Artykuły

Jak "Grzech" Żeromskiego

Antoni Czechow: "Płatonow". Sztuka w 4 aktach. Prze­kład: Adam Tarn, opracowanie tekstu i reżyseria: Adam Hanuszkiewicz, scenografia: Krzysztof Pankiewicz, muzy­ka: Augustyn Bloch. Prapremiera polska w Teatrze Dra­matycznym.

Gdy - w połowie mniej wię­cej drugiego aktu - na wi­downi, wsłuchanej dotychczas nabożnie w dialogi, toczące się z wyciszeniem na scenie - zabrzmiał po raz pierwszy zdrowy śmiech, zorientowałem się ostatecznie, z czego wyni­kło niewątpliwe, tym razem, niestety, niepowodzenie Tea­tru Dramatycznego. Sztuka w swoim rodzaju niezwykła, i aktorzy na scenie frapujący, z mistrzem Holoubkiem na czele, i cały wystrój przedsta­wienia ambitny - a wynik ujemny - jakże to?

Owszem, całkiem zwyczaj­nie, z dość częstej w teatrze przyczyny. Z mylnego odczy­tania, a raczej z niekonse­kwentnego odczytania zagranej sztuki. Niekonsekwentnego jak rzadko. I godzącego rykosze­tem w sztukę, w jej autora i w widzów.

Ale najpierw - o co cho­dzi? Chodzi o odnaleziony do­piero w latach dwudziestych utwór sceniczny Czechowa. Rękopis, pozbawiony tytułu i nazwiska autora, dopiero badacz-spec zidentyfikował jako młodzieńcze dzieło autora "Trzech sióstr", utworowi do­piero praktycy teatralni na­dali tytuł od centralnej wy­stępującej w nim postaci, jak naszemu "Fantazemu". Niezna­ne dzieło Czechowa - to wy­starczy, by sensacja powstała w całym świecie, jak u nas po odnalezieniu "Grzechu" Żeromskiego. Analogię snuć mo­żna dalej: podobnie jak nasz pisarz o "Grzech", nie za­troszczył się Czechow nigdy o bezimiennego "Płatonowa". Uznał widać słuszność argumen­tów, którymi kierował się mos­kiewski Teatr Mały, że od­niósł się negatywnie do zło­żonego mu rękopisu i zrezyg­nował z jego sprawdzenia na scenie.

Jest zawsze dla bywalców teatralnych pasjonującą przy­godą oglądać młodzieńczy utwór wielkiego dramatopisarza, wychwytywać spośród niepo­radnych częstokroć scen i sy­tuacji przyszłe mistrzowskie pomysły i odkrycia ich autora, stawiającego pierwsze, tak je­szcze niepewne kroki na sce­nie. W rozszalałym "Tytusie Andronikusie" dostrzec zarod­ki, zarysy, zawiązki, gotowe sceny przyszłych arcydzieł szekspirowskich; w nieposkro­mionych "Zbójcach" wyczytać wielkość przyszłych sztuk Schillera; w debiutanckim "Mindowem" wyłowić przysz­łego autora "Balladyny"-jakaż to satysfakcja, jakież przeży­cie artystyczne! Płatonow, ja­ko się rzekło, jest sztuką mło­dzieńczą; od arcydzieł Czecho­wa, dzieli ją jeszcze dziesiątek lat. A mamy tu sytuacje peł­ne dramatycznego napięcia, mamy zarysy charakterów i psychologii, świadczące o za­dziwiającej intuicji 20-letniego młodzieńca, mamy sprawy i problemy, które z czasem po­chłoną Czechowa na nowo, w dojrzałej formie. Ostre, kry­tyczne spojrzenie realisty na współczesne sobie społeczeń­stwo, surowa ocena ówczesnej rzeczywistości rosyjskiej dają tu wspaniałe świadectwo żywiołowemu talentowi i postę­powej myśli Czechowa. Co prawda, zanurzone to jest je­szcze w jeziorze gadulstwa, w młodocianej niepowściągliwości uczuć i rozwichrzeniu myśli. Czytajcie pełny tekst "Płato­nowa", ogłoszony przed dwo­ma laty w rzetelnym, uważ­nym przekładzie Adama Tarna w "Dialogu" - jakże zasko­czy was mnóstwo najrozmait­szych wątków, nadmiar spraw, problemów, poruszonych za­gadnień, śmiało przez mło­dzieńca rozcinanych. Będziecie porażeni gwałtownością mi­strza późniejszych półtonów, nagromadzeniem oskarżeń i potępień. Wśród tryskających niepohamowaną gwałtownością i niekończących się scen - przedstawienie "Płatonowa" bez skrótów trwałoby ze sześć godzin! - tkwią jak orzechy w skorupie nie tylko zadatki na wielką sztukę - tkwi go­towy materiał, który trzeba tylko wydobyć na plan pierw­szy i uwolnić, oczyścić z nie­uchronnych nieudolności, prze­rysowań początkującego pisa­rza.

To Jest zatem głównym za­daniem dramaturga, biorącego Płatonowa na współczesny warsztat sceniczny: opracowa­nie tekstu. Jestem zdania, że Adam Hanuszkiewicz w roli adaptatora miał równie tros­kliwą jak szczęśliwą rękę. Czy­tajcie, powtarzam, oryginał "Płatonowa". Natraficie tam na tuzin spraw ubocznych, rozsadzających budowę sztuki, na galerię osób, dla głównego tematu zbędnych. Hanuszkie­wicz bez litości skreślił te po­stacie z przedstawienia, zre­dukował wątki do koniecz­nych. Pod tym względem ro­bota teatru była trafna, sprę­żysta, w zasadzie bez zarzutu. Ale to dopiero część pierw­sza niezbędnych działań, jeśli "Płatonow" ma zwyciężyć w teatrze. Druga część wyraża się w znalezieniu klucza do interpretacji scenicznej tego rozpalonego utworu (pod tytu­łem "Ce fou de Platonow" grał go z ogromnym powodze­niem Jean Vilar w Theatre National Populaire). I tego klucza Hanuszkiewicz-reżyser nie znalazł. A raczej - zna­lazł aż dwa klucze, ale oba połamał, manipulując nieo­strożnie w zamku.

"Płatonow" jest sztuką z dostojewskiego, ostrowskiego i skandynawskiego ducha - nie dziwmy się, że początkujący autor ulega w znacznej mierze najsilniejszym, najmodniejszym w czasach swojej młodości wpływom. Własny świat sce­niczny, własna forma - to plon przemyśleń dojrzałych i gorzkich nieraz doświadczeń. "Płatonow ma już w sobie elementy zarówno ironii czechowowskiej jak i czechowowskiej melancholii. Ale wirują one amorficznie w zgęszczonej magmie. "Płatonowa" można zagrać śmiertelnie serio - wtedy powstanie Przybyszew­ski z wszystkimi konsekwen­cjami oddziaływania "przybyszewszczyzny" na współczesne­go widza; albo można stuszować jego "duszoszczipatielne" tragizowanie na rzecz ostro zarysowanej ironii, satyry, przerastającej w groteskę. Czy nie powstanie wówczas jakiś Witkacy avant la lettre? A niechby! W "Platonowie" jest materiału dość na najdziwniej­sze niespodzianki. Byle nie na Durrenmatta, skrzyżowanego z J. A. Kisielewskim.

Ale "Płatonow" zagrany na po­graniczu? Raz zerkający ku gro­tesce, częściej utrzymany w kon­wencji realizmu krytycznego? "Płatonow", jak Twardowski za­wieszony między ziemią a zaświa­tami? "Płatonow" naiwny i nieopierzony, tragizujący a śmieszny? Ze zdumieniem słuchamy oratoryj­nej muzyki AUGUSTYNA BLO­CHA, ze smutkiem oglądamy ki­ście pajęczyn, wystrzępionych przez KRZYSZTOFA PANKIEWICZA, a zwleczonych jakby z "Zamku w Szwecji",z zażenowaniem śledzi­my wysiłki aktorów, obijających się od tonów powagi do tonów niepowagi, peszonych śmiechem zwłaszcza ku końcowi przedsta­wienia. Bo jak tu robić dobra minę do złej gry, gdy z "przeżywa­nia" trzeba wejść w "dystans", i z powrotem, po wlelekroć tam i z powrotem.

A jednak są w tym "Płatonowie" role - że niech je! Zwłaszcza rola Płatonowa i role trójki kobiet tych,które on "gubi" i "zatraca" (choć i one niezłe ziółka). Nie dziwie się, że podobnie jak jego znakomici zagraniczni kole­dzy, tak że GUSTAW HOLOUBEK postanowił się wygrać jako Płato­now. Oczywiście, nie był "nauczycielem wiejskim" jak go określa spis osób,ale był za to Saninem, demonem małego kabotynizmu, miał świetne i prawdziwe w za­kłamaniu Płatonowa zagrania (tej prawdy kabotynizmu zabrakło in­nym): wbrew tekstowi, wbrew reszcie przedstawienia był człowie­kiem współczesnym; choć to się tym bardziej obracało przeciwko przedstawieniu. Demonizowała jak należy DANUTA KWIATKOWSKA, histeryzo­wała pokazowo ELŻBIETA CZYŻEWSKA (najbliższa usiłowaniom Holoubka wzniesienia się ponad czas historyczny sztuki), kompro­mitowała się według reguł "pan­na 20-letnia" czyli KATARZYNA ŁANIEWSKA. JANINA TRACZYKÓWNA z prostotą odegrała naiw­ność i ograniczoność żony Płatono­wa, GUSTAW LUTKIEWICZ zre­zygnował słusznie z rodzajowości kłusownika i nożownika Osipa i z tzw. mocnych zagrań, do któ­rych rola ta kusi, podobnie JA­NUSZ PALUSZKIEWICZ epizo­dyczną rolę woźnego trafnie, sce­ptycznie zagrał STEFAN WRONCKI. Były role i były zagrania? Ale co z tego? W sumie nie tylko Ja­worski, Kalinowski, Stoor i Wy­szyński nie wiedzieli co, kogo i jak grać. A więc wieczór, inaugurują­cy nowy sezon teatralny 1962/3, był wieczorem nieudanym, straconym? Tego bym nie po­wiedział. "Płatonow" jest sztu­ką zasługującą stanowczo na obejrzenie, jest nawet w In­terpretacji Teatru Dramatycz­nego poszerzeniem naszej zna­jomości z arcy dramaturgiem, którego każdy bez wyjątku utwór zawiera w sobie jakąś cząstkę wielkiej wiedzy o ży­ciu i świetności scenicznej. A poza tym widowisko w Teatrze Dramatycznym jest pouczające i dydaktyczne.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji