Artykuły

Trochę radosnej beztroski

Gdy przychodzi wiosna, budzi się ochota do życia w jego najprostszych przejawach. Coś nagle się nuci, krok staje się bardziej taneczny, dostrzega się wdzięk stokrotki na anemicznym trawniku. I okazuje się, że przyda­łoby się trochę beztroskiej, choć nie bezmyślnej rozrywki. Czy taką po­trzebę można zaspokoić w Warsza­wie?

Dyrektor Teatru Muzycznego ROMA Wojciech Kępczyński, mimo "nieustających problemów finansowych", postanowił wyjść naprzeciw widzom, i co jakiś czas proponuje widowiska, które roz­machem inscenizacyjnym dorów­nują musicalom na londyńskim West Endzie.

Ostatnia premiera - musical "Grease" - mimo że przenosi nas w lata pięćdziesiąte, czas rock and rolla i "szalonych prywatek", oka­zuje się zaskakująco aktualna. Wciąż zabawne wydają się pod­chody młodych, którzy w tak zwa­nym cielęcym wieku udają kogoś, kim w istocie nie są. Bo tematem libretta jest tak zwany szpan. A więc szpanuje się, czym kto mo­że. A przede wszystkim podboja­mi na polu męsko-damskim. Im bardziej nieśmiały chłopak i im bardziej marzy mu się czysta, ro­mantyczna miłość, tym bardziej udaje cynicznego Don Juana. Dzi­siejszy slogan: skóra, fura i komo­ra pasuje jak ulał do postawy mło­dych bohaterów "Grease".

Oglądamy więc grupę liceali­stów, którzy szukają swego miej­sca w świecie. Szukają uczuć, któ­rych się wstydzą. Gdy główna bo­haterka odsłoni swoje najskrytsze marzenia, staje się pośmiewiskiem tych, którzy nie mają odwagi, by je odkryć. Wydaje się więc, że prze­gra swoją szansę na miłość, która zrodziła się między nią a jej chło­pakiem, bo - zmuszony do trzy­mania fasonu - chłopak wstydzi się przyznać do swoich uczuć.

Oto wątlutka, ale niepozbawiona wdzięku fabuła musicalu, sta­nowiąca wystarczający pretekst do dynamicznej zabawy, o którą tu w gruncie rzeczy chodzi. Bo miej­scem ścierania się postaw i kon­fliktów są przede wszystkim zaba­wy pod uważnym okiem surowej wychowawczyni, granej znakomi­cie przez Barbarę Wrzesińską. A więc wirują pary w zawrotnych piruetach. Na scenę wjeżdża ogromny różowy cadillac, bo - mimo wirtualnej rzeczywistości telewizyjnej - w teatrze lubimy być zaskakiwani rozmachem i efektami, od których zapiera dech w piersiach. W "Miss Saigon" lą­dował naturalnej wielkości heli­kopter, tu wjeżdża rozklekotana "bryka" - symbol sukcesu i przed­miot westchnień amerykańskich małolatów.

W głównej roli Danny'ego roz­poznajemy znanego z serialu "Zło­topolscy" Michała Milowicza, de­likatną Sandy gra subtelnie Beata Wyrąbkiewicz. Dyrektor - tu także w roli reży­sera - Wojciech Kępczyński stawia na młodych, którzy często pod jego okiem debiutują i dzięki temu spek­takle w Romie mają urok świeżo­ści. Brak rutyny to wielki atut tego zespołu, nawet jeśli niektórzy do­patrują się uchybień technicznych. Dynamiczne, rozśpiewane przed­stawienie to propozycja na wiosen­ny wieczór, podczas którego uda nam się zapomnieć o wszystkim, co doskwiera. W dodatku wyjdzie­my wzbogaceni o krzepiącą reflek­sję, że japiszoni i szpanerzy są wy­raźnie w odwrocie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji