Artykuły

Szekspirowska bajka o świecie

Fantazja teatralna Szekspira rozszalała się w "CYMBELINIE" bez miary. Dowolnie przerobiona historia Brytanii Króla Cymbelina i Rzymu Cezara Augusta, zmie­szana z gwałtownością, żywiołowością renesansowych Włoch i powikłaniami życia współczesnej Anglii elżbietańskiej. Mnóstwo nieprawdopodobieństw na granicy absurdu, nie liczących się ani z logiką rzeczywistości ani z psy­chologią. Postacie przeważnie z grubsza ciosane, makietowe. In­trygi, przebieranki, pozory, nie­bywale komplikacje. Wszystko to Szekspir uruchamia z niezwykłą swobodą twórcy świata teatralne­go rządzącego się własnymi pra­wami.

Ta komedia, nazwana w pierw­szym wydaniu książkowym tra­gedią, a więc może; tragikomedia - obrosła mnóstwem najróżniej­szych i krańcowo sobie przeciw­nych komentarzy, interpretacji, ocen. Notuje je skrzętnie jak zwy­kle bogato przyrządzony program Teatru Polskiego. Od czarnej ko­medii, jednaj z najbardziej gorz­kich w spuściźnie Szekspira, ko­medii przypadku czyniącego spu­stoszenie w świecie do optymi­stycznego hymnu na cześć życia, dobra i ładu moralnego. Jest też i taka interpretacja: Szekspir na­pisał "Cymbelina" rezygnując tym razem z głębszej myśli, chciał dać barwne widowisko zgodne z upodobaniami publiczności i efek­tami ówczesnej machiny teatral­nej; ale nie przestał być Szekspi­rem, rozsiał i tu wiele refleksji nad światem, wracających z in­nych jego utworów i stworzył kilka scen o najwyższej pięknoś­ci poetyckiej.

Jak się zdaje, AUGUST KO­WALCZYK taką właśnie interpre­tację przyjął w swej inscenizacji "Cymbelina". Taka w każdym ra­zie jest wymowa przedstawienia. Bajka - z wszystkimi jej dziw­nościami i cudownościami, z sen­sacyjną intrygą i diabelnie poplą­tanymi perypetiami, z królem, królową, królewną i królewicza­mi, złą macochą, czarnymi cha­rakterami i ucieleśnioną cnotą. Oczywiście bajka z morałem - o zwycięstwie dobra i szlachetności, o okrucieństwie zepsutego świata w przeciwieństwie do idyllicznego życia na łonie natury, o końco­wej atmosferze przebaczenia i ogólnego "kochajmy się". Wszystko to podane jest w pastelowej tonacji - nie mowię o scenogra­fii, ale o zasadniczym charakte­rze przedstawienia - bez ostrości myśli i jaskrawości obrazów. Jak w bajce.

Kowalczyk starał się wprowa­dzić porządek w chaosie, jakim jest ta sztuka, uczynić jasnym skomplikowany bieg akcji - i to mu się udało. Pomogły w tym wydatne i sensowne skróty, które mogłyby być jeszcze wydatniej­sze, a w każdym razie szybsze tempo nadałoby większej zwartoś­ci i skróciło trzygodzinne przed­stawienie. "Cymbelina" nazywano romansem dramatycznym. Ten element narracji bardzo ładnie podkreśliło wprowadzenie dwóch dodatkowych postaci: Aktora I i Aktora II. Mówią oni tekstem wziętym od różnych osób kome­dii, spełniają role konferansjerów, komentują, objaśniają, dowcipku­ją, raz po raz wchodzą do ak­cji. Zręczny i dobrze organizują­cy całość chwyt teatralny. HEN­RYK BOUKOŁOWSKI i RYSZARD NAWROCKI trafili w tych rolach w ton szekspirowskich błaznów i z powodzeniem spełniali swe za-dania. Do zadań tych należało też dyrygowanie zmianami dekoracji. Scenografia OTTONA AXERA to ogromna, całkowicie pusta, szara i jasna przestrzeń (jak w ,,Królu Learze" Peter Brooka) - w prze­strzeń tę opadają z góry niere­gularne płaty dekoracyjne, barw­ne reliefy grawitujące w stronę abstrakcji: to pałac w Brytanii, to Rzym, to las i grota, to pole bitwy z namalowanymi wojska­mi. Całość tworzy oprawę este­tyczną i harmonijną.

Główną bohaterką "Cymbelina" jest - wbrew tytułowi - córka króla Brytanii z pierwszego mał­żeństwa, Imogena. Jedyna to po­stać czysta w tym skażonym świecie, promieniująca niezwy­kłym urokiem urody i wewnętrz­nej szlachetności, cnoty i poezji. Gra ją ANNA NEHREBECKA - debiutująca w tej roli. Ma do niej warunki i niewątpliwie sporo ta­lentu, ale jeszcze jest to rola ponad jej słabe siły aktorskie. Ta Imogena utrzymana była na jed­nej tkliwej nucie bez wydobycia całego bogactwa tonów tej po­staci. Śmiesznym królem z bajki, Cymbelinem był TADEUSZ FI­JEWSKI, zabawny w swych parodystycznych akcentach. JAN KOBUSZEWSKI znakomicie zagrał Klotema, syna królowej - komediowo, ostro ale z właściwym umiarem. JÓZEF DURIASZ był wyrazistym Postamem, zakocha­nym i niezbyt mądrym. Najczar­niejsze charaktery prezentowali: ZOFIA PETRI jako podstępna królowa i TADEUSZ PLUCIŃSKI jako nędzny intrygant - niby Ja­go z "Otella" - Jaohimo. BRO­NISŁAW PAWLIK (dworzanin Pi­sanio), WŁADYSŁAW HAŃCZA (doktor Korneliusz) stworzyli so­czyste postacie szekspirowskie. MIECZYSŁAW PAWLIKOWSKI za­grał z ciepłym humorem wygnanego Belariusza, a w rolach jego przybranych synów o wdzięku szlachetnych dzikusów WOJCIECH SZTOKLNGER i MACIEJ RAYZACHER zasłużyli na pochlebną uwagę.

Przekład LEONA ULRICHA poddany umiejętnej kosmetyce przez JERZEGO S. SITO zachował smak nieco staroświeckiej opowieści bajkowej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji