Artykuły

Villqist: Ani w tę, ani we w tę

Przechodzę przez rynek kilka razy dziennie, zawsze pomiędzy 14 a 18; w czasie przerwy pomiędzy moimi próbami na Scenie Kameralnej w TŚ; przedpremierowa panika chodzi już za mną krok w krok; nijak nie można się jej pozbyć i tak już będzie się snuć za mną aż do prapremiery "Chłopca z łabędziem" - pisze Ingmar Villqist w Gazecie Wyborczej - Katowice.

No, tak; teraz to już strach wejść na katowicki rynek, bo a nuż napatoczy się ktoś znajomy i zapyta: "I co sądzisz?" albo "No i jak?", albo znieruchomieje, ściągając usta w ciup (jak to się onegdaj mawiało), do tego spojrzy znamiennie i sapnie: "Hmm".

Cała ta mimiczna choreografia i onomatopeiczna przestrzeń wyrazu znaczy dziś jedno - kameralny, ale publiczny dyskurs o nowym katowickim rynku; to już nie tylko proste pytanie: "I co?", ale też: "Ach, więc to tak " albo "Boże mój..", to także zapatrzenia, westchnięcia i skamienienia.

Odpowiedź powinna być prosta

A każdy zaczepiony pytaniem powinien wydusić z siebie jakąś odpowiedź albo pozawerbalne działanie. Wydawałoby się, że odpowiedź powinna być prosta: "tak" lub "nie", ale okazuje się, że pomiędzy tymi dwoma wartościującymi słowami rozpościera się nieskończona przestrzeń wzdychania i niemej troski. Tak czy inaczej, coś zawsze trzeba odpowiedzieć, więc najczęściej mówię: "No, tak " albo "Zobaczymy, zobaczymy ", albo "Hm, hm". I dyla.

Jednak następnego dnia trzeba będzie przejść przez rynek i pewnie znów się kogoś spotka. Przechodzę przez rynek kilka razy dziennie, zawsze pomiędzy 14 a 18; w czasie przerwy pomiędzy moimi próbami na Scenie Kameralnej w TŚ; przedpremierowa panika chodzi już za mną krok w krok; nie żeby tak nachalnie; po prostu wlecze się za mną; ja przystanę, to i ona się zatrzyma, przyspieszę, a ona już tuż-tuż za plecami, udaję, że jej nie widzę, to się obraża i stroi głupie miny; nijak nie można się jej pozbyć i tak już będzie się snuć za mną aż do prapremiery "Chłopca z łabędziem", a w piątkowy wieczór, jak już bohaterki jednoaktówki wejdą na scenę, moja panika dopiero pokaże, co potrafi; rozwierzga się, zrobi stójkę, rozszlocha albo w najlepszym razie zrobi "strusia" i włoży głowę do przeciwpożarowej skrzynki z piaskiem w kulisach.

Rynek za mną lezie

Ale na razie lezie za mną, przez katowicki rynek też. Nie wiem, czy inni też ją widzą, bo ja udaję spokój, robię groźne miny, stroszę brwi, niestety, ona, panika, wie, że jest i że ją widzę, dlatego pozwala sobie na coraz więcej. Idziemy więc razem przez rynek; patrzę na ławki ustawione wkoło chlupoczącej wodą fontanny i chciałbym przysiąść na której, ale myślę sobie tak: przysiądę, ktoś mnie zobaczy i pomyśli, że mi się te ławeczki podobają, i jeszcze zapyta, czy mi się faktycznie podobają.

I co ja powiem? Nogi i krzyż od stania na próbach (zamiast sobie usiąść i nie sterczeć aktorkom nad głowami) mnie bolą, więc po prostu, najzwyczajniej usiadłbym sobie na tej ławeczce. Ale ryzyko nadinterpretacji zbyt duże. Tak źle i tak źle. To może usiądę sobie na schodkach od 3 Maja i popatrzę na tramwaje, szklane windy sunące po fasadzie Skarbka, gmach TŚ i odległy Spodek, ale tu to dopiero byłbym na widelcu i jeszcze ktoś pomyśli, że mi się podoba. Jaką by tu wymyślić formę kontestacji naszego nowego rynku w dynamicznym procesie transformacji tegoż w coś, co nie wiadomo jeszcze, czym ma być. Może zamykać oczy, jak przezeń przechodzę, albo iść okrężną drogą, ale jaką inną trasą iść z TŚ na dworzec?

Może się wścieknę?

Może jakieś miny robić czy inaczej dawać do zrozumienia, może aurę "wbrew" wokół siebie roztoczyć. A może się wścieknę w końcu i powiem, że mi się te ławeczki podobają, bo sobie wreszcie usiąść można na dupie, na rynku. Ale by było. Stoję sobie pod Zenitem, połykam rurkę z kremem (pyszna!), a tu idzie znajoma, miła osoba; gadu-gadu i wreszcie pytanie o te nieszczęsne ławeczki, fontannę, schodki itd. Odpowiadam: "No, no Hm, hm Proszę, proszę No, no ".

Skoro znajoma osoba już sobie poszła, to podskoczyła do mnie moja przedpremierowa panika (czekała cierpliwie pod ścianą Zenitu) i pyta: "Czego prawdy ty jej nie powiedziałeś?". Ja: "Ale dałem do zrozumienia". "Nic z tego nie rozumiem" - krzywi się moja przedpremierowa panika. "O co chodzi z tym rynkiem, na Boga?... Pytam dlatego, że dziesięć lat mnie tu nie było, bo ostatnią premierę w TŚ miałeś w 2005 r., a od tego czasu wiele się w Katowicach zmieniło, choćby ten wasz rynek. Nie jestem na bieżąco". "Chodzi o to, moja przedpremierowa paniko - staram się mówić do niej półgębkiem, żeby kto nie zauważył, że mówię do kogoś, kogo nie ma, a jest - że wszyscyśmy czekali na ten katowicki rynek od niepamiętnych czasów i już się prawie doczekali".

Kłócili się i wybierali

"To dobrze?" - pyta panika. "Dobrze" - odpowiadam. "Czyli źle?" - dopytuje. "Źle" - dookreślam. "Jak to?" "Widzisz - tłumaczę. - Ty jesteś paniką przedpremierową, tylko moją, ja cię lubię i rozumiem, bo kierujesz się wyłącznie emocjami, jesteś irracjonalna, ale niezbędna, żeby było tak, jak ma być, choć nigdy nie wiadomo, co z tego będzie. Więc łatwiej ci będzie pojąć, że nasz rynek to rynek, ale tak nie do końca, a wszyscy chcieli, żeby to był wreszcie rynek, ale też tak nie do końca, rozumiesz?" "Nie " - oniemiała panika. Tłumaczę więc dalej: "Planowali, kłócili się, wybierali, odrzucali, poobrażali się i tak się tym wszystkim umęczyli potwornie, że już sił nie mieli i nogi się pod nimi ugięły. Stąd wpierw te ławeczki poustawiali, trochę tak na pierwszy żer i dla rozpoznania, co na to wszystko mieszkańcy. A ci, jak tylko ujrzeli te ławeczki, to się na nich porozsiadali, grzeją się w słońcu wiosennym i wpatrują w odległą perspektywę zbieżną". "To może i my przysiądziemy na chwilkę i popatrzymy?" - pyta moja panika. "Nie - kręcę głową. - Bo wtedy będziemy już zdefiniowani na amen". "Nie rozumiem - spoważniała nagle moja przedpremierowa panika. - Ale skoro tak mówisz, to już lepiej chodźmy do teatru". Ruszyłem więc spod Zenitu do TŚ na próbę, a za mną krok w krok moja przedpremierowa panika.

Na zdjęciu: Ewa Kutynia i Ingmar Villqist podczas próby "Chłopca z łabędziem" w Teatrze Śląskim

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji