Artykuły

Kraków. Ludzie zza kulis na scenie

W sobotę o godz. 19.30 na Nowej Scenie Starego Teatru zobaczyć można premierowy niecodzienny spektakl, w którym wystąpią pracownicy zespołu technicznego teatru.

Premierę "Kwestii techniki" w reżyserii Michała Buszewicza poprzedzi rozpoczynający się o godz. 18.30 wernisaż wystawy "Zakochałeś się w kimś, kto nie istnieje. Sztuka o teatrze, wystawa o sztuce", którego kuratorką jest Ewa Tatar. - To dla nas nowe, trudne, ale pozytywne doświadczenie - przyznaje Janusz Rojek, pracownik zespołu technicznego Starego Teatru. Dodaje, że wraz z nadchodzącą premierą znika nieśmiałość i czuć coraz więcej satysfakcji z projektu. - Jest szok, są wielkie obawy, ale mam nadzieję, że wkrótce ustąpią - dodaje Mirosław Wiśniewski.

Jarosław Majzel, dla którego to nie pierwsze doświadczenie na scenie (widzowie mogli widzieć go na scenie w "Królu Ubu" w reż. Jana Klaty), nie kryje radości. - Zaistnieć na scenie Starego Teatru to jest coś - dodaje.

Do zespołu dołączył świetnie znany widzom aktor Starego Zygmunt Józefczak.

***

Rozmowa z Michałem Buszewiczem

Gabriela Cagiel: Kuchnia, kulisy, teatralne zaplecze. Miejsce, którego z zasady nie widać. A tam działają m.in. panowie z zespołu technicznego. Kim oni są?

Michał Buszewicz, reżyser "Kwestii techniki": To ludzie, którzy tworzą i czynnie uczestniczą w spektaklach. Możemy właściwie mówić o takiej niewidzialnej ręce panów technicznych, czyli osób, które poruszają całą sceniczną maszynerią, obsługują spektakle. Są odpowiedzialni za wszystko to, czego nie widać - montowanie dekoracji przed spektaklem, demontowanie po całym secie grania, za zmiany podczas spektaklu, czyli wnoszenie, wynoszenie, przemieszczanie rzeczy, obsługę olinowania, czyli sztankietów podczepianych do lin, sceny obrotowej... Czasem też podają przedmioty aktorom, np. krzesło. Za kulisami ciężko pracują ludzie, od których zależy bezpieczeństwo aktorów i sprawne funkcjonowanie spektaklu.

Zaglądałeś za kulisy? Co tam się dzieje?

- To spektakl, którego nikt nie widzi. Ma on bardzo rwany rytm: w niektórych momentach panowie techniczni są niezbędni, innym razem mają długie przerwy. Pracując z Kubą Laskowskim (wideo, scenografia), nie chcieliśmy jedynie portretować technicznych w trakcie pracy, ale też przyjrzeć im się, zobaczyć, jak funkcjonują. To doświadczenie stało się dla nich bardzo osobiste. Odkrywamy ich wrażliwość i namawiamy do twórczej pracy.

W spektaklu "Kwestia techniki" porzucają na moment dobrze znane sobie role, a odkrywają nowe. Wchodzą na scenę, ale tym razem jako aktorzy.

- Próbujemy zobaczyć, na ile są wykonawcami, a na ile mogą być twórcami czy współtwórcami. Wydaje mi się, że ten twórczy potencjał panów technicznych, jak i ich zainteresowania są w teatrze niezwykle ważne. Okazało się, że w zespole technicznym jest cała grupa wielbicieli sztuk walki, co mocno sprofilowało nam spektakl. Przedstawienie opiera się w dużej mierze na improwizacjach - chciałoby się powiedzieć - aktorskich. Wszystkie te rzeczy, które zostały spisane, powstały z rozmów, z pracy z nimi i z improwizacji na temat poszczególnych scen. To zaangażowanie i zaufanie, które nas spotkało ze strony zespołu maszynistów, jest czymś niezwykłym. Zdaję sobie sprawę, że stanąć na scenie to wyzwanie - oni wykazują się jakimś gigantycznym zapałem. Mają też ogromny potencjał. Do tej pory byli bacznymi obserwatorami.

Udało się dotrzeć do osób, które pracowały z mistrzami Starego Teatru? Przemycić ich wspomnienia?

- Taki pomysł faktycznie się pojawił, ale diametralnie zmieniły się założenia tego projektu. Okazało się, że wśród osób z "techniki", z którymi tworzymy spektakl, nie ma ludzi pracujących np. z Jerzym Jarockim. Maszyniści, z którymi pracuję, obsługują Scenę Kameralną. Są tam od 4 do 12 lat. Wcześniej też pracowali jako techniczni, ale niekoniecznie w tym teatrze. To trzech panów z jednej ekipy - Jarek Majzel, Mirek Wiśniewski i Janusz Rojek. Doskonale sobie zdaję sprawę, że to, co proponujemy, to wycinek. Nie opowiadamy tu o całym zespole technicznym, który liczy około 20 osób. Gdybyśmy chcieli zrobić spektakl z całym zespołem obsługi technicznej, to sparaliżowałoby to całkowicie pracę teatru. Jeśli chodzi o konfrontację z mistrzami, to maszyniści będą mieli szansę skonfrontować się z mistrzem w swoim fachu, czyli aktorem z prawdziwego zdarzenia, jakim jest Zygmunt Józefczak.

Panowie z "techniki" są niezbędni...

- Zdecydowanie. Piorunujące wrażenie zrobiło na nas to, że nawet nieobecność trzech panów, z którymi pracujemy, mogłaby zaburzyć pracę ekipy. Trudno byłoby o utrzymanie ciągłości grania. To osoby, które bardzo trudno zastąpić. Znają spektakle, ułożenie sceny, rekwizyty, sposób montowania rzeczy na scenie - tak aby było to bezpieczne. Tego nie uczy się z dnia na dzień.

Dla was wszystkich to niecodzienny projekt.

- To sytuacja totalnego debiutu. Ja debiutuję jako reżyser, Kuba Laskowski debiutuje jako scenograf, panowie techniczni debiutują jako aktorzy, a Krzysztof Chodkiewicz po raz pierwszy pisze muzykę do spektaklu. To ryzyko dla wszystkich i dlatego dla nas cenne.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji