Gniewny człowiek z epoki Czechowa
Pierwsza, młodociana sztuka Antoniego Czechowa (1860-1904) zainaugurowała nowy sezon dla warszawskich krytyków teatralnych (publiczność miała okazję obejrzeć kilka przedstawień tej sztuki przed wakacyjną przerwą). Interesujący to początek i ze względu na samą pozycję, i z uwagi na jej realizację sceniczną. Tekst omawianej sztuki(w formie brulionu bez tytułu i autora) znaleziono przypadkowo w r.1921 czy 1922 w archiwum moskiewskim. Po wielu badaniach ustalono, że jest to młodociana, studencka pozycja znakomitego później dramaturga. Długo czekała na swoją prapremierę, by nagle w ostatnich latach święcić triumfy na najpierwszych scenach świata. Grał ją więc z olbrzymim powodzeniem Vilar w Paryżu, londyński Royal Court Theatre i moskiewski Teatr im. Wachtangowa, a obecnie warszawski Teatr Dramatyczny wystąpił z jej polską prapremierą, w znakomitym tłumaczeniu A. Tarna.
Publiczność, przyzwyczajona do Czechowa granego serio i z pewną skłonnością do celebrowania detali (styl wyznaczony przez słynny moskiewski Teatr Artystyczny (MChAT),prowadzony w latach prapremier czechowowskich przez Stanisławskiego), zaskoczona jest w pierwszej chwili tym nowym Czechowem, momentami bliskim aż groteskowemu ujęciu. Ironia autora jest tu ostra i bezwzględna, nie łagodzona sentymentalną aurą, towarzyszącą zwykle sposobowi przedstawienia tego ginącego świata starych właścicieli ziemskich i młodych generalskich synków. I właśnie w takim komediowym odczytaniu "Płatonowa" widzę największy sukces przedstawienia. Po pierwsze - nie zapominajmy, że sam autor nie zgadzał się z koncepcją reżyserską Stanisławskiego i i bezskutecznie przypominał o komediowym charakterze swoich sztuk. (Nie na darmo przecież debiutował na łamach pism humorystycznych). Po drugie - takie ujęcie bardziej odpowiada dzisiejszemu widzowi. Ukazany serio małomiasteczkowy Don Juan, systematycznie przegrywający swa życie, byłby dziś melodramatem trudnym do strawienia. Natomiast kształt i styl proponowany przez Teatr Dramatyczny (bardzo dobre skróty i ogólne opracowanie tekstu przez A. Hanuszkiewicza) czyni "Płatonowa" sztuką nieomal współczesną.
Ten bohater buntujący się przeciwko wszystkiemu i wszystkim, zatruwający tym życie swoje i najbliższego otoczenia, a w gruncie rzeczy śmieszny w jałowym proteście - jakże bliski jest choćby ludziom z granej u nas sztuki Osborne'a "Miłość i gniew", której filmowa wersja właśnie idzie na naszych ekranach.
Płatonowa gra Gustaw Holoubek. Już to wyznacza współczesne akcenty czechowowskiej sztuce. Spokojnie, z właściwą mu autoironią pokazuje człowieka, który zdaje sobie sprawę ze zmarnowanego życia i kabotyńsko zgrywa się w sytuacji, z której nie widzi wyjścia. Ten miejscowy nauczyciel intelektualnie przerasta swoje wielkopańskie otoczenie, dostrzega jego nicość i małe podłości, nie potrafi jednak i nie chce wyrwać się z tego kręgu. Mimo wszystko wygodniej jest krytykować innych niż zmieniać własne życie. Toteż Holoubek w myśl założeń reżysera (Adam Hanuszkiewicz) systematycznie ośmiesza i demaskuje swojego bohatera. A jednak jest w tym aktorze jakaś nuta tragizmu, jakaś wielka wewnętrzna siła, która w odpowiednich momentach zawsze dochodzi do głosu i zwiększa ciężar gatunkowy granych przez niego postaci. Ten nieprzeciętnie utalentowany aktor, o bogatej indywidualności, jest rzadkim u nas przykładem: szeroka popularność w społeczeństwie (I nagroda w konkursie telewizyjnym na najlepszego aktora) łączy się z najwyższymi ocenami krytyków (laureat teatralnej nagrody im. Boya).
W bogatej galerii zafascynowanych Płatonowem kobiet prym wiodła Anna, młoda, żądna silnych wrażeń właścicielka ziemska, wdowa po generale, w ciekawej interpretacji Danuty Kwiatkowskiej. Wyróżniała się również bardzo rosyjska w typie, dobra i naiwna Sasza (żona Płatonowa) Janiny Traczykówny. Pozostałe artystki (E. Czyżewska, K. Łaniewska) wnosiły chwilami wraz z sobą jakiś sceniczny fałsz. Widać trudno im było uchwycić właściwy spektaklowi ton autoironii.
W sumie spektakl to bardzo ciekawy.Pozwala w młodzieńczej sztuce Czechowa doszukiwać się późniejszych wątków znanych nam dobrze z "Wujaszka Wani", czy "Wiśniowego sadu". Daje okazję do snucia rozmyślań o współczesności w teatrze i ogromnych możliwościach reżyserskich.
Na koniec muszę dodać, że gdy po raz pierwszy widziałam "Płatonowa" na londyńskiej scenie Royal Court Theatre z doskonałym Rex Harrisonem w roli tytułowej - bardziej uderzała młodzieńcza nieporadność i chaotyczność autora. Nasz spektakl wydał mi się niemniej interesujący aktorsko, a na pewno bardziej konsekwentny i jednolity w swym stylu.
A zatem warszawski sezon teatralny rozpoczęty. Publiczność - prosimy do sal.