Poznań. Premiera „Demokracji” w Polskim
– Ta opowieść ma tak naprawdę wiele wymiarów – mówi Paweł Szkotak o sztuce Michaela Frayna, wystawianej z powodzeniem w londyńskich teatrach i na Broadwayu.
W poznańskiej wersji sceniczny bój o władzę, wyborców i swoje miejsce w historii toczy dziesięciu aktorów. "Demokracja" przenosi nas do świata polityki, uprawianej przez mężczyzn. Nie ma tu miejsca dla kobiet.
Centralną postacią jest za to autentyczna historyczna postać — Willy Brandt. W 1969 roku został kanclerzem Niemiec, dwa lata później odebrał Pokojową Nagrodę Nobla.
To właśnie on w grudniu 1970 r. oddał hołd ofiarom getta, klękając pod słynnym warszawskim pomnikiem.
Twórcy spektaklu chcą opowiedzieć także o ciemniejszych stronach sprawowania władzy. O charyzmatycznym przywódcy, porywającym tłumy, który w odosobnieniu za każdy swój sukces płacił depresją. A także o szpiegach, kryjących się w zaufanym otoczeniu najbliższych współpracowników.
- Chcę pokazać, jaką cenę płaci polityk uprawiający demokrację — mówi Paweł Szkotak. - Bardzo ważny jest też dla mnie wymiar osobisty życia moich bohaterów — dodaje. - W jakimś sensie demokracja odnosi zwycięstwo w tej sztuce. Jak byśmy na nią nie narzekali, wiemy z historii, że to właśnie ona zatriumfowała, kiedy upadły Wschodnie Niemcy — przypomina Szkotak.
Reżyser Demokracji uważa, że w dzisiejszych czasach brakuje wielkich mężów stanu. Jego zdaniem jest też bardzo mało dramatów przedstawiających mężczyzn w kontekście polityki zderzonej z niełatwą prywatnością. - A przecież takie okoliczności, jak działanie szpiegów, instalowanie podsłuchów, afery opisywane przez prasę, partyjne utarczki z kolegami czy zdobywanie głosów są uniwersalne i ponadczasowe — podkreśla Paweł Szkotak.
W jego spektaklu zagrają m.in. Michał Kaleta (jako Willy Brandt), Przemysław Chojęta (jako Günter Guillaume, wschodnioniemiecki agent Stasi), a także Piotr B. Dąbrowski, Jakub Papuga i Wiesław Zanowicz.
Premiera — w niedzielę o godz. 19 na Dużej Scenie. Kolejne spektakle - 28, 29 i 30 kwietnia.