Artykuły

Wojciech Kościelniak: Uruchamia się we mnie mały chłopiec

- Wydawało mi się interesujące posklejać Warszawę z gruzów i ruin z marzeniem o superbohaterze, polskim Zorro czy Spidermanie - mówi reżyser Wojciech Kościelniak, który w Teatrze Muzycznym w Gdyni rozpoczął próby do musicalu "Zły" według prozy Leopolda Tyrmanda.

Katarzyna Fryc: Pan w Teatrze Muzycznym w Gdyni rozpoczyna próby do musicalu "Zły", a w Warszawie Xawery Żuławski przystępuje do ekranizacji tej powieści. Jak byście się umówili...

Wojciech Kościelniak: Za "Złego" od kilku lat parę osób planowało się zabrać. Pierwszą był Wojciech Kępczyński, mi ten pomysł się strasznie spodobał. Ale ponieważ minęło wiele lat i nic się nie wydarzyło, więc pomyślałem, że sam go zrobię. O tym, że Żuławski zaczyna kręcić "Złego", dowiedziałem się z prasy. Ale film operuje odmiennym językiem, stosuje innego rodzaju skróty niż teatr i o innych rzeczach wolno mu opowiadać.

Mamy renesans zainteresowania Tyrmandem?

- "Zły" to po prostu nośny tekst, szczególnie dla teatru muzycznego. Komiksowa opowieść o superbohaterze pozwala mocno wejść w amerykańskie wzorce. A jednocześnie jest sprzężona z prawdą o siermiężnej Warszawie lat pięćdziesiątych. Wydawało mi się interesujące posklejać Warszawę z gruzów i ruin z marzeniem o superbohaterze, polskim Zorro czy Spidermanie. Tyrmand tak to napisał, że tytułowy Zły ma podobne atrybuty jak Superman: niesamowite oczy, pierścień służący mu za kastet, ponadnaturalną siłę, która pozwala mu powalić kilku przeciwników naraz. Ale w powieści w pewnym momencie ta bajkowa narracja staje się coraz bardziej realistyczna. Styk obu tych światów jest najciekawszy.

W tej powieści z lat pięćdziesiątych PRL-u jest jak na lekarstwo.

- Książka powstawała tuż po śmierci Stalina, w latach 1953/4. Prawdopodobnie Tyrmand nie mógł wmontować w nią obrazu PRL, podobnie jak Bułhakow nie mógł pokazać komunizmu w "Mistrzu i Małgorzacie". Dlatego te powieści są takie fajne, inaczej stałyby się utworami politycznymi i straciłyby na baśniowości. Z dzisiejszego punktu widzenia ta najbardziej dojmująca rzeczywistość jest w podtekście. Za to mamy odważny i mocno rozbudowany obraz różnych warstw społecznych: brudne zaułki, warszawska chuliganeria i cały ten mało eksportowy pejzaż.

"Złym" zachwycał się Gombrowicz. Pisał, że "tam wszystko lśni, tryska, brzmi, śpiewa".

- Mawiał, że to "romans brukowy", ale ten bruk faktycznie jest lśniący. "Złego" przeczytałem po raz pierwszy w latach dziewięćdziesiątych, ale do głowy mi nie przyszło, że mógłbym zająć się tym tytułem. A teraz widzę, że to wbrew pozorom bardzo trudna powieść do przeniesienia na scenę. Bardziej się z nią namęczyłem niż z "Chłopami". Niełatwo niektóre wątki powyrzucać i skleić z tego spójną całość. Trzeba się mocno nagimnastykować, żeby to pozostało "Złym" i żeby go nie przegadać.

Jak przykroić 800-stronicową powieść do ram trzygodzinnego spektaklu?

- To będzie bardzo duży spektakl, bo jest sporo spraw do opowiedzenia. Tak długo wyjmowałem poszczególne elementy z tej konstrukcji, aż stała się na tyle szczupła, że gdyby coś jeszcze z niej ująć, to się zawali. Nie wszystkie wątki są konieczne. Nie będzie postaci fryzjera Mefistofelesa Dziury ani kilku innych, które z punktu widzenia osi dramaturgicznej nie są niezbędne. Musimy zachować główną fabułę z kilkoma pobocznymi wątkami, kulminanty, i z tego trzeba zrobić musical.

To nie będzie rzecz o głębokości "Lalki" czy "Chłopów", bo to nie noblowska powieść, tylko kryminał. Zależy mi na porządnej sensacji. Chciałbym się tą konwencją pobawić, bo uruchamia się we mnie mały chłopiec, który oglądał Batmana i Spidermana i nawet nie przypuszczał, że my też mamy takiego superbohatera. Baśniową postać balansującą na granicy prawdy i fikcji. Dziś za kimś takim tęsknimy, potrzebujemy bajki, iluzji i nieprawdy. Pewnie dlatego, że świat jest zły, a niesprawiedliwość stała się normą.

"Zły" dlatego zrobił taką karierę, że opisywał człowieka, który jest geniuszem walki, polskim superbohaterem i ma swoją tajemnicę.

- Oczywiście, pod pewnymi względami trochę się zestarzał. Tytułowy Zły dziś pewnie inaczej by wyglądał i nie wypowiadał się tak patetycznie. To był bandzior wychowany na ulicy, nie mógł mówić okrągłych zdań literacką polszczyzną. To, że stał się bohaterem pozytywnym, jeszcze nie oznacza, że zaczął być aniołem. Jego tkanka nerwowa pewnie dużo się nie zmieniła.

Fascynuje mnie magia tej brudnej, zapylonej, nieodbudowanej jeszcze Warszawy. To był czas, kiedy - jak pisał Tyrmand i donosiły media - statystyczny warszawiak wdychał cztery cegły rocznie. I to zostało zestawione z kontrastującym komiksem spod znaku Batmana. Połączenie prawie niemożliwe, dlatego takie fajne.

Jak rozwiązał to pan scenograficznie?

- W pomyśle Damiana Styrny estetycznym kluczem jest materiał, z jakiego wykonana jest scenografia. Ale co to będzie, nie zdradzę.

"Zły" kojarzy mi się z poetyką kina noir, które rozkwit przeżywało właśnie na początku lat pięćdziesiątych. Ta stylistyka przeniknie do spektaklu?

- Z jednej strony będzie "noir" - czerń i biel, ale z drugiej akcja "Złego" toczy się w czasie, kiedy królowali kolorowi bikiniarze. Jednak uważam, że kolor powinien powstać w głowie widza, niekoniecznie na scenie. Jeśli pokażemy jednego bikiniarza, to to działa. Jeśli ich będzie stu, mamy cyrk albo bajkę o siedmiu zbójach.

Jak będzie brzmieć warstwa muzyczna? Ten czas kojarzy mi się ze swingiem i jazzem, a powojenna Warszawa z kapelą podwórkową. Jednak Piotr Dziubek pewnie stworzy coś innego.

- Jeśli myśląc o tych latach i tak mamy w głowie swing i jazz, to nie musimy mieć ich w przedstawieniu, bo na dłuższą metę to byłoby nudne. Może wystarczy je tylko zaznaczyć tu i ówdzie. Albo zacząć w tym stylu, a potem inaczej opowiadać muzycznie tę historię. Taki jazz mieliśmy już w "Lalce", więc nie warto się dublować. Dla tego spektaklu nośny jest współczesny materiał muzyczny. Wspólnie z Piotrem uznaliśmy, że nie chcemy ugrzęznąć w tej samej stylistyce. Piotrek znalazł bardzo fajny klucz muzyczny: zostawia to, co najcenniejsze w jazzie, jednocześnie odwołując się do estetyki komiksu. Jego kompozycje są bardziej glamour, pełniejsze orkiestrowo.

Pana wcześniejsze gdyńskie inscenizacje: "Francesco", "Lalka" i "Chłopi" są opowieściami o ludziach, ich uczuciach i relacjach. "Zły" wydaje mi się raczej opowieścią o miejscu i pewnym zjawisku.

- Cała bogata panorama zawarta w "Złym" byłaby do osiągnięcia chyba tylko w serialu. Dlatego po raz kolejny skupię się na opowieści o człowieku. Zły i jego historia, związana z grzechami przeszłości, jest wstrząsająca. Nie zamierzam jej ani zmieniać, ani na siłę uwspółcześniać.

Przez większość powieści tytułowy Zły funkcjonuje jako tajemnica. Jak ją pokazać na scenie?

- Mam kilka pomysłów, ale powiem o tym najprostszym. Na środku sceny wystarczy postawić człowieka i oświetlić go kontrowym światłem, by widz widział tylko sylwetkę. Drugorzędną sprawą jest "jak", ważniejsze jest "co" chcemy powiedzieć. Moim zdaniem teatr to miejsce, gdzie można opowiedzieć absolutnie wszystko bez środków specjalnych.

Widział pan "Złego" w Teatrze Powszechnym?

- Nie chciałem go zobaczyć. Pewne rozwiązania mimowolnie mogą zostać w głowie, więc potem trzeba mieć skrupuły, jeśli coś się rozwiąże podobnie. A ja nie będę miał żadnych skrupułów. Po prostu robię wszystko z mojej wyobraźni, to od początku moja autorska robota.

To jaki będzie pański "Zły"?

- Dynamiczny, z pazurem, balansujący między teatrem nowoczesnym, odwołaniami do komiksu, musicalem i stylistyką noir. Narracyjnie bliżej mu będzie do teatru naturalnego. We wcześniejszych spektaklach kładłem nacisk na sprawy formalne, odwoływałem się do poetyki Brechta, tym razem z tego rezygnuję.

***

Wojciech Kościelniak

W Teatrze Muzycznym w Gdyni wyreżyserował spektakle, które zyskały miano wydarzeń kulturalnych w skali kraju - musical "Hair", trans-operę "Sen Nocy Letniej", "Francesco" o życiu św. Franciszka z Asyżu, wreszcie sceniczną adaptację "Lalki" Prusa, okrzykniętą najlepszym polskim spektaklem muzycznym ostatnich lat i obsypaną deszczem nagród (m.in. Sztorm Roku 2009, przyznany przez czytelników "Gazety Wyborczej Trójmiasto"). Ostatnią jego realizacją w Gdyni był musical "Chłopi" (2013 r.), który zainaugurował działalność Teatru Muzycznego po rozbudowie.

Reżyser, pedagog, aktor. Absolwent PWST im. L. Solskiego w Krakowie. Od IV roku studiów występował na deskach wielu scen teatralnych, m.in. w Teatrze im. Norwida w Jeleniej Górze czy Teatrze Polskim we Wrocławiu. Od 1995 r. zajmuje się reżyserią muzycznych spektakli teatralnych, koncertów piosenki aktorskiej oraz widowisk telewizyjnych.

W ramach Przeglądu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu powstały m.in. widowisko "Kombinat" na podstawie utworów Republiki, "Mandarynki i pomarańcze" - poezja Juliana Tuwima z muzyką Leszka Możdżera, "West Side Story" Bernsteina oraz "Galeria" - piosenki Jacka Kaczmarskiego. Inne realizacje: "Opera za trzy grosze", show muzyczny "Fever" na podstawie przebojów Elvisa Presleya, musical "Scat, czyli od pucybuta do milionera", koncert poświęcony twórczości Marka Grechuty "Steruj krwią swoją do oceanu spokoju", koncert "Zegar" złożony z piosenek Jacka Kaczmarskiego.

***

"Zły" Leopolda Tyrmanda

Opublikowana w 1955 r. i bijąca rekordy popularności powieść kryminalna Leopolda Tyrmanda, której akcja rozgrywa się wśród ruin zburzonej, jeszcze nieodbudowanej Warszawy, a jej bohaterami są m.in. ówcześni bikinarze i warszawski półświatek. Tytułowy Zły to tajemnicza postać o nieprawdopodobnej tężyźnie, która samozwańczo walczy w obronie słabszych z warszawskimi chuliganami. Przy okazji Tyrmand kreśli imponującą panoramę powojennej Warszawy: od komisariatów milicji, szpitali, restauracji i redakcji gazet aż po meliny przestępczego podziemia.

"Zły" był dwukrotnie przenoszony na scenę. Po raz pierwszy w 1996 r. w Teatrze Dramatycznym w Legnicy, w 2010 r. w Teatrze Powszechnym w Warszawie.

Gdyńską premierę "Złego", która zainauguruje nowy sezon w Teatrze Muzycznym w Gdyni, zaplanowano na 11 września br.

***

Kogo zobaczymy w głównych rolach?

W realizacji oprócz reżysera Wojciecha Kościelniaka biorą udział także Piotr Dziubek (autor muzyki), Rafał Dziwisz (odpowiedzialny za adaptację i teksty piosenek), Damian Styrna (autor scenografii), Jarosław Staniek (choreografia), Katarzyna Paciorek (kostiumy) oraz Agnieszka Szydłowska (przygotowanie wokalne).

Tytułową rolę Złego, czyli Henryka Nowaka, zagrają na zmianę Rafał Ostrowski i Krzysztof Wojciechowski. W roli Filipa Merynosa, głównego wroga Nowaka, wystąpi Bernard Szyc. Olimpię Szuwar, zamożną właścicielkę sklepu odzieżowego, zobaczymy w interpretacji Anny Marii Urbanowskiej i Karoliny Trębacz. Lekarza pogotowia Witolda Halskiego zagra Tomasz Więcek, jego dziewczynę Martę - Mariola Kurnicka i Maja Gadzińska, byłego boksera Kruszynę - Sebastian Wisłocki, redaktora Edwina Kolanko - Łukasz Dziedzic, Michała Dziarskiego, porucznika MO - Aleksy Perski, kioskarza Juliusza Kalodonta - Zbigniew Sikora, Jonasza Drobniaka, detektywa amatora - Mateusz Deskiewicz, bikiniarza i konika Jerzego Meteora - Tomasz Bacajewski. Łącznie na scenie zobaczymy 62 artystów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji