Artykuły

Rok z Tadeuszem Kantorem

Obchodzimy Rok Tadeusza Kantora ogłoszony w 100. rocznicę urodzin tego wielkiego demiurga sztuki XX w. Retrospektywy jego dorobku zaplanowano m.in. w Sao Paulo i Tokio. Wiele imprez już zaczęło się w Krakowie, Wielopolu Skrzyńskim, a także w USA i we Francji - pisze Adam Ciesielski w tygodniku W Sieci.

Kantorem zafascynowałem się w połowie lat 70. XX w., po obejrzeniu powstałego wtedy jego najsłynniejszego spektaklu "Umarła klasa". Nie opuściłem żadnej późniejszej premiery, a wywiad z twórcą przeprowadzony w Paryżu stał się początkiem mojej dłuższej przygody z teatrem Cricot 2. Jako wysłannik "Życia Warszawy" w latach 1988-1991 relacjonowałem sukcesy Kantora w kraju, w Europie, a także w Japonii i USA. Zrządzeniem losu opisałem prowadzoną przez niego w Krakowie próbę do spektaklu "Dziś są moje urodziny", jak się okazało - jedną z ostatnich, bo artysta zmarł po następnej, 8 grudnia 1990. Do dziś ten geniusz awangardowego teatru, malarz, poeta, kreator happeningów nie przestaje mnie fascynować. Właśnie wybieram się w kolejną podróż jego śladami.

Dzieciństwo na plebanii

Zacznę od Wielopola Skrzyńskiego. Ta niewielka miejscowość między Tarnowem a Rzeszowem stale wracała w twórczości Kantora. W 1980 r. znalazła się w tytule najgłośniejszego obok "Umarłej klasy" spektaklu jego teatru Cricot 2 - "Wielopole, Wielopole" [na zdjęciu], dopiero co przypomnianego w TVP Kultura.

Szczególnie ważna jest plebania. Mało kto rodzi się w takim miejscu. Oczekująca drugiego dziecka Helena Kantorowa znalazła się tam z dwuletnią córeczką Zofią, kiedy jej mąż Marian, nauczyciel z pobliskiej Pstrągówki, poszedł na front I wojny światowej, by walczyć w Legionach. W dziejowej zawierusze, gdy te okolice Galicji przechodziły z rąk do rąk (6 kwietnia 1915 r., w dniu urodzin Tadeusza, stacjonowali tu akurat Rosjanie), plebania zdawała się stosunkowo bezpiecznym miejscem. Zwłaszcza że proboszczem był ks. Józef Radoniewicz, przyrodni brat babki noworodka Katarzyny Bergerowej. Po śmierci duchownego Kantorowa na przełomie 1921 i 1922 r. musiała opuścić z dziećmi plebanię. Zamieszkała u swojej siostry Józefy, żony Aleksandra Milana, kierownika trzyklasowej szkoły powszechnej w Wielopolu, do której uczęszczał Tadzio. Potem przeniosła się do Tarnowa, gdzie syn wstąpił do gimnazjum. Po maturze pojechał na studia malarskie do Krakowa.

A ojciec? Marian Kantor-Mirski odwiedzał rodzinę w Wielopolu podczas krótkich urlopów z frontu I wojny i z wojny bolszewickiej (syn zapamiętał jego juchtowe buty, defiladowy krok, zobrazowane potem na scenie), ale nie wrócił na dobre do żony i dzieci. Po wyjściu z wojska w stopniu kapitana zaangażował się w działalność patriotyczną na Śląsku. Walczył w kampanii wrześniowej 1939 r. Zginął w 1942 r. w Oświęcimiu.

Klisze pamięci

Matka, bezustannie wyjeżdżający na wojnę ojciec, także babka, ksiądz, wujowie, ciotki, żołnierze, generałowie na koniach zaludniają scenę w "Wielopolu, Wielopolu" razem z żydowskimi sąsiadami. Raz po raz rozlega się "Szara piechota".

Ten bardzo osobisty "seans polskości", w którym los indywidualny sprzęga się z historią Europy I połowy XX w. i z motywami z Ewangelii, został doceniony na świecie. Sam kilkakrotnie oglądałem spektakl, a sekwencje, gdy Ksiądz sypie łopaty cmentarnej ziemi w otwarte drzwi wagonów z rekrutami odjeżdżającymi na front, zaliczam do najbardziej poruszających spośród wszystkich, jakie widziałem w życiu. Niewiele też może się równać z ekspresją obrazu, kiedy z obiektywu przedpotopowego aparatu Wdowy po Miejscowym Fotografie wysuwa się lufa karabinu maszynowego, by wśród terkotu śmiertelnej serii "uwiecznić" pozujących do zdjęcia.

Aktem niemałej odwagi było pokazanie "Wielopola, Wielopola" w Wielopolu. Przedstawienie prezentowane w 1983 r. na zaproszenie ówczesnego proboszcza ks. Juliana Śmietany (i za zezwoleniem tarnowskiej kurii biskupiej) w miejscowym kościele wzbudziło podziw krytyków, ale wśród szkolnych kolegów i koleżanek Kantora odczucia były mieszane. Respekt dla światowych sukcesów krajana kontrastował z dystansem wobec jego awangardowej sztuki.

Jednak miejscowa szkoła przyjęła Kantora za patrona, a po śmierci artysty władze zadeklarowały urządzenie na starej plebanii izby jego pamięci. Sprawa nie była prosta, bo stan 110-letniej, niezamieszkałej budowli (księża przenieśli się do plebanii nowej) okazał się krytyczny. Kiedy w 1999 r. tam wszedłem, nogi grzęzły w przegniłej podłodze. Ani parafii, ani niebogatej gminy nie było stać na kosztowny remont. Nie wierzyłem własnym oczom, gdy podczas kolejnej wizyty w 2006 r. zobaczyłem wspaniale odnowioną starą plebanię.

- To nie cud, choć nie brakowało nam dowodów Bożej opieki - opowiadał mi ówczesny proboszcz Jan Bylinowski. - Zadecydowały dobra wola i poparta czynem wspólna inicjatywa kościoła oraz Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Wielopolskiej -cieszył się ksiądz dziekan. Po wymianie dachu, osuszeniu zagrzybionych fundamentów i odnowieniu wnętrz pod nadzorem konserwatora, w budynku zaistniał Ośrodek Dokumentacji Historii Regionu -Muzeum Tadeusza Kantora.

Nie wiem, na jakie z imprez rocznicowych animowanych przez Gminny Ośrodek Kultury i Wypoczynku w Wielopolu teraz trafię. Mam nadzieję obejrzeć pamiątki po artyście, świadectwa szkolne, fotografie, rekwizyty ze spektakli. Czekam chwili, gdy zobaczę znaną mi z poprzednich wizyt na plebanii małą izdebkę z kaflowym piecem. To tu urodził się Kantor. Tu był pierwowzór jego "biednego pokoiku wyobraźni".

Przy wyjeździe z Wielopola rzut oka na ciągnące się jak okiem sięgnąć łagodne wzgórza. Zupełnie zwyczajna okolica, ale warto zauważyć, że z oddalonego ledwie o 40 km Rzeszowa wywodzili się dwaj młodsi od Kantora wybitni kreatorzy awangardowego teatru XX w.: Józef Szajna (1922-2008) i Jerzy Grotowski (1933-1999), a w pobliskiej Dębicy w 1933 r. urodził się kompozytor Krzysztof Penderecki, zresztą kuzyn twórcy "Umarłej klasy". Genius loci?

Jego miasto

Przez Tarnów, gdzie w gimnazjum im. Kazimierza Brodzińskiego Tadeusz Kantor brylował w przedmiotach humanistycznych, droga wiedzie do Krakowa. To miasto, "polski Nekropol" - jak o nim mówił -rozbudziło go intelektualnie i artystycznie. Tu w czasie okupacji prowadził swój tajny Teatr Niezależny, wystawiając Wyspiańskiego i Słowackiego. Po wojnie stał się jednym z liderów środowiska malarzy, animatorem pierwszej wystawy sztuki nowoczesnej. Usunięty z profesury w Akademii Sztuk Pięknych za niechęć do socrealizmu robił swoje. W 1955 r. powołał teatr Cricot 2 nawiązujący do tradycji przedwojennego teatru plastyków Cricot, założonego przez Józefa Jaremę. Wczesne spektakle Kantora były inspirowane głównie dramatami Witkacego. Sławę przyniosły mu późniejsze realizacje, powstałe częściowo pod wpływem prozy Schulza i Gombrowicza, ale eksponujące przede wszystkim własne przeżycia i wspomnienia. "Umarłą klasę" (1975), "Wielopole, Wielopole" (1980), "Niech sczezną artyści" (1985), "Nigdy tu już nie powrócę" (1988) i wystawione pośmiertnie w 1991 r. "Dziś są moje urodziny" podziwiano od Paryża i Londynu po Nowy Jork i Tokio.

Pod Wawelem pełno jest miejsc Kantora - od Galerii Krzysztofory, poprzez kolejne mieszkania i pracownie, do Cricoteki - stworzonego przez artystę w 1980 r. ośrodka dokumentacji jego twórczości, który po latach funkcjonowania w wynajmowanych pomieszczeniach przy ul. Kanoniczej w 2014 r. przeniósł się do powstałego nad Wisłą Muzeum Kantora.

Przewidziano tam wiele imprez okolicznościowych na cały bieżący rok. Czynna jest już wystawa "Tadeusz Kantor. Odsłona druga. Dzieciństwo" - kolejna część ekspozycji stałej z odtworzonym pokojem z wielopolskiej plebanii. 17 kwietnia, na oficjalną inaugurację obchodów 100-lecia urodzin artysty, otwarta zostanie wspólna wystawa prac Kantora i jego żony, cenionej malarki Marii Stangret (ur. 1929 r.), uzupełniona obiektami teatralnymi, filmami, książkami. Na następny dzień mam zaproszenie od Fundacji Tadeusza Kantora na spotkanie przyjaciół z kraju i z zagranicy w domu Marii i Tadeusza Kantorów w Hucisku k. Wieliczki. W wymarzonym i zaprojektowanym przez Kantora oryginalnym budynku z wieżą oraz stojącym opodal betonowym krzesłem kilkunastometrowej wysokości zagoszczą wspomnienia.

Film zagadka

Nie zabraknie też pewnie domniemań, kto zagra główną rolę w zaplanowanym na ten rok filmie biograficznym o Kantorze. Zwłaszcza, że zmienił się właśnie reżyser: zamiast przygotowującego się od miesięcy do tego wyzwania Bartosza Konopki (nominowanego w 2010 r. do Oscara za dokument "Królik po berlińsku") ma nim być Jan Hryniak (laureat Orłów 2015 za serial fabularny "Czas honoru. Powstanie"). Jak mnie poinformowała producentka Anna Drozd: - Rozstanie z Bartkiem Konopką wynikło z rozbieżności co do ostatecznego kształtu filmu. Właścicielem praw do scenariusza pt. "Kantor" autorstwa Łukasza M. Maciejewskiego jest Studio Rewers, będące nadal producentem filmu. Do tej pory projekt filmowy nie uzyskał dotacji Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, został skierowany do poprawek scenariuszowych. Jeśli uda się nam zdobyć dotację PISF, zakładamy, że jesteśmy w stanie dotrzymać terminu, ponieważ prace nad filmem trwają.

Zatem wszystko pod kontrolą? Nie byłbym tego pewien, zważywszy na to, że główny bohater całego przedsięwzięcia Tadeusz Kantor nie znosił przewidywalnej rutyny. Wolał improwizację - ale tylko we własnym wydaniu. Mam przeczucie, że w sprawę filmu o sobie zechce się jeszcze wtrącić.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji