Artykuły

Teatr Trzyrzecze o(d)puścił Białystok. I wybrał kino Tęcza

Z kulturalnej mapy miasta znika Teatr Trzyrzecze. Z budynku przy Młynowej zdjęto już szyld, na stronie internetowej teatru pojawił się nowy adres. Warszawski. Bo właśnie w stolicy, na Żoliborzu, Trzyrzecze zamierza dalej wystawiać spektakle - pisze Monika Żmijewska w Gazecie Wyborczej - Białystok.

- Mam poczucie, że zacznie się nowa epoka. Ale mimo wszystko żal, że w Białymstoku się nam nie udało - mówi Konrad Dulkowski, jeden ze współtwórców teatru.

Jak mówi dramaturg, wraz z Rafałem Gawłem decyzję podjął z dwóch powodów.

- Po pierwsze: już od pewnego czasu myśleliśmy o nowych kierunkach rozwoju. Warszawa wydała się nam rozsądnym pomysłem, tu będziemy mogli się rozwijać, tu też warunki pracy ze stołecznym urzędem miasta są inne niż z urzędem białostockim - mówi Dulkowski, reżyser spektakli Trzyrzecza. I brak takiej współpracy z białostockimi urzędnikami, jakiej Teatr Trzyrzecze by oczekiwał - podaje jako drugi powód decyzji o wyjeździe. - W Białymstoku od półtora roku wokół nas narastała zła atmosfera. Z urzędu miejskiego dostawaliśmy małe dotacje, a od pewnego czasu przestaliśmy je dostawać w ogóle. Słyszeliśmy tylko: pokażcie, co potraficie, wtedy ją zwiększymy. Urząd miasta twierdzi, że dostaliśmy raz 100 tys. zł, raz 28 tys. zł. Tylko że tak naprawdę dotacje celowe nie uwzględniały kosztów utrzymania, ciągle musieliśmy dokładać z własnej kieszeni. Te kwoty ludziom niezajmującym się kulturą mogą wydawać się duże, ale nie są duże - musieliśmy płacić za wynajem budynku, opłacać aktorów itd. Właściwie cały czas dokładaliśmy. Nie widzieliśmy szans, by to się zmieniło. A że nie należymy do ludzi, którzy siedzą cicho, mówiliśmy głośno o potrzebie systemowych rozwiązań, to szybko okazało się, że nie pasujemy do wizerunku grzecznej instytucji.

Nie chcą nas tu

Urzędnicy miejscy kontrolowali placówkę, sprawdzając każdą wydaną złotówkę. W przypadku kilkudziesięciu tysięcy złotych uznali, że teatr niewłaściwie dysponuje funduszami publicznymi i zażądali zwrotu dotacji, m.in. 40 tys. zł za organizację cyklu koncertów. Chodziło o to, że teatr pieniądze od miasta przekazał spółce Graviti, bez zgody prezydenta (uwagi do teatru w kwestii rozliczenia innej dotacji ma też m.in. Fundacja Batorego, która chce jej zwrotu ze względu na wydatkowanie dotacji niezgodnie z przeznaczeniem).

Teatr tłumaczył, że spółka wszystkie zyski oddaje na rzecz teatru i nie ma mowy o tym, by jakakolwiek kwota trafiła do prywatnej kieszeni.

- Sprawa dotycząca tych 40 tys. zł jest w Samorządowym Kolegium Odwoławczym w Białymstoku i jeszcze nie została rozstrzygnięta. Jeśli nawet nie uda się jej rozwiązać na naszą korzyść, mamy nadzieję, że zostanie pozytywnie rozstrzygnięta w sądzie. Zorganizowaliśmy siedem koncertów, które - gdyby je organizowało miasto - kosztowałyby dużo więcej. Staraliśmy się zorganizować je jak najtaniej, udało się, a i tak zostaliśmy oskarżeni - mówi Dulkowski. - Zresztą prawie cały czas mieliśmy w kontekście pracy z urzędem miejskim poczucie, że jest jakaś opozycja: my-oni. Że nas się nie chce. Teraz w Warszawie, na poziomie rozmów z urzędnikami, wygląda to zupełnie inaczej. Spotkaliśmy się z panią prezydent Hanną Gronkiewicz-Waltz i dyrektorem biura kultury urzędu i mamy poczucie, że zupełnie inaczej się nas traktuje.

- I dostaniecie dotację? - pytamy.

Konrad Dulkowski: - Złożyliśmy wniosek i otrzymaliśmy zapewnienie, że ją dostaniemy, już w najbliższym czasie. I będzie to DOTACJA przynajmniej dwukrotnie wyższa od tych w Białymstoku. Usłyszeliśmy, że Warszawa jest otwarta na nowe miejsce kultury w mieście i chce pomóc.

- Za teatrem nie ciągnie się cień prokuratorskich kłopotów jednego ze współtwórców Trzyrzecza? Warszawscy urzędnicy o nich wiedzą? - pytamy Dulkowskiego [Rafał Gaweł w ub.r. usłyszał sześć zarzutów oszustwa i dwa utrudniania egzekucji wierzytelności na łączną kwotę 350 tys. zł. Zarzuty nie mają związku z Trzyrzeczem - red.].

- Tak, wiedzą, pytali nas o to. Powiedzieliśmy, że naszym zdaniem zarzuty prokuratorskie to zemsta prokuratury za jej ośmieszenie, gdy zostało dowiedzione, iż lekceważy przestępstwa z nienawiści - mówi Dulkowski.

Zmiana adresu na Żoliborz

Teatr zachowuje starą nazwę i szykuje się do warszawskiego debiutu - Konrad Dulkowski zapowiada, że jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem - pierwszy spektakl wystawią już w maju. W dawnym kinie Tęcza na warszawskim Żoliborzu, przy ul. Suzina 6. Na stronie internetowej teatru jest już nowy adres, mapka jak tam dojechać i informacja, że wkrótce otwarcie. Ekipa Trzyrzecza teraz remontuje lokal.

- Dość długo szukaliśmy swojego miejsca w Warszawie, zaczęliśmy jeszcze w ub.r. Warszawski magistrat ma PROGRAM "Lokal na kulturę", w ramach którego wynajmuje miejskie nieruchomości. Ale nie znaleźliśmy miejsca, które w stu procentach by nam odpowiadało. Usłyszałem, że kino Tęcza stoi puste. To kultowe miejsce, w którym w latach 90. tworzyła się alternatywna kultura - wystawy miał Paweł Althamer i Artur Żmijewski, działała Akademia Ruchu - opowiada Konrad Dulkowski. - Kino Tęcza należy do spółdzielni mieszkaniowej Żoliborz Centralny, poszedłem tam, porozmawialiśmy, dowiedzieliśmy się, jakie są oczekiwania mieszkańców, złożyliśmy ofertę. O lokal ubiegało się ponad 20 podmiotów, łącznie z filharmonią i Sceną Prezentacje. Byliśmy bardzo zaskoczeni, gdy okazało się, że nasza oferta została przyjęta i dostaliśmy zgodę na wynajem. Lokal był w opłakanym stanie, to też był powód, że część chętnych się wycofała. Remontujemy teraz go w szybkim tempie, bazując na pieniądzach, które zaoszczędziliśmy. Chcemy zacząć grać jak najszybciej. Tutaj mamy o wiele większą salę, liczymy na to, że przy odpowiedniej promocji uda się nam ściągnąć więcej widzów i mieć więcej wpływów z biletów. W Białymstoku mieliśmy bardzo mało miejsca, cena biletów dla przeciętnego białostoczanina też była za wysoka. My to rozumieliśmy, robiliśmy dużo promocji, zniżki dla studentów. Ale na dłuższą metę zwyczajnie się tak już nie dało.

Monitorowanie nienawiści trwa

Teatr Trzyrzecze wyprowadził się do Warszawy, ale w Białymstoku zostaje Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych. - Rafał jeździ co tydzień do Białegostoku, nadal nadzoruje akcję - mówi Dulkowski.

Gaweł półtora roku temu w ramach akcji "Zamaluj zło" zaapelował do mieszkańców Białegostoku, by wskazywali miejsca, gdzie na murach pojawiły się znaki nienawiści. W ciągu roku przyszło kilkaset zgłoszeń, które Gaweł na bieżąco kierował do prokuratury. Gdy Prokuratura Białystok-Północ nie zajęła się sprawą swastyk, bo uznała, że swastyka to w kulturze azjatyckiej symbol szczęścia, sprawa została nagłośniona, białostocką prokuraturę skontrolowali zwierzchnicy, jej szef stracił stanowisko, a uzasadniający stanowisko prokurator miał postępowanie dyscyplinarne. Obaj nadal pracują w prokuraturze.

Gaweł dalej zajmuje się monitorowaniem zachowań rasistowskich, zgłoszenia przychodzą ciągle, również z całej Polski.

Pusty dom na Młynowej

Drewniany budynek, w którego części mieścił się Teatr Trzyrzecze, znów jest do wynajęcia. - Dobrze się nam współpracowało z jego właścicielem, złego słowa nie dam o nim powiedzieć. Ciężko będzie znaleźć mu takich wariatów jak my - mówi Dulkowski. - Ale dom nie jest WPISANY do rejestru zabytków, wokół rosną apartamentowce, obawiam się więc, że kolejny też stanie za jakiś czas na miejscu dawnego domu Flikiera, a nasza dawna siedziba podzieli los innych drewnianych budynków w mieście.

- Troszkę żal i smutno, że nam się nie udało - dodaje reżyser. - Pamiętam, z jakim nastawieniem, po 15 latach mieszkania w Warszawie, przyjeżdżałem do Białegostoku. W Dramatycznym grano wówczas głównie farsy, nie było teatru, który grałby współczesną dramaturgię. My chcieliśmy to zmienić. Przypominam sobie rozmowę - w 2010 roku, gdy zaczynaliśmy w Białymstoku - z Tadeuszem Słobodziankiem, który mówił, że w Białymstoku będzie trudno cokolwiek zrobić. Ja miałem inne zdanie. Po pięciu latach już myślę inaczej. Wyjechał już stąd Teatr Malabar i gra w Warszawie. Teatr Latarnia też nie otrzymał chaty na Bojarach. Teraz wyjeżdżamy my.

***********

Teatr sięgał po tabu

Teatr Trzyrzecze w ciągu pięciu lat zgromadził swoją publiczność, wystawił kilkanaście premier, m.in. "Dziesionę" i "Błazenadę" Konrada Dulkowskiego, "Piaskownicę" Michała Walczaka, "Od -18 stopni w Białymstoku, do -7 w Trójmieście" Anny Pawłowskiej, "4:48 Psychosis" Sarah Kane, "Blackbird" Davida Harrowera. Sięgał po tematy tabu, wystawiane sztuki dotyczyły m.in. molestowania, depresji, homoseksualizmu, opowiadały o problemach współczesnych młodych ludzi.

Po tym, jak ze względu na akcję protestacyjną nakręconą przez środowiska prawicowe, kościelne i katolickie, Festiwal Malta odwołał pokaz spektaklu Rodriga Garcii "Golgota Picnic" - to właśnie Teatr Trzyrzecze (podobnie jak kilkadziesiąt innych placówek w kraju) zdecydował się na pokaz wideo sztuki i czytanie jej fragmentów w swojej siedzibie. W czasie spotkania pod teatrem przy Młynowej protestowało kilkaset osób.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji