenizację dzieła Stanisława Wyspiańskiego ocenić trzeba bar­dzo wysoko.

Tym razem reżyser miał po­mysł najprostszy, zarazem czysty i szlachetny. Po prostu zawie­rzył Wyspiańskiemu, nie narzu­cał własnych koncepcji, nie udziwniał, nie próbował odczyty­wać tekst na nowo.

I tylko tym, którzy sztuki nie widzieli wyda się paradoksem, iż właśnie telewizyjny spektakl - co rzadko udawało się na tea­tralnej scenie - był chyba bar­dzo bliski temu, co w listopado­wą noc 1900 r., na weselu Rydla i Jadwigi Mikołajczykówny w Bronowicach widział, słyszał i w duszy przetwarzał Wyspiański zadumany nad polskim losem.

Pomogła telewizyjna technika, to prawda. Zbliżenia, najazdy ka­mer, montaż, który tak bezboleśnie pozwolił przekroczyć próg między planem realnym a planem psychicznym sztuki. Ale cóż by ono dała, gdyby nie aktorzy, najlepsi chyba jakich dziś polska scena ma: Anna Seniuk jako Gospodyni, Krzysztof Chamiec - Gospodarz, Piotr Fron­czewski w roli Pana Młodego, Krystyna Wachelko-Zaleska, która znakomicie udźwignęła ro­lę Panny Młodej, a obok nich: Wojciech Pszoniak, Jan Englert, Franciszek Pieczka, Gustaw Ho­loubek, Wojciech Siemion - tym razem w roli Księdza, Antonina Gordon-Górecka, Zofia Kucówna, Zbigniew Zapasiewicz i Jadwiga Jankowska-Cieślak, zaś w roli Chochoła Henryk Talar, a nie wszystkich aktorów jeszcze wy­mieniliśmy.

Tę realizację usytuować trzeba w pewnym ciągu prezentacji kla­syki polskiej w telewizji. Widzie­liśmy już "Noc listopadową", "Kordiana", teraz "Wesele" - adresowane do ogromnej, zróż­nicowanej, a przez to jakże trudnej, widowni. Myślę, że do niej trafiło. Być może, poza wa­lorami przedstawienia zaważyła na tym sytuacja zewnętrzna.

"Bo odbiór sztuki, a zwłasz­cza już naszej narodowej klasyki - zależy w dużej mierze od kli­matu, stanu serc i umysłów ro­dzącego się i trwającego poza teatrem, on to sprawia, że oglą­dający nas ludzie zobaczą to, co sami zechcą, może nawet coś in­nego niż my im chcemy poka­zać. I powiem szczerze, że na dobrą sprawę - to nawet nie wiem, czy to dobrze, czy to źle" - zauważył parę miesięcy temu Jan Kulczyński przygotowując ów spektakl.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji