Artykuły

Płatonow młodzieniec współczesny?!

FOTOGRAFIA Czechowa, za­mieszczona w programie war­szawskiego przedstawienia "Płatonowa", przedstawia nam sympatycznego "młodzieniaszka o dziecinnej jeszcze twarzy i oczach wyrażających stanowczość. Jest to zdjęcie prawdopodobnie z okresu, w którym Czechow pisał tę swoją sztukę. "Płatonow", odnaleziony przypadkowo, narobił wiele szumu i zyskał duże powodzenie na Za­chodzie, by via Paryż, Londyn, Mo­skwa ujawnić się widzowi polskie­mu na scenie Teatru Dramatyczne­go w Warszawie. Gratka dla tea­tru niebywała, tym więcej, że trud­ności obsadowe nie były dla tej sceny zbyt wielkie.

Nie udał się warszawski "Płato­now". Reżyser przedstawienia, Adam Hanuszkiewicz, zręcznie doko­nał koniecznej operacji na tekście, bezlitośnie wyciął niemal połowę postaci, rozrzedzając przy tym nad­miernie gąszcz sytuacji i typów, na tle którego mogła wyraziściej wy­stąpić wiotka sylwetka tytułowego bohatera. "Płatonow" to nie tylko sztuka, która rzuca "nowe" świa­tło na twórczość Czechowa, ale i zagęszczenie prototypów postaci i sytuacji tej twórczości. Jest to tak­że utwór, który szybko nawiązał kontakt ze współczesnymi proble­mami cywilizacyjnymi. Może dlate­go skwapliwie chwyciły go teatry zachodnie. Reżyser potraktował więc Płatonowa jako sztukę na wskroś współczesną, uwolnił od balastu epoki, wyjaskrawił sytuacje komediowe aż do granic farsy i pa­rodii, sztuczność i nieporadność de­filady typów i sytuacji wykorzy­stał dla podkreślenia umowności miejsca, czasu i charakteru środo­wiskowego postaci. I przedstawienie ... nie wyszło. Galeria typów z Płatonowem na czele nie nadaje się mimo wszystko na wyłączenie jej z określonych warunków czasu i obyczajowości specyficznego śro­dowiska. Wydaje się, że reżyser pochwycił słusznie to, co w tej sztuce Czechowa jest kompromita­cją i ośmieszeniem dostojewszczyzny w wydaniu znudzonej inteli­gencji rosyjskiej, nie reprezentują­cej zbyt wysokich walorów intelek­tualnych i moralnych. Kilku lub kilkunastu Płatonowów snuje się i dziś wśród licznych grupek twór­czych lub pseudo-twórczych mło­dzieży. Ale w zasadzie analogie są zbyt słabe, by budować na nich, wyprowadzać z nich przewodnią myśl przedstawienia, wyrywając sztukę z jej tła. Takie założenia inscenizacyjne wpłynęły na styl przedstawienia. Zdecydowano się na farsę ozdobio­ną pianką refleksji, postanowiono nie traktować poważnie dramatycz­nych czy melodramatycznych epi­zodów. "Rozrzedzenie" tła miała zastąpić ostrość sytuacji, wyrazis­tość i giętkość sylwetki tytułowego bohatera, wzbogacona aktorstwem Gustawa Holoubka, który umie, jak nikt chyba inny, obdarzać swoje postacie tymi walorami bogatego wewnętrznego życia i inteligencji, jakiej w wielu wypadkach nie zdo­łali im dać autorzy. Ciemna syl­wetka Płatonowa Holoubka szcze­gólnie w scenie pierwszej odwraca­ła uwagę widza od spustoszenia, ja­kie pośród postaci scenicznych spo­wodował ołówek adaptatora. Póź­niej jednak niektóre wątki poczę­ły się rwać, charakterystyka sce­niczna postaci ujawniła swoje pu­ste miejsca, widz musiał się domy­ślać zbyt wielu rzeczy. Logika, roz­woju akcji i zdarzeń została za­chwiana.

"Płatonow i jego kobiety" - tak można by również zatytułować tę sztukę po obejrzeniu jej na scenie Teatru Dramatycznego; jest to zre­sztą prawdziwe, bo ogólna "nie­możność" cechująca środowisko, które Czechow skarykaturowal, nie dotyczyła bynajmniej dziedziny ero­tycznej. Trzeba powiedzieć, że na scenie momenty drażliwe dość sub­telnie ominięto, ale bynajmniej nie wzbogacając przy tym i nie kom­plikując postaci kobiecych. Bo na­wet kabotynki i histeryczki w ro­dzaju Soni- tym więcej jeśli są ładne - też można przedstawić z wdziękiem i ciekawie,co też robi­ła w granicach dozwolonych przez reżysera Elżbieta Czyżewska. Cóż, kiedy te niezbyt skomplikowane, ale na pewno zróżnicowane posta­cie kobiece potraktował reżyser na ogół marionetkowo (przykład pan­ny Grekow). George Devinę wystawiając bar­dzo ciekawie i bardzo konsekwent­nie te sztukę jako komedię na sce­nie Royal Court Theatre w Londy­nie (nie znam przedstawienia Vilara) potknął się na trupie Płato­nowa w scenie końcowej. Cóż, nie­boszczyk jest nieboszczykiem i jeśli potraktujemy scenę śmierci reali­stycznie - śmiechu nie ma. Unik­nął tej niekonsekwencji Adam Ha­nuszkiewicz (co prawda kosztem niekonsekwencji boleśniejszych). Zabójstwo Płatonowa jest tu wyni­kiem histerycznego napadu Soni, która natychmiast siada sobie spo­kojnie z książką, jakby zaznacza­jąc nie kamienność swego serca, ale literacką umowność tej sytu­acji. Płatonow - współczesny Don Juan - kończy niemal tak, jak Don Juan Moliera we współczesnej in­scenizacji, w której nikt na serio nie bierze posągu Komandora i tych tam historii z buchającymi spod ziemi płomieniami. Cyniczny Michał kończy przedstawienie mo­rałem, którego nikt nie traktuje poważnie, zamykając całą historię, która w tym wydaniu teatralnym nie była niestety, ani zabawna, ani pouczająca.

P.S. Ponieważ o sztuce pt. "Pła­tonow" istnieje już całkiem pokaź­na literatura, nawet w języku pol­skim, nie relacjonując problemów tego utworu, zwracam uwagę na artykuł Jerzego Koeniga "W stro­nę Płatonowa" (Dialog nr 5-62) no i na tekst sztuki w przekładzie Ada­ma Tama (Dialog nr 11-60).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji