Artykuły

Szekspirowanie

WSZYSTKO o Szekspirze i wszystko o "Cymbelinie" Szekspira można przeczytać w programie tego przedsta­wienia. Jest jak zwykle dobry. Ale pewnie nie wszyscy go kupią, bo jest także jak zwykle drogi, o dwa złote ledwie mniej od ceny "Twórczości" czy "Dialogu" (w Na­rodowym za program płaci się nie­kiedy jeszcze więcej, o dwa złote drożej niż za "Dialog"; ładne to jest i pożyteczne, ale coraz bardziej bez poczucia umiaru. Zaczynamy powoli przesadzać z tą teatralną działalno­ścią edytorską). Dlatego ważniejsze od treści programu są informacje o Szekspirze i o "Cymbelinie" podane (tym razem bezpłatnie, czy w cenie biletu) w prologu przez dwóch Aktorów (Ryszarda Nawrockiego i Henryka Boukołowskiego), którzy cytują fragmenty drukowanego w programie artykułu Jerzego S. Sito.

"Lord Alfred Tennyson (...) żądał na łożu śmierci, aby do jego trumny włożono egzemplarz "Cymbelina". Konając, czytał jeszcze tę sztukę..." - mówi się przed rozpoczęciem przedstawienia. "W przeważającej części - brzmi replika na to, wzięta z G. B. Shawa - jest to śmiecie sceniczne, najniższego melodramatycznego gatunku. Miejscami okrop­nie napisane, w całości intelektualnie wulgarne - jego zawartość myślowa, rozpatrywana we współczesnych ka­tegoriach intelektualnych, jest płaska, głupia, nieprzyzwoita, obraźliwa i po­nad wszelką miarę irytująca."

August Kowalczyk, zdaje się, po­dzielał raczej zdanie G. B. Shawa (notabene - proszę sobie raz jeszcze przeczytać ocenę Shawa i pomyśleć, że tak właśnie ktoś napisze, o którejś ze sztuk granych w Teatrze Kame­ralnym, przez dramatopisarza, który, sam wie o tym, że nie jest Szekspi­rem; oczywiście, nie napisze, i słusz­nie, że nie napisze, pisanie takie jak Shawa, chwała Bogu, zostało wyple­nione). W związku z tym oprawił pokazanego przez siebie "Cymbelina" we wszelkiego rodzaju cudzysłowy. Chciał pokazać, że gra wprawdzie Szekspira - ale ma do tego Szekspi­ra krytyczny, może nawet ironiczny stosunek. Cudzysłowem takim jest prolog (dobry - poza bufiasło-szmaciano-jarmarcznymi kostiuma­mi Aktorów, ubranych wedle mody teatralnej sprzed lat piętnastu), cu­dzysłowem takim jest stała obecność Aktorów na scenie, objaśniających miejsce akcji, trochę tę akcję ko­mentujących, plątających się między dekoracjami w bardzo niewygodnym obuwiu o grubej, twardej podeszwie, uniemożliwiającym swobodę ruchów. Cudzysłowem takim jest klika kary­katuralnych postaci (król Cymbelin Tadeusza Fijewskiego, Kloten Jana Kobuszewskiego, Francuz Mieczysła­wa Gajdy); i cudzysłowem jest wreszcie sam ton przedstawienia, o - w zamierzeniu - akcentach parodystycznych.

PROLOGU słucha się z zainte­resowaniem. Cudownie wyglą­da scena tuż po podniesieniu kurtyny wewnętrznej: pusta, z głęboko odsuniętym horyzontem scena, biała, czysta, pełna powietrza i przestrzeni; dobrze wygląda na tej scenie samotny, ciemny fotel w bia­łym świetle, na białym tle. Ale teraz wszystko się psuje. Ze sznurowni ujeżdżają grubo pomazane landrynkową farbą dekoracje-bohomazy o nie­regularnych kształtach, z dziurami (znowu moda teatralna sprzed pięt­nastu lat), zasłaniając horyzont i za­gracając pięknie przygotowaną przed chwilą scenę. A potem na tle jeżdżą­cych w dół i do góry płatów kolo­rowych zaczyna się zawiła opowieść o niezbyt mądrym królu Cymbelinie, o jego córce Imogenie (Anna Nehre­becka), wiernej i oddanej żonie wy­gnanego z Anglii Postumusa (Józef Duriasz, rolę tę gra także Stanisław Mikulski), o niedobrym Klotenie, o podstępnym Włochu Jachimo (Ta­deusz Pluciński), który kłamie mężowi, iż znalazł się w sypialni i w łożu jego żony Anny, o ukrywającym się na odludziu Belariuszu, dawnym panu na dworze (Mieczysław Pawlikowski), który w górskiej głuszy żyje w jaskini z dwoma porwanymi za młodu synami Cymbelina (Wojciech Sztokinger i Maciej Rayzacher), o wojnie rzymsko-angielskiej, w której patrioci angielscy zwyciężają dzięki bohaterstwu ludzi wygnanych z dwo­ru wojska najeźdźców, przybywające pod wodzą Kajusa Luciusa (Tadeusz Białoszczyński), o złej Królowej (Zo­fia Petri) i o cynicznym, choć w gruncie rzeczy mającym dobre serce Pizanio, dworzaninie wygnanego Postuma (Bronisław Pawlik).

Jest tu zdrada, podawana jest fał­szywa trucizna (przyrządzona przez doktora Korneliusza - Władysław Hańcza), ucina się głowy, podstępem zyskuje dostęp do niewieściej sypial­ni, są pojedynki, jest wojna (bardzo zły pomysł z dyktą wyciętą na kształt krzaków i schowanych za ni­mi żołnierzy), ktoś się za kogo in­nego przebiera, są śmierci i nagłe zmartwychwstania, jest trochę poezji i sporo - w przedstawieniu - inten­cji parodystycznych.

Miały one pełnić rolę cudzysłowu, razem z pozostałymi zabiegami teatralizacyjnymi. Efekt zawiódł. Za dużo, okazuje się, ich było, zabrakło stałego punktu odniesienia, zabrakło (czy nie udało się go jasno wyłożyć) celu, w imię którego cudzysłów ów jest stosowany nie jest takim celem chęć strawnego podania, jak pisze Shaw domniemanego "śmiecia sce­nicznego, najniższego melodramatycznego gatunku"). Kłopotliwe było­by pytanie najprostsze: co ma być tym przedstawieniem powiedziane?

DUŻY, poważny (także finanso­wy) wysiłek teatru. Dobrzy, o głośnych nazwiskach aktorzy. Nazwisko największego dramatopisarza. Pracowicie montowa­ne przedstawienie. I nikły, nie wart takiej pracy, wysiłku i kosztów efekt. Na dobrą sprawę ciepło wspomina się tylko pustą, nie zagraconą kolorowy­mi ściankami scenę, role młodych chłopców (Wojciecha Sztokingera i Macieja Rayzachera) porwanych przez Belariusza (Mieczysław Pawlikow­ski), postać Pizania granego przez Bronisława Pawlika, jednym gestem, spojrzeniem czy grymasem więcej wnoszącego do przedstawienia niż liczne cudzysłowy inscenizacyjne. I śmieszny jest sam finał, kiedy o godzinie wpół do jedenastej wszystkie postaci opowiadają po kolei raz jesz­cze to, co przez trzy godziny było pokazywane na scenie. Śmiech na początku i na końcu przedstawienia - to wszystko, co wynika z tego szekspirowania.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji